Polska policja nie cieszy się najlepszą opinią. Nie znoszą jej kibice, związkowcy. Nie lubią jej kierowcy. Teraz do grupy rozczarowanych jej działaniem dołączyli parlamentarzyści. Podczas piątkowej manifestacji pod Sejmem, poseł Paweł Suski został pobity przez kilku związkowców na oczach funkcjonariuszy, którzy mimo jego prośby o pomoc nie zareagowali. Policja pozwoliła na zablokowanie Sejmu na kilka godzin, na bicie i uwięzienie posłów. Była bezradna czy obojętna? Niezależnie od odpowiedzi wygląda to niepokojąco.
Na policję coraz częściej narzekają również obywatele. A to z powodu licznych wpadek. Niezbyt dobrą reklamą przynoszą ewidentne wpadki, jak chociażby ta, kiedy weszli do mieszkania i pobili przypadkowych ludzi. Ogromny niesmak pozostawiają po osbie również manifestacje, jak ta z 11 listopada, kiedy wielu funkcjonariuszy przekroczyło granice, a
sprawy wymknęły się spod kontroli. Mimo to, policja chwali się, że radzi sobie coraz lepiej, że spada liczba przestępstw i skutecznie eliminuje chuligaństwo stadionowe.
Jakim cudem zatem, tak skuteczna i zdeterminowana policja, nie zapanowała nad piątkowym chaosem pod Sejmem? Przecież można było przewidzieć rozwój sytuacji przewidzieć. Reforma emerytalna budziła przecież skrajne emocje, a protesty związkowców były od dawna zapowiadane. Policja okazała się zupełnie bezradna, a nawet bierna, gdy związkowcy zaatakowali jednego z posłów Platformy Obywatelskiej - Pawła Suskiego.
Stali dwa metry ode mnie
Prokuratura poprowadzi śledztwo, które wyjaśni, czy w czasie demonstracji "Solidarności" pod Sejmem doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Poseł Paweł Suski chciał się przedrzeć przez blokadę związkowców. Kiedy pertraktacje nic nie dały, bo jak twierdzi Suski, protestujący byli agresywni i pod wpływem alkoholu, poseł próbował przejść przez barierkę. Wtedy został uderzony drzewcem od transparentu.
- Jeden z protestujących wymierzył mi cios kijem od transparentu. Sparowałem ruch ręką i na szczęście nic mi się nie stało. Dwa metry ode mnie stali funkcjonariusze. Widzieli, co się dzieje. Poprosiłem ich o pomoc, ale żaden nie zareagował. Nawet nie odpowiedzieli. Biernie przyglądali się całemu zdarzeniu - mówi w rozmowie z naTemat. Jak poseł podkreśla, był zaszokowany i zasmucony postępowaniem policjantów.
Agresywni związkowcy uderzyli go kilkukrotnie. Żaden z policjantów nie kiwnął nawet palcem. - Dziś słyszę tłumaczenia, że to nie był ich teren, że nie mieli rozkazu reagować, bo to podlegało pod jurysdykcję Straży Marszałkowskiej. To zaskakujące i śmieszne. Niezależnie od rozkazu policja nie spełniła swojego obowiązku. Nie zareagowali, kiedy ja-obywatel byłem bity - dodaje.
Co zawiodło?
Suski jest również rozczarowany bezradnością policji podczas całej blokady terenu Sejmu. - Przecież wiedzieli o planowanych protestach. Mogli uniemożliwić zablokowanie związkowcom budynku. Protestujący zawłaszczyli sobie barierki. Można było ich przecież jakoś spacyfikować i zostawić chociaż jedno przejście - twierdzi.
Przez blokadę i bezradność policji wielu parlamentarzystów, uwięzionych w Sejmie przez kilka godzin, spóźniło się na spotkania, pociągi, autobusy i samoloty.
Również poseł Suski spieszył się na ważne spotkanie. Jak na razie, nie zamierza jednak domagać się ukarania funkcjonariuszy. - Coś nie zagrało i trzeba to wyjaśnić. Póki co, chcę skorzystać i instytucji pytania w sprawach bieżących - dodaje. Poseł chce zapytać, jaka jest rola policji i czy może interweniować na terenie Sejmu.
Nie ma warunków i czasu
- Próbowałam to zrobić na miejscu. Straż sejmowa jednak w ogóle nie chciała wezwać policji, a potem twierdziła, że policjanci już z marszałkiem rozmawiali - wyjaśnia w wywiadzie z "SE"- Sama więc wykręciłam numer 997, przyszedł policjant i powiedział, że nie może przyjąć zgłoszenia, bo nie ma ku temu warunków ani czasu, i żebym się zgłosiła na Wilczą 21 - dodaje.
Falstart policji?
Policja, bardzo oszczędnie komentuje piątkowy protest "Solidarności" i ewentualne zaniedbanie funkcjonariuszy.
- Będziemy wyjaśniać wszystkie aspekty piątkowego zajścia pod Sejmem. Zarówno ewentualne naruszenie prawa przez prostujących, jak i działania policji. Na tym etapie postępowania, jest jednak za wcześnie na wyciąganie jakiś wniosków - zaznacza podinsp. Krzysztof Hajdas, zastępca rzecznika Komendy Głównej Policji.
Policjant zapewnia również, że wyjaśniona będzie również kwestia jurysdykcji na terenie Sejmu.
Poszukiwany spłonął żywcem otoczony kordonem policjantów. Przez żart w internecie
Podinspektor Hajdas zwraca uwagę, że niezależnie od tego, jak nie byłaby reakcja policjantów, są krytykowani - albo za to, że akcję podjęli, albo że jej nie podjęli.
- W każdej sytuacji, kiedy ocenia się postępowanie policji trzeba wziąć pod uwagę fakt, że nasza interwencja mogła mieć przeciwny efekt. Mogła zaszkodzić i doprowadzić do
eskalacji konfliktu. To, że nikt nie został od razu zatrzymany, nie oznacza, że policja zawiodła - podkreśla - Po wydarzeniach w Bydgoszczy 1,5 roku temu [po meczu finałowym Pucharu Polski doszło do starć kibiców z policją - red.] nikt nie został zatrzymany, bo mogło to doprowadzić do eskalacji wydarzeń. Do tej pory policja zatrzymała już kilkaset osób osób. Dowodzący akcją, zawsze musi wyważyć, czy podjęcie zdecydowanych kroków nie zaogni sytuacji. Zapewniam jednak, że policja wspólnie z prokuraturą dociera później do wszystkich podejrzanych - dodaje podinsp. Hajdas.
Skoro policja niezwykle często reaguje po fakcie, jak mamy jej ufać i czuć się bezpiecznie? Wystarczy wejść na naszą stronę, żeby zobaczyć, ile osób dziennie zatrzymujemy - odpowiada funkcjonariusz.