Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta

"Jeśli już przywołujemy Hitlera do nazywania politycznych konkurentów, to co może być dalej. Jeśli już słowo zdrajca uległo dewaluacji, to do jakiego katalogu inwektyw trzeba będzie teraz sięgać". Katarzyna Kolenda-Zaleska w felietonie zauważa, że kolejne granice zostały już przekroczone i nawołuje, by media ignorowały awanturujących się polityków.

REKLAMA
Jest jednak jasna strona, którą dziennikarka zaznacza już na samym początku. Bo jak pisze Kolenda-Zaleska, okazuje się, że można. Można mieć własne zdanie, ale nie obrzucać się przy tym obelgami na każdym możliwym kroku. Chodzi o bojkot Mistrzostw Europy po stronie ukraińskiej. Zdania były co prawda różne, ale "nie skierowane ostrzem w stronę politycznych przeciwników by im dokopać".

Nie reagują, kiedy biją posła, pałują przypadkowych ludzi i aresztują niewinnych. Czy policji można jeszcze ufać?
Ta idylla jednak szybko się skończyła, bo trwała "zaledwie jedną chwilkę". Wydarzenia z piątkowego głosowania nad reformą emerytalną były powrotem do "normalności". Kolenda-Zaleska wylicza politykom słowa, które padały w zeszłym tygodniu z sejmowej mównicy. "Za chwilę wyczerpie się zasób epitetów, które do tej pory uznawaliśmy za obraźliwe" - czytamy na łamach "Gazety Wyborczej".
Dziennikarka zaznacza, że nie bez winy są w tym wszystkim dziennikarze, dla których "im smakowitsza wypowiedź, tym lepiej". Sęk w tym, że według Katarzyny Kolendy-Zaleskiej może to właśnie oni - dziennikarze - powinni być "mądrzejsi" i ustalić jakąś nieprzekraczalną granicę. "Ignorujmy tego typu wypowiedzi. Może politycy przestaną nimi szermować, skoro nikt tego nie pokaże i nikt o tym nie napisze".
Bojkot, nie Euro, ale Stefana Niesiołowskiego zapowiedziała wczoraj duża grupa prawicowych dziennikarzy. To efekt zajścia pomiędzy posłem a dziennikarką Ewą Stankiewicz.
Według autorki nie ma powodów do obaw, że wtedy będzie "nudno". Bo w sprawie Tymoszenko pokazaliśmy, że tak jak w innych krajach za granicą, nudno być nie musi przy jednocześnie przyzwoitym poziomie.
Cały felieton przeczytasz w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".