Juwenalia Szkoły Głównej Handlowej A.D. 2012 to już historia. Patrząc jednak na reakcje uczestników imprezy można być pewnym, że za rok w Ogrodach Rektorskich znowu stanie scena koncertowa.
Pogoda przyprawiła organizatorów o dreszcz emocji, bo gdy miał zaczynać się piknik dla pracowników uczelni nad Mokotowem mocno popadało. Nie tylko trzeba było odwołać spotkanie kadry, ale pod znakiem zapytania stanęły koncerty. Natura zlitowała się jednak nad spragnionymi dobrej muzyki żakami i po godzinie 15.30 na scenie pojawił się zespół “Zabili Mi Żółwia”. Półtorej godziny podskoków w rytmie punka i ska zdecydowanie rozgrzało zziębnięte towarzystwo.
Po drużynie ze Śląska na scenie pojawił się poznański raper donGURALesko. Nie zabrakło największych hitów a tłum rąk falujących w rytm beat’u robił niesamowite wrażenia. - Warszawska publiczność jest wyjątkowa - mówi mi po występie Gural. - Niektórzy artyści mówią, że jest zblazowana, ale to nieprawda. Poza tym studenci to ludzie myślący, więc mogłem sobie pozwolić na niuanse, a oni doskonale to wychwytują. Na każdym koncercie najważniejsze to przełamać lody. Tak było tutaj, po piątym czy szóstym kawałku był już ogień - nie kryje zadowolenia artysta.
- Świetny koncert - ocenia krótko Mateusz, student Politechniki Warszawskiej. - Wszystko było doskonałe: dobór piosenek, pogawędki z publicznością, gość specjalny, czyli Marian Wielkopolski. No i ten hałas pod sceną. Przyszedłem specjalnie na donGURALesko, pierwszy raz widziałem go na żywo i nie jestem zawiedziony. Ale patrząc na line up widzę, że dla każdego było coś miłego - dodaje.
I rzeczywiście ci, którzy nie gustują w hip hopie już od 19.00 bawili się przy muzyce polskiej królowej dancahall’u. Marika, wprowadziła kilka tysięcy osób w Ogrodach Rektorskich SGH w pozytywne wibracje. Pomimo spadającej temperatury i zimnego piwa, który szerokim strumieniem lał się podczas imprezy, pod sceną było naprawdę gorąco. Publiczność co kilka minut była namawiana przez piosenkarkę do współpracy a ci, którzy nie znali tekstów powtarzali fragmenty refrenów.
Jednak prawdziwe szaleństwo ogarnęło tłum podczas ostatniego koncertu wieczoru. Big Cyc przyciągnął do Ogrodów Rektorskich tłumy, nie tylko studentów. Od pierwszego numer poderwali publiczność a ochronie przysporzyli sporo pracy, bo co kilkadziesiąt sekund ktoś niesiony przez tłum na rękach trafiał pod samą scenę. Pomimo, że artyści są zapewne w wieku rodziców studentów bawiących się pod sceną, nie było chyba osoby, która po koncercie była niezadowolona. - Jeżeli bawi nas to co robimy, to wtedy koncerty są udane. Publiczności nie da się oszukać - podaje receptę na sukces Jacek “Dżej Dżej” Jędrzejak.
I studenci potrafili to docenić, bo nagrodzili występ długimi brawami. Artyści odwdzięczyli się bisami. Zanim jednak wrócili na scenę poprosili, by przynosić im paczki do więzienia, bo było już grubo po 22. Obyło się bez interwencji policji i po kilku piosenkach zabawa przeniosła się do klubu Park. - Uwielbiamy juwenalia, bo sami wywodzimy się ze studenckich klubów Łodzi. Często gramy na takich imprezach i żałujemy, że wszystkie są w podobnym czasie i nie możemy pojawić się wszędzie, gdzie nas zapraszają - mówi mi na AfterPARKty Dżej Dżej, basista i wokalista Big Cyca. Może więc organizatorzy powinni już teraz zadbać, by w przyszłym roku zespół znalazł czas na Juwenalia SGH, bo publiczność pokazała, że chce się bawić przy ich muzyce.
- Jako organizatorzy jesteśmy bardzo zadowoleni i z występów artystów i z przebiegu imprezy i z frekwencji - mówi Marek Szpręga, rzecznik prasowy Juwenaliów. - Choć deszcz przestraszył trochę ludzi, to z czasem Ogrody Rektorskie się wypełniły. To tylko pokazało, że nasza impreza była mocnym wejściem do kalendarza warszawskich juwenaliów i będziemy chcieli w nim zagościć na dłużej - deklaruje Szpręga. Możemy być więc pewni, że gościnny teren Szkoły Głównej Handlowej za rok znowu wypełni się studentami.
Serwis naTemat był patronem medialnym Juwenaliów SGH.