
Kolejne doniesienia w sprawy wycieku akt ws. afery podsłuchowej. "Rzeczpospolita" ustaliła, w jaki sposób śledczy dowiedzieli się, kto wykonał fotokopie dokumentów. Dziennik cytuje także zaskakującą tezę, jakoby Stonoga mógł działać na zlecenie agencji PR-owej.
REKLAMA
Śledczy wytypowali adwokata dzięki wskazówkom, które znaleźli zdjęciach. Jak mówi dziennikowi osoba znająca szczegóły śledztwa, udało się to dzięki szczegółom, które było widać na zdjęciu np. biurko.
Najważniejsza była jednak przepustka adwokata, która na jednym ze zdjęć jest widoczna na biurku – wraz z numerem i napisem ”adwokat”. Nie jest to naturalnie kluczowy dowód, ale dał mocny punkt zaczepienia w dalszym śledztwie. Jeden ze śledczych powiedział "Rzeczpospolitej" również, że pewne poszlaki wskazują na to, że Stonoga był tylko wykonawcą pewnego zlecenia. – Które realizowała zaangażowana do tego firma PR – zdradził.
Fotografie akt zamieściła na Facebooku związana ze Zbigniewem Stonogą "Gazeta Stonoga". Upublicznione dokumenty zawierają m.in. zapiski kelnerów, którzy zakładali podsłuchy, zeznania przesłuchanych osób oraz ich dane osobowe. Wyciekły nawet dane szefa CBA Pawła Wojtunika.
Jak ustalił RMF FM dostęp do akt mieli zarówno pracownicy prokuratury, jak i ABW. Zgodą na wykonywanie fotokopii mieli również niektórzy podejrzani oraz poszkodowani. Do zgody dołączono informację o odpowiedzialności karnej za ich opublikowanie.
Źródło: Rzeczpospolita
