Po długim weekendzie wszyscy górale zacierają ręce z zadowolenia. Powody są, gdyż przybyło tyle ludzi, że – jak pisały lokalne media – zabrakło miejsca na Giewoncie. Restauracje na Krupówkach pękały w szwach, stragany pod Gubałówką przeżywały oblężenie, nie mówiąc o tradycyjnych korkach na Zakopiance. Pytanie, co by było, gdyby na Zakopane ruszyli jeszcze ci, którzy w ostatnich latach skutecznie się do niego zrazili? Czy górale nadal udawaliby, że problemu nie ma?
Zakopane od lat pęka w szwach. Nie dość, że dojechać ciężko, to przez centrum również nie sposób normalnie się przebić. Wszędzie ciasno, mało parkingów. A na Krupówkach odpust. Podziwiam tych, którzy choć na kilka dni tam jadą. Ja kocham Tatry i kiedyś jeździłam tam tak często, jak to było możliwe. Ale od kilku lat na myśl o podróży dostaję gęsiej skórki. Zimą dwa razy robiliśmy z rodziną podchody, by z Bukowiny wyskoczyć do Zakopanego. Raz na Zakopiance spędziliśmy dwie godziny i nie dojechaliśmy nawet do Poronina. Zawróciliśmy. Drugi raz pojechaliśmy przez Łysą Polanę. I tam też utknęliśmy.
Dlatego oburzam się, gdy słyszę, że górale znów protestują. Że nie robią nic – albo przynajmniej takie stwarzają wrażenie – by na Podhalu było lepiej. Że po raz kolejny pokazują, iż są inni i zachowują się tak, jakby wolno im było więcej niż reszcie Polski. Kłótliwi? Aroganccy? A może mi się tylko tak wydaje? Może powinniśmy brać przykład z tej ich charakterności? Honoru i walki o swoje?
– Media od pewnego czasu nas szkalują. Traktują jak oszołomów, chytrusów, pijaków. Pokazują nas jako ludzi niedouczonych. Ale my nie pozwolimy się szkalować. Nie życzymy sobie, aby w ten sposób się o nas wyrażano. Korki na Zakopiance? A gdzie korków nie ma? Zjeździłam cały świat i nigdzie nie widziałam, żeby do kurortu prowadziła czteropasmówka! – mówi naTemat oburzona Józefa Chromik, prezes Federacji Ochrony Podhala.
Wyburzą domy, zabiorą ziemię
Droga to tylko jeden z tych newralgicznych problemów. Nie wiadomo, kiedy powstanie. Wiadomo, że górale nie godzą się na czteropasmówkę, która mogłaby biec do granicy ze Słowacją. Jak mówią, taka droga możliwa jest tylko do Nowego Targu. Potem godzą się tylko na dodatkowy, trzeci pas. – Czy pozwoliłaby pani, żeby wyburzono pani dom? A budowa czteropasmówki oznaczałaby wyburzenie aż 300 domów. Na to naszej zgody nie ma – grzmi Józefa Chromik. Przebudowa odcinka Lubień-Rabka ma się zacząć w przyszłym roku. Kiedy dalsze odcinki? Nie wiadomo.
Rozmawiamy po długim weekendzie, w chwili gdy lokalne media znów wałkują temat tzw. prawa szlaku, czyli projektu ustawy, która umożliwiałaby udostępnianie prywatnych terenów na cele turystyczne. Wbrew woli właściciela terenu, gmina mogłaby przejąć jego ziemię np. pod budowę nowych wyciągów narciarskich, ścieżek rowerowych czy parków linowych.
Z punktu widzenia turysty, takie rozwiązanie może pozwoliłoby rozwinąć infrastrukturę Zakopanego? Unowocześnić ją? Zbudować więcej wyciągów? W końcu wszyscy wiedzą, że na narty jeździ się już do Białki Tatrzańskiej i w okoliczne miejscowości, a Zakopane coraz bardziej traci jako kurort narciarski. Ustawa leży od 10 lat. Jednak dziś temat znowu wraca, a górale gotują się z wściekłości.
Pytanie o prawo szlaku przypomina wkładanie kija w mrowisko. Ustawa w opinii górali to nic innego, jak wywłaszczenie. Innej wersji nie przyjmują. – Mówicie, że jesteśmy niedouczeni? Otóż górale są bardzo wykształceni. Gdyby nie byli, nie doszliby do tego, jak władze kombinują z tą ustawą. Dlatego się postawili i mówią, że po trupach, ale ziemi nie oddadzą! – mówi Józefa Chromik.
Wojna na całego
Tu trzeba wspomnieć o jeszcze jednym góralskim proteście – przeciwko sprzedaży Polskich Kolei Linowych spółce Polskie Koleje Górskie S.A., w której 90 procent udziałów ma spółka zarejestrowana w Luksemburgu. Na to zgody na Podhalu od początku nie było. – Spółka z obcym kapitałem po cichu wykupiła polskiej koleje. Teraz potrzebna jest jej ziemia. Dlatego chcą ją przejąć, a my jej nie oddamy! – mówi Józefa Chromik.
– A zatem wojna? – pytam. – Oczywiście! I to bardzo poważna wojna. I pewnie ostateczna, bo mamy dość manipulowania ustawami o wywłaszczeniu. Dość nękania nas! Taka ustawa może być tylko przyjęta w sytuacji, gdy chodzi o cel publiczny. Ale ślizganie na nartach nie jest przecież celem publicznym.
Zakopane narciarsko umiera
No dobrze. A dlaczego zatem w Zakopanem nie mogą powstać nowe wyciągi? Nowe trasy narciarskie? Te, które istnieją, są rozproszone. Nic dziwnego, że Polacy wolą Białkę, gdzie – jak na polskie warunki – tych tras jest sporo w jednym miejscu. Dlaczego z Zakopanego wciąż dochodzą głosy, że górale w Zakopanem się kłócą, nie mogą dojść do porozumienia, stąd nowych wyciągów brak?
– Jak to nie ma wyciągów? A Bukowina, Białka, Harenda, Małe Ciche? One powstały bez tej ustawy, więc po co w ogóle takie prawo? Teren w ogóle jest przeinwestowany w wyciągi. Poza tym mamy ocieplenie klimatu i stoki południowe w ogóle nie mają racji bytu. Poza tym woda. Potrzebna jest do naśnieżania, ale my potrzebujemy jej też do prowadzenia działalności gospodarczej. A w Poroninie wszyscy doszli do porozumienia w sprawie budowy wyciągu. Tylko inwestora brak – tłumaczy Józefa Chromik.
Jak informuje "Gazeta Krakowska", burmistrz Zakopanego osobiście zaangażował się w konsultacje z mieszkańcami i przekonuje ich do budowy stoków w mieście. Chodzi o cztery nowe wyciągi na stokach niedaleko Harendy.
– Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że Zakopane narciarsko umiera. Od kilku lat zimą przyjeżdża do nas coraz mniej turystów. Nic dziwnego, skoro nie mają gdzie jeździć na nartach. Wolą Białkę czy Jurgów, gdzie powstała odpowiednia infrastruktura. Tam górale zarabiają na turystach zimą – mówi gazecie Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego.
Taka nasza tradycja, te protesty
Przykłady głośnego "nie" górali można mnożyć. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło ”górale protestują”. I? Protestują przeciwko budowie nowego mostu na rzece Biały Dunajec, przez co od trzech lat w tym miejscu robi się największy zator, bo ruch odbywa się w sposób wahadłowy. Protestują przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu, który według nich wprosił się w kwietniu na Zjazd Karpacki, który nota bene objął swoim patronatem. Protestują przeciwko pokazywaniu Giewontu bez krzyża, bo taką okładkę zamieścił magazyn ”Welcome to Cracow”. Protestują też przeciwko ingerowaniu w ich tradycje – zwłaszcza w obronie oscypka i koni wożących ceprów do Morskiego Oka. Gdy jeden z koni padł, media pisały o góralach wprost: "rzeźnicy".
– Taka nasza tradycja, te protesty. Już za zaboru austriackiego przodowaliśmy w awanturnictwie – mówiła "Newsweekowi" Maria Gruszkowa, szefowa Stowarzyszenia Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego.
Swego czasu górale protestowali też przeciwko organizacji Tour de Pologne pod Wielką Krokwią. Albo co ciekawe – pisaliśmy o tym kilka dni temu – również przeciwko ustawie, która narzuca gminom prowadzenie programu pomocowego ofiarom przemocy w rodzinie. Jak się okazuje, Zakopane jest jedyną gminą w Polsce, która nie tylko takiego programu nie realizuje, ale w dodatku zaskarżyła ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego nie reaguje na apele polityków? Dlaczego mimo negatywnej dla niej opinii Trybunału, wciąż gra na nosie władzom w Warszawie? – Znamy swoją wartość, jesteśmy przywiązani do naszej ziemi. Każdy ma prawo protestować w obronie własnego domu i ziemi – powtarza Józefa Chromik.
Walka z góralami to jak walka z wiatrakami. Chyba nie pozostaje nic innego. Albo nie przyjeżdżać wcale, albo zamknąć oczy i dalej męczyć się w tych korkach....W końcu takie góry mamy tylko jedne.