O tym, że ze szpitala można wyjść bardziej chorym, niż się do niego przyszło wiadomo nie od dziś. Oczywiście nie chodzi tu o leczenie choroby, która spowodowała hospitalizację, ale o to czym możemy zakazić się w placówce szpitalnej.
Brak zakażeń szpitalnych w placówce to mit. Mogą być jedynie niemonitorowane. Natomiast kluczem do zmniejszenia takich zakażeń jest zwyczajne przestrzeganie zaleceń sanitarno–higienicznych. Wydawałoby się, że w XXI wieku mycie rąk, zakładanie rękawiczek to norma okazuje się jednak, że nie jest to oczywiste.
Roczne dziecko pani Joanny zachorowało na zapalenie płuc. Choroba była tak poważna, że lekarz wypisał skierowanie na oddział dziecięcy dużego szpitala na terenie wschodniej Polski. Szpital był placówką wielokrotnie nagradzaną w ogólnopolskich rankingach.
– Byłam przerażona, moje dziecko nigdy tak poważnie nie chorowało, ale lekarze w szpitalu uspokoili mnie, że wszystko będzie dobrze a córka niebawem dojdzie do siebie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że musiałam drżeć o jej zdrowie przy każdym zabiegu pielęgniarskim.
Gdzie są rękawice?
Na początku pani Joanna zdziwiła się kiedy dziecku zakładano wenflon. Pielęgniarka robiła to bez rękawiczek jednorazowych. – Pomyślałam, że może takiemu małemu dziecku łatwiej znaleźć żyłę bez rękawic, ale i tak nie podobało mi się to.
Później było już tylko gorzej. Pani Joanna zauważyła, że pielęgniarki owszem noszą rękawice jednorazowe, ale nie zmieniają ich pomiędzy pacjentami. Chronią więc siebie przed ewentualnym zakażeniem, ale nie dzieci z oddziału.
– Zwróciłam uwagę, że pojemnik z rękawicami nie bardzo się opróżniał. Pielęgniarki narzekały, że mają za duże rękawice. Ewidentnie było coś nie tak. Poprosiłam pielęgniarkę, żeby przed wykonaniem zabiegu mojemu dziecko zmieniała rękawice. Nie była zadowolona, a po oddziale rozniosło się, że jestem roszczeniową mamusią.
– Nie mogłam też patrzeć jak podłączają mojemu dziecku pompę do podawania leku bez dezynfekcji końcówki tego urządzenia. A urządzenie stało w ogólnodostępnym miejscu, mógł je dotykać każdy, mogło ulec różnym zanieczyszczeniom.
Córka pani Joanny wyzdrowiała i prawdopodobnie nie zaraziła się niczym, ale nie zawsze tak bywa. Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) szacowało w ubiegłych latach, że rocznie u 5-6 proc. chorych dochodzi do zakażeń szpitalnych. W sumie jest ich 3,2 mln, a 37 tys. kończy się śmiercią. Można zakazić się bardzo różnymi drobnoustrojami zaczynając od gronkowca, przez HCV, kończąc na bakteriach opornych na leczenie dostępnymi antybiotykami.
Trzeba zwracać uwagę
Oczywiście nie możemy zapominać, że obsada pielęgniarska na wielu oddziałach jest mniej niż skromna, ale mimo wszystko większość pielęgniarek przestrzega procedur i na pierwszej linii skutecznie walczy z zakażeniami szpitalnymi. Nie można tu generalizować. Jednak opisywana historia pokazuję, że musimy trzymać rękę na pulsie i zwracać uwagę na to, czy procedury medyczne są wykonywane zgodnie ze standardami sanitarno–higienicznymi. Zawsze kiedy mamy wątpliwości możemy nie zgodzić się choćby na wykonanie zastrzyku.
Zdaniem Jana Bondara, rzecznika Głównego Inspektoratu Sanitarnego w przypadku, kiedy uważamy, że standardy higieniczne w szpitalu czy przychodni odbiegają od normy, w pierwszej kolejności należy zgłosić sprawę kierownikowi placówki, ewentualnie w szpitalu zespołowi ds. zakażeń szpitalnych. Jeśli to nie pomoże możemy zwrócić się ze skargą do organu założycielskiego szpitala lub do NFZ, jeśli placówka ma podpisany z Funduszem kontrakt. Można również poskarżyć się Rzecznikowi Praw Pacjenta lub Inspekcji Sanitarnej.
Rzecznik zwraca uwagę, że na dbaniu o standardy sanitarno–higieniczne w placówkach ochrony zdrowia dobrze się wychodzi.
W sytuacjach kiedy nie są przestrzegane standardy warto też zgłosić sprawę do NFZ.
– Pacjenci odpuszczają, nie zgłaszają nieprawidłowości. A w takich sytuacja warto złożyć skargę do wydziału skarg i wniosków swojego oddziału NFZ – tłumaczy nam Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ.
Zakażenie szpitalne to duży problem dla lecznicy. Naraża ją choćby na koszty odszkodowania. Warto zapobiegać, tym bardziej, że obecnie w sądzie pacjent nie musi udowodnić, że został zakażony w placówce, sądowi wystarczy uprawdopodobnienie zakażenia.