Lubimy dobrze zjeść. Dobrze i tanio. W restauracji jest miło do czasu, aż przyjdzie pora płacenia rachunku. Zostawić napiwek, czy nie? A jeśli tak, to ile? Kelnerka niby była miła, ale na jedzenie trzeba było czekać. Poza tym dostaje pensje, dlaczego więc mamy jej ekstra płacić? A co z fryzjerem, dostawcą pizzy i pokojówką? Komu zostawić drobne pieniądze i jak zrobić to zgrabnie? Zostawianie napiwków to nie lada sztuka – nigdy nie jest za późno, żeby ją opanować. Zobacz, co w tej delikatnej kwestii radzi redakcja naTemat.
Przez sześć lat pracowałam jako kelnerka. W Polsce i za granicą, w małych barach, drogich restauracjach, lokalnych kawiarniach i w wielkich dyskotekach. Widziałam napiwki wciskane za pasek fartucha, zostawiane na talerzyku 10 groszówki i wysokie sumy podawane w pakiecie z bilecikiem z numerem telefonu. W kwestii napiwków niewiele już jest mnie w stanie zaskoczyć. Niezależnie jednak gdzie pracowałam i kogo obsługiwałam, zauważyłam jedną rzecz: skrępowanie. Im bliżej kelnerki, tym większe. Wrzucenie drobniaków do puszki przy barze jest łatwe, podanie pieniędzy do ręki trudniejsze, największym jednak kłopotem jest doliczanie napiwku przy płaceniu kartą. Terminal pokazuje komunikat „czy chcesz zostawić napiwek?”. A kelnerka speszona zastanawia się, czy zadać to pytanie klientowi. Czy może podać mu terminal, żeby sam sobie przeczytał, a może o napiwku zapomnieć? Przez wiele lat napiwki w Polsce były egzotyką. Dziś powoli stają się standardem. Przeczytaj nasz krótki poradnik, jak zostawić napiwek i nie dać się zwariować.
Komu?
Dawniej napiwek zostawiało się w tylko w karczmie. Pracujący tam ludzie nie dostawali pensji, więc napiwki były ich jedyną formą wynagrodzenia. Dziś napiwki daje się nie tylko kelnerom i barmanom, ale również fryzjerom, sprzątaczkom i taksówkarzom. Zasada jest dość prosta. Ekstra pieniądze można dać osobom, które mają bezpośredni kontakt z klientem, a ich praca wychodzi poza standardowe ramy „obsługi klienta”. Jeżeli ktoś w ramach pracy wykazuje specjalne zainteresowanie naszą osobą, rozmawia z nami czy serwuje nam coś, to można rozpatrzyć danie mu ekstra pieniędzy. Do grupy napiwkowej na pewno należą więc wszelkiego rodzaju kelnerzy, barmani, boye hotelowi, taksówkarze i szatniarze. Problematyczny jest fryzjer, kosmetyczka czy masażysta. Napiwki w tych branżach w Polsce nie są normą, choć oczywiście są mile widziane. Jeżeli mamy stałego fryzjera czy kosmetyczkę, to w ramach napiwku możemy przynieść od czasu do czasu drobny prezent, ciekawą książkę, dobrą płytę czy fajny peeling. Wszystko to jednak zależy nie tylko od stopnia naszej zażyłości z daną osobą, ale i od miejsca w którym ona pracuje. Napiwek trudniej zostawić w sieciowym zakładzie fryzjerskim, gdzie pieniądze zostawia się w recepcji, niż w małym salonie. Nie zawsze wiadomo też, czy zostawić drobne listonoszom, dostawcom pizzy lub kurierom. W tym wypadku napiwek podlega indywidualnej ocenie. Jeżeli kurier czekał na nas specjalnie z przesyłką, albo „pan pizza” jechał do nas przez zalane deszczem miasto, to warto ich nagrodzić. W żadnym jednak razie nie jest to nasz obowiązek.
Ile?
Standardowy napiwek w Polsce wynosi 10% od kwoty do zapłacenia. W przypadku listonoszy, kurierów czy dostawców, zwykle zostawia się drobne, żeby wyrównać do okrągłej kwoty. Szatniarzom zostawiamy na ogół nie więcej niż 5 złotych, podobnie panom parkingowym i chłopcom, którzy wynajmują nam leżaki na plaży. Większa kwota należy się fryzjerom i kosmetyczkom, ale tylko wtedy, kiedy efekt ich pracy jest wyjątkowo zadowalający. Dawanie nieprzyzwoicie wysokich napiwków może być źle widziane i budzić kontrowersje. Podczas mojej „kelnerskiej kariery” kilka razy zdarzyło mi się odmówić napiwków, które według mojej oceny były niewspółmierne do rachunku. Tym bardziej, gdy próbowali mi je wcisnąć nietrzeźwi klienci. Napiwek nie powinien też być za niski. Zostawianie przysłowiowych „12 groszy” na talerzyku jest po prostu niegrzeczne. Tak samo jak wyrzucanie „miedziaków” z kieszeni albo wyliczanie kwoty co do grosza. Jeżeli chcemy zostawić resztę kelnerowi, trzeba przy płaceniu powiedzieć mu „dziękuję”, jeżeli jednak liczymy na jakiś zwrot, to należy wystrzegać się wszelkich form grzecznościowych. Terminale są tak skonstruowane, że płacąc kartą można zostawić napiwek nie większy niż 10 %. Jeśli więc lubimy dawać duże napiwki, to przygotujmy wcześniej pieniądze. I błagam. Zdecydujmy w samotności „ile się należy”. Towarzyszenie klientowi przy „wycenianiu” własnej pracy jest wyjątkowo krępujące.
Kiedy?
Szkoły są dwie. Jedni uważają, że napiwek "obsługującemu" po prostu się należy i tylko w wyjątkowych sytuacjach można go pominąć. Inni za to traktują ekstra pieniądze jako nagrodę za dobrą pracę. Z punktu widzenia ex-kelnerki, bliższa jest mi pierwsza grupa. Płace w branży gastronomicznej są niskie, a praca wyjątkowo ciężka i męcząca. Oczywiście, idąc tym tropem można zapytać dlaczego nie zostawiamy napiwków w McDonaldzie, przecież tam praca jest jeszcze cięższa i do tego w oparach tłuszczu. To fakt, ale jest też zmechanizowana. Obsługujący cię kasjer nie nawiązuje z tobą kontaktu, tylko recytuje formułki. Dlatego też nigdy nie zostawiam pieniędzy w sieciówkach. Co jednak zrobić, kiedy jesteśmy niezadowoleni z obsługi? Najlepiej jasno to komunikować. Nie zostawiając napiwku pokazujemy raczej, że nie mamy pieniędzy albo nie znamy savoir-vivre'u, niż karzemy kelnera.