"I co, taki twój islam dobry? Tłumacz się ze swoich braci w wierze" – takie słowa może usłyszeć każdy muzułmanin, który zacznie rozmawiać z "niewiernym" o atakach islamskich ekstremistów. Odpowiedzieć musi, bo zaraz sam dostanie łatkę terrorysty. Jak to zrobić? Po zamach z Tunezji, Francji i Kuwejtu muzułmanie ruszyli do sieci, by udowodnić, że się da. Oto, co piszą i mówią.
Muzułmanie od zawsze narzekają, że występki terrorystów, ostatnio tych z Państwa Islamskiego, automatycznie przenoszone są na ponad miliardową muzułmańską społeczność na świecie. Jak pisze jeden z wyznawców islamu, użytkownik portalu "Reddit", dyskusję, z kimś, kto automatycznie obarcza rozmówcę odpowiedzialnością za terroryzm, trzeba zacząć od prostego stwierdzenia: "nie ja i nie my popełniliśmy te zbrodnie, a jedyne, co czujemy, to odraza".
Może to banał, ale przecież w umysłach wielu islamofobów rodzi się wniosek, że skoro "islam nakazuje zabijać niewiernych", to przeciętny wyznawca tej religii w duchu cieszy się z każdej egzekucji, każdego zamachu. Muzułmanin z Reddit.com narzeka, że w takich sytuacjach, jak ta z ostatnimi atakami w trzech państwach, musi udowadniać, że... jest człowiekiem i "po ludzku" reaguje.
"Nienawidzimy tych bezsensownych aktów przemocy popełnionych w imię naszej wiary tak samo, a pewnie nawet bardziej, niż wy. Nie tylko dzielimy z wami to bolesne przeżycie, ale także nienawidzimy piętna, jakie takie ataki zostawiają na naszej wierze" – przekonuje.
Myśląc o "przeciętnym muzułmaninie" zawsze można też spojrzeć na to, jak zachowali się obecni przy zamachu z Tunezji wyznawcy islamu. Oni własnymi ciałami bronili zagranicznych turystów, tworząc żywą barykadę.
2. "NIE PRZEPROSZĘ"
To nastawienie cytowanego przeze mnie muzułmanina i wielu innych. "Po zamachach 9/11 wielu muzułmanów wyrobiło w sobie nawyk wychodzenia za każdym razem, gdy coś się dzieje, i przepraszania, potępiania. Organizowaliśmy konferencje, rozsyłaliśmy informacje dla prasy, chodziliśmy do telewizji, robiliśmy nawet zgromadzenia imamów nauczających przeciwko terroryzmowi" – pisze autor wspomnianego wpisu.
Co dała taka aktywność? Praktycznie nic. Po kilkunastu latach od zamachu na World Trade Center i tak pozostaje wrażenie, że społeczność muzułmańska nie dość intensywnie przeprasza, nie dość mocno potępia zamachy terrorystyczne. "To nas nauczyło, że ludzie, którzy mają uprzedzenia wobec muzułmanów, nigdy nie pomyślą, że zrobiliśmy wystarczająco dużo i że terrorystów nie obchodzi, co myśli większość wyznawców islamu" – komentuje muzułmanin.
Można dyskutować, czy świat muzułmański rzeczywiście zrobił wystarczająco dużo, by zapobiegać i zwalczać terroryzm w imię islamu. Nie ulega jednak wątpliwości, że nawet najmocniejsze antyterrorystyczne stanowiska płynące z wewnątrz tego świata pozostają przemilczane. Media chętnie cytują duchownych, którzy prezentują uzasadnienie dla radykalnej wersji islamu, także dla zamachów. O tym, jak "argumenty" ISIS obala np. egipska instytucja edukacyjna Dar al-Ifta, jak udowadnia, że Państwo Islamskie nie ma nic wspólnego z islamem, niestety nie słychać.
3. "NIE ZAPROPONUJĘ WYJAŚNIENIA"
Od muzułmanów oczekuje się, że lepiej niż inni ludzie będą potrafili wytłumaczyć motywy zamachowców, odkryć intencje bojowników ISIS. To oni najczęściej słyszą pytania, skąd się bierze okrucieństwo, skąd obcinanie głów, palenie żywcem itp.. I tak jak islamscy uczeni mogą rozprawiać się (i robią to) z rzekomo islamskimi źródłami, które inspirują ISIS, tak przeciętni wyznawcy raczej nie mają na to ochoty.
"Nie mamy wyjaśnienia dla tych haniebnych działań, które by was satysfakcjonowało. Prawda jest taka, że pomimo tego, że dzielę z tymi ludźmi wiarę, mój i ich styl życia totalnie się różni. Tak bardzo, że nawet nie mogę zmusić się do myślenia na ten temat, by próbować ich zrozumieć. Zostawiam kwestię wyjaśnień dla psychologów i psychiatrów na całym świecie" – stwierdza muzułmański komentator.
4. "JESTEŚMY PO TEJ SAMEJ STRONIE"
To z kolei dobra odpowiedź dla komentatorów pokroju Tomasza Terlikowskiego, który wezwał do krucjaty przeciwko islamowi. Muzułmanie usilnie (i raczej bezskutecznie) przekonują, że w kontekście walki z ISIS i islamskim terroryzmem są tylko dwie strony barykady. Po jednej stronie stoją oni, po drugiej MY, czyli Zachód pod rękę ze światem islamu.
"Nasza strona to człowieczeństwo. Mamy tyle wspólnego – żyjemy razem, pracujemy razem, chodzimy do tych samych warzywniaków, jemy podobne jedzenie i cieszymy się próbując innego. Mamy też zestaw uczuć i przekonań, generalnie chcemy od życia tego samego (bezpiecznego miejsca dla naszych dzieci, stabilności finansowej, być kochanym). Każdego dnia milcząco pokazujemy, że pomimo różnic możemy żyć i koegzystować razem" – pisze internauta z Reddit.com.
Według niego ta druga strona, czyli zło reprezentowane przez ISIS, chce nas podzielić: "Ich poglądy na świat nie tylko są wąskie. Wykluczają tych, którzy mają inne poglądy. Widzą ludzi, którzy nie podzielają ich wizji, jako takich, którzy muszą być zmienieni bądź zniszczeni".
Z tego i innych wpisów płynie ten sam wniosek. MY jesteśmy ICH wrogami. "My", czyli także cała masa muzułmanów, którzy chcą i potrafią żyć obok ludzi innych kultur i wyznań. 'My stajemy na drodze ich pragnieniu, by 'oczyścić świat' – z wiarą, racjonalną argumentacją i wspólnymi wartościami" – kwituje internauta.
5. "PRZEDE WSZYSTKIM NAS ZABIJAJĄ"
Argument rzadko podnoszony, być może dlatego, że niewielu w świecie islamu ma ochotę licytować się na ofiary. Paradoksem jest to, że odpowiedzialność za działania islamistów przypisuje się często tym, którzy najbardziej z ich powodu cierpią.
Statystyki są w tym względzie jednoznaczne. Raport amerykańskiego Centrum Zwalczania Terroryzmu z 2011 roku mówi, że w przypadkach terroryzmu zanotowanych w poprzednich pięciu latach, które miały religijne podłoże, muzułmanie stanowili od 82 do 97 proc. ofiar śmiertelnych.
Słusznie wzburzenie na całym świecie wywołują przypadki egzekucji zagranicznych zakładników, prześladowania mniejszości etnicznych i religijnych, które są na porządku dziennym pod rządami ISIS. Gdzieś z boku są jednak muzułmanie, którym w Państwie Islamskim przychodzi żyć. Jak wskazał raport Organizacji Narodów Zjednoczonych, np. w pierwszych ośmiu miesiącach 2014 roku co najmniej 9,3 tys. cywilów zostało zabitych, a ponad 17 tys. rannych.
Czy więc islamscy terroryści zabijają "niewiernych"? Owszem, ale przytłaczająca większość ofiar to jak najbardziej "wierni". Mit o religijnej wojnie powinien więc upaść. Nie dzieje się tak m.in. dlatego, że świat tak rzadko słucha tego, co do powiedzenia mają "zwykli" muzułmanie.
Uwierzcie mi. Nienawidzimy tych ataków i tych, którzy ich dokonują. Byłbym wdzięczny, gdybyście, tak jak w przypadku każdej innej osoby, z góry założyli, że naszą reakcją jest odraza.