"Emerytury 67" jest wyrażeniem, które nie schodzi Polakom z ust. W programie "Tomasz Lis na żywo" nieco spokojniej niż w piątek w Sejmie przedstawili swoje punkty widzenia Adam Hofman, Stefan Niesiołowski, Andrzej Rozenek i Jacek Kurski. Nie obyło się oczywiście bez wyjaśnienia kwestii napaści na dziennikarkę "Gazety Polskiej" Ewę Stankiewicz, która spowodowała nie mniej zamieszania niż sami strajkujący działacze "Solidarności". Prowokacja na każdym kroku? Czy nasza demokracja nie jest pełnokrwista?
Debata rozpoczęła się ostrym stwierdzeniem rzecznika PiS-u, Adama Hofmana. Bez ogródek powiedział on, że Polacy stracili szansę by normalnie żyć i pracować. Jego zdaniem koszty kryzysu zostały przeniesione na zwykłych obywateli. - Polacy zostali oszukani - skwitował.
Jacek Kurski z Solidarnej Polski ma inną teorię. Uważa, że Platforma w podręcznikowy sposób ukrywa zdradę. - To klasyczna socjotechniczna operacja - przekonywał - wywołano bijatykę, żeby ukryć zdradę. Dodał także, że premier Donald Tusk i minister Jacek Rostowski nie odpowiadali na merytoryczne, konkretne pytania. Czekali na riposty od swojego sztabu. Tusk wyprowadził cios, Jarosław Kaczyński dał się sprowokować. - Kaczyński mówi Hitler i zaczyna się bijatyka - powiedział - Polska zamiast mówić o emeryturach, mówi tylko o kłótni w Sejmie.
Stefan Niesiołowski kontrując powiedział, że ta reforma to konieczność. Nie wierzę w ten spiskowy ciąg zdarzeń - przekonywał - Ustawa była potrzebna, Polacy żyją dłużej i muszą dłużej pracować. Zasugerował, że żadne bicie nic nie rozwiąże i prezydent dla dobra kraju reformę podpisze. - Reforma została demokratycznie przegłosowana - podsumował - realia ekonomiczne, w przeciwieństwie do politycznych są nieubłagane.
Po tej wypowiedzi Adam Hofman zaczął powoli tracić nad sobą panowanie. - Metodą rządzenia Tuska było atakowane ś.p. Lecha Kaczyńskiego - grzmiał - do czego przyznał się Janusz Palikot na wykrywaczu kłamstw w wywiadzie dla "Super Expressu". Następnie rzecznik PiS-u skierował rozmowę na zachowanie Stefana Niesiołowskiego względem Ewy Stankiewicz. - Kiedyś tolerowany był Palikot, teraz tolerowany jest Niesiołowski - przekonywał - Platforma to partia, którą kieruje agresja i to nie jest nic nowego. Zasugerował także, że PO boi się tylko jednej siły politycznej w Polsce, która może jej zagrozić i jest to oczywiście Prawo i Sprawiedliwość. Hofman przyznał, że Jarosław Kaczyński za bardzo się uniósł przyrównując politykę Tuska do polityki Hitlera. - Nie obchodzą mnie wymówki Stefana Niesiołowskiego - dodał - światowa organizacja "Reporterzy Bez Granic" orzekła, że był to atak. Swoją wypowiedź zakończył pouczając prowadzącego program, że powinien wstawić się za koleżanką po fachu.
Stefan Niesiołowski w swoim stylu nazwał takie zachowanie rzecznika PiS "chamstwem". Nawiązując do wcześniejszego zarzutu Hofmana o napaść na dziennikarkę odpowiedział, że tłum związkowców (często pijanych) ubliżał mu, nazywając złodziejem i zdrajcą. - Jeśli mam przeprosić Ewę Stankiewicz za sformułowanie "Won do PiS-u", to Duda musi przeprosić mnie za obelgi, które wykrzykiwał tłum. Dodał także, że "Solidarność" działała na granicy przestępstwa. Za posłem Platformy ujął się Andrzej Rozenek. - Całe zdarzenie widział nasz poseł Jacek Kwiatkowski - przekonywał - nigdy nie widziałem, żeby ktoś nagrywał kogoś kamerą w tak nachalny sposób, dosłownie zaglądając za kołnierz.
Jacek Kurski również zaatakował Niesiołowskiego. Jego zdaniem poseł napadł dziennikarkę, a zapewnienia, że jej "nie dotknął" są kłamstwem. Zapowiedział, że Solidarna Polska będzie bronić Ewy Stankiewicz. Odnosząc się do wcześniejszej wypowiedzi Adama Hofmana powiedział, że Platforma nie boi się PiS-u, a nawet marzy o takiej opozycji. - To Solidarna Polska musiała powstać, żeby kraj miał prawdziwą prawicę - skwitował.
- Gdzie była policja? - zapytał posła Niesiołowskiego redaktor Lis - przecież wasz minister nią kieruje. Ten odpowiedział, że musieli wybrać mniejsze zło, gdyby policja interweniowała, mogłoby to się skończyć większą awanturą. Uznali, że lepiej przeczekać. Dodał także, że zostały przekroczone pewne polityczne granice, że nienawiść PiS-u z zimnej, zaczyna zmieniać się w gorącą.
Zimną krew zachował Adam Rozenek, który stwierdził, że agresja przenosi się poza Sejm. Porównał zaistniałą sytuację do sytuacji tuż przed zamachem na prezydenta Narutowicza. - Agresja, która wychodzi z sejmu przenosi się na społeczeństwo, głównie środowiska prawicowe - skwitował.
Swoje trzy grosze na koniec dorzucił Jacek Kurski, nazwany przez Hofmana koalicjantem PO i Palikota. - Polsce potrzebna jest pozytywna alternatywa - stwierdził Kurski - a takiej nie ma. Podzielił się także z widzami anegdotą, obrazującą Stefana Niesiołowskiego. Ma on być staruszkiem, który na ulicy bije parasolem przechodniów po kostkach, a tymczasem jego koledzy z Platformy okradają im kieszenie.
- Trzeba wygrać te wybory i znieść tę ustawę - zagrzmiał Adam Hofman na koniec debaty. Prowadzący dodał, że te wybory odbędą się dopiero za 3,5 roku.