Egipcjanie protestujący na placu Tahrir w Kairze.
Egipcjanie protestujący na placu Tahrir w Kairze. flickr.com / CC BY

Po upadku Hosniego Mubaraka deklarowano, że wybory prezydenckie odbędą się w ciągu trzech najbliższych miesięcy. Od rewolucji minęło miesięcy trzynaście, a wojskowa władza wciąż nie kwapi się, by wybrać cywilnego prezydenta. Właśnie po raz kolejny przełożyła termin wyborów.

REKLAMA
Przewodniczący egipskiej komisji wyborczej w krótkim oświadczeniu poinformował, że z powodu problemów z umożliwieniem głosowania obywatelom Egiptu przebywającym poza granicami kraju wybory odbędą się później. Kiedy dokładnie? Tego nie powiedział. Wyraził tylko nadzieję, że do czerwca uda się wybrać następcę Hosniego Mubaraka.
Od lutego 2011 roku w Egipcie rządzi Najwyższa Rada Wojskowa, która po obaleniu Mubaraka zadeklarowała, że w ciągu 90 dni zorganizuje wybory prezydenckie. Taki termin na wybór nowego prezydenta wyznaczała bowiem konstytucja. W listopadzie ubiegłego roku zniechęceni Egipcjanie znów wyszli na Tahrir Square, by domagać się przyspieszenia rewolucji i rozpisania wyborów. Wtedy wojskowi obiecali, że prezydent zostanie wyłoniony najpóźniej w kwietniu. Teraz okazuje się, że obietnicy tej nie uda się spełnić. Egipcjanie znów będą mieli pretekst, by protestować na placu Tahrir i mówić, że rewolucja jest jeszcze nieskończona.