
Dlaczego tym razem może się udać? Pierwszą przesłanką są właściwi ludzie na właściwym miejscu. Najtrudniejsze zadanie wzięła na siebie Barbara Nowacka, zwana ostatnią nową „lwicą lewicy”. To właśnie ona – jak informowaliśmy w naTemat – stanęła na czele zespołu programowego mającego wyznaczyć główne cele całego obozu i – zdaniem wielu komentatorów – właśnie ona jest największą nadzieją na powodzenie całego przedsięwzięcia.
– Pięć list lewicowych, to pięć klęsk lewicowych – przekonywał były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Pierwsze echa środowego spotkania pokazują, że podmioty lewicowe zrozumiały, że muszą podjąć współpracę. W przeciwnym razie, czeka ich minimum czteroletni urlop od „posłowania”. Jak nie teraz, to nigdy. Rozbita lewica – zdaniem wielu komentatorów, to prosta droga do tego, aby jesienią na Wiejskiej znaleźli się przedstawiciele wyłącznie prawicowych ugrupowań.
Musimy wspólnymi siłami zatrzymać konserwatywny marsz na polski Sejm (…). Jesteśmy to winni lewicowym wyborcom. Nie możemy dopuścić do tego, żeby prawica zyskała konstytucyjną większość. W związku z tym chodźcie z nami, razem, nie osobno. Czytaj więcej
Nie obyło się jednak również bez „wielkich nieobecnych”. Zjednoczeniowym nastrojom nie uległa zapraszana na spotkanie nowa Partia Razem, która konsekwentnie odmawia współpracy z SLD. Formacja Leszka Millera – ich zdaniem – skompromitowała w oczach Polek i Polaków słowo „lewica”, w związku z czym nie chcą mieć z nią nic wspólnego. „Na pseudolewicy bez zmian” – przekonuje jedna z liderek formacji Marcelina Zawisza.
Niejasny jest także stosunek samego Janusza Palikota, który do idei zjednoczenia podchodzi sceptycznie. Lider Twojego Ruchu przekonuje, że ostatnie próby wspólnych list z Leszkiem Millerem przy okazji wyborów samorządowych wspomina źle i dziś – pomimo kiepskich sondaży – planuje wystartować w wyborach samodzielnie.
Nie chcę znaleźć się w takiej sytuacji jak przed wyborami kiedy nie doszło do współpracy i sami musieliśmy robić listy. Na spotkaniu byli nasi przedstawiciele, którzy mają pełnomocnictwa do rozmów. Ja nie mówię: nie. Czytaj więcej
Jednym z głównych powodów dotychczasowych porażek w jednoczeniu lewicy było podejście polityków Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którzy stawiali twarde warunki: porozumienie – tak, ale z nami na czele. Mniejsze formacje pod szyld SLD podpinać się nie chciały i w ten sposób wspólny front upadał. Teraz SLD zadeklarowało wstępnie, że „dla dobra lewicy” jest w stanie z szyldu zrezygnować. – SLD nie ma wyboru i musi zrobić krok do tyłu, żeby cała lewica mogła pójść do przodu – mówił w jednym z wywiadów Krzysztof Gawkowski.
Zrobiliśmy dziś wielki krok do budowania wspólnej listy wyborczej. Przed nami prace programowe, ale najważniejsza jest chęć budowy odpowiedzialnej siły na lewicy, która będzie zdolna przeciwstawić się prawicy.
Brak optymizmu ze strony lidera wyraźnie kontrastuje jednak z atmosferą pozostałych działaczy i wzbudza niepokój wśród uczestników spotkania. Podczas gdy jedni mówią o wielkim „przełomie na lewicy”, Leszek Miller hamuje nieco hurraoptymizm i odgrywa rolę tego, który sprowadza wszystkich na ziemię.
Aby odnaleźć SLD na polskiej scenie politycznej potrzeba mocnych szkieł powiększających. Aby odnaleźć pozostałe organizacje, potrzeba jakiegoś drona.
Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl