Wizja Grzegorza Brauna jest iście futurystyczna, ale jakże śmiała. Wyobraźni, trzeba przyznać, mu nie brakuje. Swoją wizję Polski jako monarchii, reżyser i były kandydat na prezydenta RP, przedstawił w Poznaniu, podczas Międzynarodowego Kongresu dla Społecznego Panowania Chrystusa Króla. Przywitała ją burza oklasków.
Grzegorz Braun najchętniej widziałby na tronie Jezusa Chrystusa, ale sam przyznał, że jego intronizacja na króla Polski jest w demokratycznym państwie niemożliwa. – Byłoby cudem, gdyby posłowie padli na kolana przed Panem Bogiem. Ale to się nie zdarzy – mówił podczas kongresu. Szybko jednak znalazł inne rozwiązanie. Trzeba demokrację zastąpić monarchią i wtedy król Polski mógłby intronizować Chrystusa.
Skąd jednak wziąć króla? Wizja jest prosta. – Pod koniec trzeciej wojny światowej z jakiegoś bunkra w rejonie Doliny Chochołowskiej rusza kolumna wozów opancerzonych w kierunku Krakowa. Komandosi – jak w amerykańskim filmie "Helikopter w ogniu" – mają noktowizory i karabiny. Wcześniej musieliby modlić się przykładnie, chodzić do szkoły i na strzelnice. I wjeżdżają na Wawel, bo władza upadła – opowiadał Braun. Potem następuje koronacja Kazimierza Odnowiciela III. A rządzący Polską ”odlatują do ciepłych krajów z walizkami pełnymi pieniędzmi".
Na razie jednak, jak przekonywał trzeba edukować społeczeństwo. Głównie pod hasłem ”Kościół-szkoła-strzelnica”, by msze święte nie były dla dzieci egzotyką. A strzelnica po to, ”bo nie da się tego na dłuższą metę załatwić gawędzeniem”.
O związkach Grzegorza Brauna z Bogiem głośno było przed ostatnimi wyborami prezydenckimi. Tak zapewniali jego zwolennicy przekonując słowami: ”Głosujcie na Grzegorza Brauna, gdyż on jest wybrany przez samego Boga Ojca i to spowoduje uhonorowanie mnie na króla Polski, a ocalejecie wy i świat". Ich zdaniem Jezus miał zagrozić Polakom, iż odrzucenie kandydatury "katolickiego prezydenta Polski" Grzegorza Brauna będzie wiązało się z wybuchem wojny, która doprowadzi do upadku nie tylko Polskę, ale i inne państwa świata.
W wyborach prezydenckich poparło go 124 tysiące Polaków. Jego wystąpienia w Poznaniu słuchało około 100 osób.