Polska edycja programu "Perfekcyjna pani domu", puszczanego na TVN Style, zdobywa coraz większą popularność. Kobiety uczą się tam, jak efektywniej sprzątać, przyjmować gości i zarządzać domem. I jak w większości programów tego typu, wszystkie te obowiązki zrzuca się na kobietę. Utwierdzanie szkodliwego stereotypu? A może jest wiele kobiet, którym przyjemność sprawia bycie "kurą domową"?
TVN Style na jesieni wyemituje drugi sezon "Perfekcyjnej pani domu" - podaje portal wirtualnemedia.pl. Jak piszą specjaliści od mediów, władze stacji są bardzo zadowolone z wyników pierwszej edycji. "W programie dużo się dzieje, oprócz samych porad jest dużo życia" - mówi Wirtualnym Mediom Małgorzata Łupina, dyrektor kanału.
Czyżby kobietom sprawiało przyjemność sprzątanie, gotowanie i prasowanie, a feminizm był w odwrocie? Nic takiego. Feministki program oceniają negatywnie, ale zaznaczają, że macierzyństwo i prowadzenie domu jak najbardziej można promować w telewizji - byle uczciwie.
Już od nazwy bije stereotyp
- Jest taki angielski program "Porządek musi być", który nie zwraca uwagi na płeć, tylko na obowiązki. Zaś "Perfekcyjna…" już w nazwie narzuca model, w którym kobieta zajmuje się domem - zwraca uwagę Anna Dryjańska z Feminoteki. I przypomina, że nie tylko kobiety powinny i prowadzą dom.
- Utwierdza szkodliwy stereotyp, w którym na barki kobiety zrzuca się wszystkie prace domowe i odpowiedzialność za dom - ocenia Sylwia Chutnik z Fundacji Mama. - A przecież w prowadzeniu domu nie chodzi tylko o ścieranie kurzy, ale też zarządzanie całością: przyjmowanie gości, szykowanie świąt itd. W tym programie cały ten proces przypisuje się kobietom - podkreśla Chutnik. Nasza rozmówczyni dodaje, że "nie rozumie, czemu mają to robić kobiety albo tylko kobiety, ale "Perfekcyjna…" takie podejście podtrzymuje". - My staramy się z takimi stereotypami walczyć, ale takie programy to utrudniają. Chociaż same porady tam zawarte są dobre i przydatne - dodaje szefowa Fundacji Mama.
"Kura domowa" fajna?
Czyżby więc kobiety oglądające program TVN Style to tylko konserwatystki lub osoby wychowane jeszcze w modelu "wszystko na barki kobiet"? Bynajmniej. Młode dziewczyny również odnajdują przyjemność w zarządzaniu i zajmowaniu się domem. - Potrzebuję obu płaszczyzn, pracy i domu. Chcę mieć w najbliższej przyszłości dzieci, obecnie lubię gotować, to mnie relaksuje, nie mam nic przeciwko sprzątaniu - mówi nam 25-letnia Anna.
Hanna Lis w pierwszym wpisie na swoim blogu w naszym serwisie pisze, że "poza newsami, poza Polską taką czy inną, (…) kręci mnie dom. Kręci mnie lodówka, garnki, noże, piec, kuchenka". Dziennikarka podkreśla, że gotowanie ją odpręża i "pozwala być bliżej tych, których kocha".
Inna nasza rozmówczyni, 26-letnia Natalia, dodaje, że "nie ma nic przeciwko siedzeniu w domu". Stawia tylko jeden warunek partnerowi, który musi zostać spełniony, by ona zmywała i odkurzała z radością. - Nie przeszkadza mi sprzątanie czy gotowanie. Ale musi być od tego oderwanie w postaci pracy. Poza tym, kobieta musi się dzielić obowiązkami z mężczyzną, bo inaczej ma zbyt dużo na głowie - mówi nam Natalia. Młoda kobieta dodaje też, że "podejście "kariera albo dom" dawno się zużyło". - Tak było 5-10 lat temu, że jak kobieta chciała odnosić sukcesy w pracy, to musiała zrezygnować z domu. Dziś już nie musi, wystarczy, że podzieli się obowiązkami domowymi - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Skończmy ze schematem
Co więc złego jest w "Perfekcyjnej pani domu", skoro kobiety często lubią swoje obowiązki?
Jak tłumaczy Anna Dryjańska, kwestie są dwie. Po pierwsze, to kolejny program, który wszystkim obarcza kobietę. Po drugie, promowanie takiego podejścia prowadzi do błędnego koła. - Utwierdzanie tego stereotypu może powodować, że pełnienie roli pani domu stanie się zajęciem całodobowym. Pytanie tylko, czy wychuchany dom ma być priorytetem kobiet?
Oczywiście, niektóre kobiety mogą tego chcieć, i nie ma w tym nic złego, ale pokazywanie im żeby dążyły do ideału, którego praktycznie nie da się osiągnąć, dobre nie jest - komentuje Dryjańska.
Członkini Feminoteki podkreśla, że wszystko w porządku, jeśli kobiety same decydują się na pozostanie w domu. Gorzej, jeśli muszą to robić wbrew swojej woli. - Wiele kobiet jest zmuszanych do tej roli, bo nie mają innego wyjścia, nie mogą znaleźć pracy. I tak w kółko jesteśmy utwierdzane w tych rolach, które wykreował dawno temu między innymi zamknięty rynek pracy - tłumaczy Dryjańska.
Do tego dochodzi jeszcze jeden aspekt: presja społeczną, powstała w wyniku stereotypu.
- Wiele feministek jest matkami, żonami, i my nie protestujemy przeciwko macierzyństwu, wręcz przeciwnie - zaznacza Anna Dryjańska. - Promujemy tylko wolność wyboru: jeśli chcesz być matką, to bądź, ale jeśli nie chcesz, to niech nikt nie wmawia ci, że przez to nie jesteś kobietą, bo nie gotujesz i nie sprzątasz - mówi nasza rozmówczyni. - Chcemy skończyć z tą presją na macierzyństwo i prowadzenie domu, żeby to były wybory świadome, a nie wywołane naciskami z zewnątrz.
Niedoceniane kapłanki
Świadomy wybór ma się wiązać z jeszcze jedną kwestią: przyszłością i niezależnością od męża. Bardzo często bowiem kobiety poświęcają całe życie na wychowanie dzieci i prowadzenie domu, ale jeśli mąż odejdzie lub coś mu się stanie, to zostają same - bez pieniędzy, emerytury, ubezpieczenia. - Niby przedstawia się kobiety jako te kapłanki ogniska domowego, ale tak naprawdę często jest to zniewolenie finansowe - ocenia Dryjańska. - Szkoda, że nie ma programów z drugiej strony, które pokazują, że nie trzeba siedzieć cały dzień w domu, że można podzielić te obowiązki i zająć się też pracą - dodaje feministka.
Sylwia Chutnik podkreśla z kolei, że feministki mają świadomość, że niektóre kobiety lubią siedzieć w domu i być "kurą domową". I bynajmniej nikt im tego nie broni ani nie zniechęca. Kwestią jest to, że pracę tych kobiet się ignoruje i bagatelizuje. - To praktycznie szara strefa pracujących kobiet, ale niedocenianych. Często nie słyszą nawet "dziękuję" - wskazuje Chutnik. I właśnie o tę zmianę - zapewnienia kobietom świadczeń socjalnych i bezpieczeństwa na wypadek odejścia męża - walczą feministki. - Jeśli już kobiety decydują się na pozostanie w domu kosztem pracy, to chcemy, by miały zapewnione emerytury, ubezpieczenia, docenienie takiego wyboru - tłumaczy Anna Dryjańska.
Jak połączyć dom z pracą
Wbrew pozorom, wychowywanie dzieci, sprzątanie, gotowanie i pracowanie naraz jest możliwe. Ale nie w modelu kompletnego poświęcenia kobiety, jak często się to przedstawia, ale partnerstwa w rodzinie. Sztukę tę opanowała posłanka PO Agnieszka Pomaska i, jak mówi, wychodzi jej to całkiem dobrze. - Myślę, że obowiązkami trzeba dzielić się z mężem, partnerem. To klucz do tego, żeby wszystko poprawnie funkcjonowało - mówi nam parlamentarzystka Platformy. Pomaska zaznacza, że "kobiety nie można obarczać obowiązkiem organizowania czasu dzieciom i zajmowania się domem". - Mamy nie muszą wszystkiego robić i nie rozumiem czemu kobietę przedstawia się jako zajmującą się wszystkim - dodaje posłanka. - Przy czym większość kobiet, które narzekają na zbyt dużo obowiązków, mają najczęściej problem z tym, że partnerzy im nie pomagają.
Słuszność takiego podejścia potwierdza Sylwia Chutnik. - Sprzątajmy, uczmy się jak to robić, zajmujmy się domem, ale razem z mężczyznami, na zasadzie partnerstwa, a nie przypisujemy tę rolę tylko kobietom - radzi szefowa Fundacji Mama.
- Nadszedł czas na to, by podjąć się tego tematu. Partnerstwo to element dorosłości i jeśli ktoś decyduje się na założenie rodziny, to musi mieć świadomość wszystkich tego konsekwencji - stwierdza nasza rozmówczyni. Chutnik podkreśla, że "prace domowe po prostu trzeba wykonywać i nie ma co się zastanawiać, czy ktoś je lubi, czy nie". - Rzecz w tym, by uświadamiać ludziom, że obowiązki te nie mogą spoczywać tylko na kobietach - podsumowuje Chutnik.