W polskich kościołach można się czasem poczuć, jak na tureckim kazaniu. Bywa, że księdza z ambony ponosi, a zamiast nawoływania do miłosierdzia, wierni słyszą... sami wiecie. Można wtedy odwrócić się na pięcie i wyjść, ale my polecamy przyjrzeć się liście najgorszych typów księży i ich homilii. Bywa śmiesznie, strasznie, a czasem zaskakująco.
Siedzący w kościelnej ławce wierni na pewno nie przychodzą po tani populizm - ten przecież na co dzień, w nielimitowanych ilościach serwują nam politycy. Mimo tego, w kościelnych murach można liczyć na solidną dawkę kazuistyki najwyższych lotów.
Wśród kościelnych hierarchów istnieje jakiś rodzaj silnej pokusy, żeby komentować bieżące sprawy społeczno-polityczne. W połączeniu z fantazją księdza w sutannie, często otrzymujemy wybuchową mieszankę, od której nie rozjaśnia się w głowie, ale można za to poczuć przemożną chęć, żeby wrzasnąć niczym opętany.
Ten rodzaj księży nie może się powstrzymać, a wątkami biblijnymi swobodnie szafuje na równi z drażliwymi sprawami światopoglądowymi i najświeższą polityką. Poucza też, jaką postawę przyjmować w wyniku zaistniałych okoliczności. Nie używa do tego delikatnej perswazji - jego argumentacja nie pozostawia wyboru: albo jesteś po stronie Kościoła, albo wypadasz z gry, gdzie stawką jest wieczne zbawienie.
Ostatnio dominuje temat obyczajowości. Gender, antykoncepcja, in vitro, aborcja - to właśnie jedne z chętniej omawianych z ambony zagadnień. Wplatając takie wątki homilii zasłynęło już wielu księży – nie tylko takich z wiejskiej parafii, gdzie do wybryków duchownego zdążono się przyzwyczaić, ale również na szczytach kościelnej hierarchii.
Arcybiskup Stanisław Gądecki, poznański metropolita i przewodniczący Episkopatu Polski to typowy przedstawiciel kleru populistycznego - od dawna słynie z bezkompromisowych wypowiedzi. To właśnie on niedawno prosił bezdzietne pary o to, żeby nie ulegałī pokusie użycia "złych i niegodnych metod poczęcia dziecka".
Ostrzega też przed zgubną ideologią gender, która u tego hierarchy ma wygląd groźnej hydry. – Obecnie groźnym wyzwaniem jest - lansowana pod płaszczykiem programu równościowego - ideologia genderyzmu. Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki. Pociągające jest również hasło, że wszyscy ludzie są sobie równi i mają prawo do szczęścia – mówił abp Gądecki.
Z bardziej znanych postaci w Kościele, na miano księdza-populisty w pocie czoła pracuje jeszcze m.in. ks. Dariusz Oko, który z nieustającą swadą w swoich wypowiedziach przemyca groźbę piekła dla tych, którzy nie będą pielęgnować rodziny, tak jak rozumie to Kościół. A raczej ta część wspólnoty kościelnej, którą on reprezentuje.
Typ: ksiądz intelektualista
Ten typ jest na pewno przyjemniejszy w obejściu, ale za to mniej zrozumiały. Ksiądz-intelektualista solidnie przykładał się do nauki w seminarium, a do wiernych przemawia nie jak do zwykłych ludzi, ale osób z gruntownym przygotowaniem teologicznym.
– Kiedyś usiadłem na kazaniu księdza znanego z tego że mówił bardzo intelektualne kazania. Przez 15 minut naliczyłem 47 wyrazów brzmiących tak że bez słownika ani rusz. A ludzie siedzą jak na tureckim kazaniu i marzą tylko o tym, żeby wreszcie skończył. Skupieniu i umocnieniu wiary nijak to nie służy – pisze jeden z uczestników mszy na swoim blogu.
Jeśli przypadkiem w kościele trafimy na kazanie lub homilię takiego kapłana, musimy mieć się na baczności. Po kilku próbach zrozumienia tego, co mówi ksiądz-intelektualista, zazwyczaj odpuszczamy, a przypadki zaśnięcia na mszy nie należą wcale do rzadkości.
A przecież do niezrozumiałej homilii często dochodzi jeszcze monotonna i nudna intonacja księdza, co dodatkowo komplikuje sprawę. – Choćby człowiek ukłuł się szpilką, to i tak, po dwóch, po trzech minutach jego myśl już jest nad Odrą, nad Bugiem czy nad jakaś inną rzeką w Polsce. Znam księży, którzy ogłoszenia parafialne, lekcje, ewangelie i kazanie głoszą w jednakowymi całostkami intonacyjnymi: te te te te te te, te te te te te te. To nie zaintryguje, nie zaciekawi! – mówił niedawno prof. Jan Miodek, językoznawca.
Typ: ksiądz wpadka
Księża często nie potrafią uniknąć niezręczności wynikającej z okoliczności. Np. na ślubie, który dla pary młodej może być niezapomnianym dniem nie tylko z powodu wstąpienia w związek małżeński, ale z powodu niewyparzonego języka księdza.
Takie faux pas kapłana nie jest niczym wyjątkowym. – Byłam kiedyś na ślubie mojej znajomej. To, co powiedział ksiądz wzbudziło powszechną konsternację wśród gości, ja również - nie ukrywam - stanęłam jak wryta. Ksiądz życząc młodej parze szczęścia dodał, że jeśli świeżo poślubiona żona będzie spała w innym łóżku niż mąż, to automatycznie stanie się cudzołożnicą. Oznacza to, że nawet jeśli będzie spała w hotelowym łóżku, bo wyjedzie np. na delegację, to i tak będzie potępiona – opowiada Agata, znajoma pary młodej.
Podobne gafy i niezręczności przytrafiają się księżom również na pogrzebach - czyli uroczystościach, na których niestosowne zachowania są najmniej pożądane. Niedawno taka sytuacja miała miejsce w Zarzeczu. Na pogrzebie mężczyzny - ojca czterech strażaków, miejscowy ksiądz - Stefan Czermiński zwyzywał żałobników od alkoholików.
Rodzina zmarłego poczuła się dotknięta, a sprawa duchownego trafiła na biurko kurii. – Stojąc już nad grobem ksiądz zaczął krzyczeć, wygłaszać tyrady na temat tego, jak bezwartościowy i na pokaz był to pogrzeb. Mówił o tym, że strażacy przyszli się tylko pokazać. Grzmiał, że mundurowi nie przystąpili do komunii – mówili żałobnicy o zachowaniu duchownego w rozmowie z dziennikarzami "Gazety Zachodniej".
Typ: ksiądz liczykrupa
Żywiołem tego rodzaju księży nie są płomienne przemówienia z ambony. Ich specjalizacja to kazania na temat tego, co jeszcze trzeba wyremontować w kościele. A wyremontować zazwyczaj trzeba naprawdę sporo. Ksiądz-liczykrupa przypomina o stosownych datkach na zbożny cel wielokrotnie w trakcie mszy. Bywa, że finansowy wątek przewija się w kazaniu lub homilii, każdy pretekst wydaje się dobry, żeby przypomnieć wiernym o ich powinnościach.
Co bardziej pomysłowi księża udoskonalają swoje przemówienia o dodatkowe dane i prosto z kościelnej mównicy chwalą tych, którzy wpłacają, stawiając w niezręcznym świetle tych, którzy nie zasilili kapłańskiej kieski. Najwięcej perswazyjnych sztuczek usłyszymy w części poświęconej ogłoszeniom parafialnym, które niekiedy są dłuższe niż sama homilia, a ksiądz wydaje się wówczas wyjątkowo zaangażowany w swoją posługę.
Typ: ksiądz szaleniec
Tak, istnieje jeszcze przecież taka odmiana księdza - zwariowanego, na tyle, że mało kto traktuje jego słowa na poważnie. Do księdza szaleńca dystansują się często sami duchowni, a pytani o nich, próbując zachować się dyplomatycznie, nabierają wody w usta.
Co charakterystyczne, o ile kazania tych księży nie znajdują szerokiego poklasku, to ksiądz z rysem szaleńca ma szansę zebrać wokół siebie nieliczną, ale niezwykle wierną publiczność. Ich kazania bywają niezgodne z oficjalną nauką kościoła, a sam kapłan tworzy wokół siebie coś na kształt kultu, gdzie jego słowo jest najważniejsze. Ksiądz-szaleniec zjednuje sobie zwolenników płomiennymi kazaniami i charyzmą, która zazwyczaj u duchownych jest towarem deficytowym.
Polskim klasykiem jest ksiądz Piotr Natanek z Grzechyni. Kapłan tak się zagalopował w tym, co mówił, że w 2012 roku został suspendowany. Natanek zasłynął nagraniami ze swoich kazań, które potem można było oglądać w sieci. Ksiądz domaga się m.in. intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski, piętnowania współpracy duchownych z wolnomularzami, czy bezwzględnej walki z grzesznymi zachowaniami.
Lista grzechów pod adresem polskich księży i ich kazań jest znacznie dłuższa - powszechnym problemem jest np. również to, że duchowni masowo ściągają je z sieci. Homilie bywają nudne, za długie, za krótkie, za łatwe do zrozumienia, albo za trudne. Nie jest łatwo napisać porywające kazanie. Ale warto chyba spróbować, bo ludzie coraz rzadziej zaglądają do Kościoła, a jeśli już się tam wybierają, to chcą usłyszeć wartościową homilię wygłoszoną niekoniecznie przez taniego moralistę, intelektualistę, liczykrupę czy szaleńca.
Napisz do autorki: dominika.majewska@natemat.pl
Reklama.
Organizatorka ślubów
Biedna panna młoda – kapłan raz grzmiał, raz łagodził ton głosu. Generalnie dostała porządne pouczenie, że może być co najwyżej szyją, ale wyżej niech lepiej nie podskakuje. Pranie, sprzątanie, gotowanie, noszenie kapci, rodzenie dzieci – to wszystko związane było z wielokrotnie podkreślanym obowiązkiem posłuszeństwa w małżeństwie i tego, aby każdy w rodzinie znał w niej swoje miejsce i nie dał się zwieść szatanowi, który twierdzi, że można te relacje na nowo przemodelować.Czytaj więcej