Jeszcze w zeszłym roku Dania należała do rekordzistów – tych krajów, które spośród wszystkich państw Europy przyjęły najwięcej imigrantów. Ale miarka się przebrała. Pojawił się nowy, prawicowy rząd i Duńczycy otwarcie mówią: ”Dość”. Na początek chcą ciąć zasiłki. Aż o połowę! Szwecja i Norwegia też coraz głośniej mówią ”Nie”. Czy Polacy mają się czego bać?
– Tworzą getta, nie integrują się. Coraz więcej jest takich szkół, w których w klasach jest tylko kilku Duńczyków! Reszta to muzułmanie. Pobierają wysokie zasiłki, nie pracują i maksymalnie wykorzystują system – wymienia, niemal na jednym oddechu, znajomy Niels. W pobliżu mieszka somalijska rodzina. A właściwie dwie kobiety, mnóstwo dzieci i jeden mężczyzna.
– Załatwili sobie, że po dwoje dzieci, które chodzą do szkoły, codziennie przyjeżdżają dwie taksówki. Oczywiście na koszt państwa! – mówi. Imigranci w jego sąsiedztwie przejęli też mały, osiedlowy klub piłkarski. Zapisało się ich tylu, że przeforsowali wszystkie zmiany we władzach. I nowy regulamin, który mówi m.in. o tym, że podczas imprez nie można sprzedawać piwa, ani kiełbasy. A podczas Ramadanu w ogóle nic nie można sprzedawać. – To przerażające. Lata rządów socjaldemokratów do tego doprowadziły. Ale czemu się dziwić skoro w godle mają sierp i młot? – pyta retorycznie. Brytyjski nauczyciel, który kilka lat pracuje w Danii tak mówił niedawno portalowi thelocal.dk: – Ostatnio, gdy oglądałem wiadomości telewizyjne, na cztery główne tematy trzy były poświęcone temu, jak imigranci wszystko rujnują.
Tysiące dolarów zasiłków
Tu trzeba wyjaśnić skalę zjawiska. Dania liczy 5,5 mln mieszkańców. I tylko w ubiegłym roku przyjęła aż 15 tysięcy uchodźców. To praktycznie drugie tyle, co w 2013 roku. Za rok mogłoby być ich zapewne ponad 20 tysięcy. Porównajmy do Polski – 40 milionowego kraju, który nie jest w stanie przyjąć kilkuset uchodźców. Dużo? Nawet bardzo.
Imigrantów przyciągał fantastyczny socjal. 1600 dolarów miesięcznie dla jednej osoby. Albo ponad 4 tysiące dolarów dla rodziny, pod warunkiem, że rodzice są powyżej 30-tki. Ale właśnie to wkrótce może się skończyć.
Nagroda za naukę duńskiego
Nowy duński rząd działa zaledwie od niedzieli i już dziś widać, w którym kierunku pójdzie jego polityka. Tym bardziej, że na czele parlamentu stanęła kobieta, którą – jak przypomina ”Financial Times” – jedna ze szwedzkich gazet nazwała kiedyś ”Rasistą Roku”. To Pia Kjærsgaard, współtwórczyni nacjonalistycznej Duńskiej Partii Ludowej, kobieta niemal 70-letnia, wielka przeciwniczka multikulti i imigrantów.
Jeśli parlament przegłosuje nowe prawo, wszyscy, którzy przyjadą do Danii po wakacjach dostaną o połowę mniej – odpowiednio 900 dol. i 2,5 tys. dol. Duński rząd nawet nie ukrywa, że cel takich cięć jest jeden – ograniczyć napływ imigrantów. Lub zmusić do integracji tych, którzy jednak zdecydują się na przyjazd. Bo, np. dodatkowy bonus w wysokości 225 dolarów miesięcznie mają dostawać ci, którzy zdadzą egzamin z języka duńskiego.
Czy jakiekolwiek zmiany mogą dotknąć również Polaków? - Jeszcze nic dokładnie nie wiadomo. Ale, niestety, nie można tego wykluczyć. Rząd obecnie się gimnastykuje, aby nie złamać praw unijnych - uważa Roman Śmigielski, Polak, który pracuje w duńskim NIK, ale na codzień pomaga też przybyszom z kraju.
Strach przed Polakami też był
To zupełnie inna kwestia, bo rodzaj imigracji jest inny. Ale swego czasu, przed wejściem Polski do UE, duńscy nacjonaliści straszyli, że przyjedzie do nich 40 mln Polaków. Dziś, owszem, pracuje ich wielu – podobnie jak wielu pobiera bardzo wysokie zasiłki – ale na razie protestów przeciwko nim dużych raczej nie ma. Kilka lat temu jeszcze się o tym mówiło, dziś raczej mało kto zwraca uwagę, że np. pobierają pieniądze na podróż do kraju. Pracują dwa tygodnie i chcą na weekend pojechać do Warszawy? Nie ma problemu. Jeden samochód, pięć osób, z czego każda pobiera swój zasiłek. Można sporo zaoszczędzić, ale nikt nie zwraca uwagi, gdyż – po pierwsze Polacy pracują, a po drugie sami Duńczycy przyzwyczajeni są do opiekuńczego państwa. Pytanie tylko, jak długo jeszcze?
To ciekawe, gdyż to właśnie Polacy byli pierwszymi imigrantami, którzy dotarli do Danii – kraju, który zawsze trochę był odizolowany od reszty kontynentu. – Przyjechali w latach 20. ubiegłego wieku. Tysiące ludzi. Duńczycy zaczęli wtedy uprawiać buraki cukrowe i okazało się, że brakuje ludzi do pracy – opowiada naTemat Marek Kozoń, były szef Federacji Polskich Związków w Danii.
Polacy nie trafili ani na dobre warunki, ani na przychylność Duńczyków, którzy obserwowali ich z nieufnością. Były niskie pensje, fatalne mieszkania i poczucie tego, że nikt ich nie lubi. – Wszystko zmieniło się, gdy Polacy włączyli się do ogólnokrajowego strajku. Wtedy zyskali sympatię. W życie weszło tzw. polskie prawo, które regulowało warunki pracy i określało minimalną pensję. Wielu Polaków zostało potem w Danii, kupili gospodarstwa. Zasymilowali się. Wielu zmieniło nazwiska na duńskie, porzuciło religię katolicką, przestało identyfikować się z Polską – mówi Marek Kozoń.
– Czy wie pani, że do dziś w Danii zrozumiałe jest powiedzenie ”Żyć po polsku”?
– Nie mam pojęcia.
– To oznacza ”Żyć na kocią łapę. Wzięło się to stąd, że pierwsi Polacy długo musieli czekać ze ślubem, gdyż katolicki ksiądz przyjeżdżał tylko dwa razy w roku. Wielu nie było w stanie tyle czekać.
Był podziw, jest zdumienie
W porównaniu z tamtymi Polakami imigranci w Danii, ale też w Szwecji czy Norwegii, integrować się nie chcą. Dlatego antyimigracyjne nastroje nasilają się w całej Skandynawii, która przez lata postrzegana była niemal niczym uchodźczy raj.
Kilka dni temu "Wall Street Journal" pisał o pewnym trendzie, który opanował państwa skandynawskie. Tam, gdzie przez lata rządziła socjaldemokracja, a nordycki model państwa socjalnego budził podziw za granicą, nagle wszystko zaczyna się zmieniać. Socjaldemokraci zanikają, do głosu dochodzą partie prawicowe i silnie antyimigranckie populistyczne. W Finlandii pojawiły się nawet głosy, żeby sterylizować imigrantów. Nawet w Szwecji, gdzie jeszcze rządzą, czuć już zupełnie inne tendencje.
Szwecja i Norwegia – niechęć rośnie
10-milionowa Szwecja w ubiegłym roku przyjęła ponad 30 tysięcy uchodźców. W całym kraju mieszka aż 200 narodowości. Tu również są całe dzielnice i szkoły zdominowane przez imigrantów.W siłę rośnie nacjonalistyczna partia Szwedzcy Demokraci. Dziś głosowałoby na nią ponad 14 procent Szwedów. Co jakiś czas pojawiają się głosy o zagrożeniu terrorystycznym.
W Szwecji działać może Państwo Islamskie – informował kilka miesięcy temu władze i kontrwywiad szwedzki Urząd Pracy. Ludzie kierujący w kraju firmami ułatwiającymi znalezienie zatrudnienia przez imigrantów z Afryki, Azji i z Bliskiego Wschodu mieli namawiać ich do wstąpienia w szeregi terrorystów.
A Norwegia? Co prawda zgodziła się przyjąć 8 tysięcy syryjskich uchodźców w ciągu trzech lat, ale nie obyło się bez wielkiej krytyki niemal wszystkich partii politycznych. Nacjonaliści już rok temu zaczęli domagać się zwołania referendum w sprawie ograniczenia napływu imigrantów. I ciągle się domagają. Jeśli do tego dojdzie, będzie to pierwsze referendum w Norwegii od 1994 roku, gdy cały naród opowiedział się przeciwko wejściu Norwegii do UE. Sam rząd zaczął ostanio głośno mówić o odsyłaniu imigrantów z Erytrei.
Norweska Partia Postępu jest też cięta na Polaków. Nie tak dawno temu głośno potępiła zasiłki pobierane przez polskie rodziny.
Na razie temat ucichł, ale kto wie kiedy wróci? Według oficjalnych danych w Norwegii mieszka ok. 83 tysięcy Polaków.
Przyczyną wzrostu jest nie tylko napływ nowych przybyszy, ale też liczba dzieci rodzących się w polskich rodzinach już w Norwegii. W okresie 2010 - 2013 Polki urodziły w nowym kraju ponad 3400 dzieci. Zdaniem doktora Jona Horgen Friberga z FAFO, wszystko wskazuje na to, że można mówić o sukcesie polskiej imigracji w Norwegii. Polacy stosunkowo dobrze się w tym kraju asymilują i osiadają na całym jego terytorium.Czytaj więcej
Nie chodzi o klopsiki
– Myślę, że dla wszystkich państw w regionie jest już za późno. Owszem, uchodźcom trzeba pomóc. Nie mam nic przeciwko temu, żeby przyjeżdżali. Ale niech się integrują! Teraz absolutnie nie są zainteresowani jakąkolwiek asymilacją – mówi Niels. O tym samym mówiła niedawno duńska królowa. Gdy w lutym terroryści zaatakowali Danię, Małgorzata II powiedziała wprost, nie owijając w bawełnę: – Imigranci nie muszą zmieniać religii czy preferencji kulinarnych. Nie chodzi o klopsiki, tylko o przystosowanie się do warunków panujących w kraju, do którego przybyli. Nie mogą oczekiwać, że ich stare modele społeczne zostaną po prostu przewiezione do naszego kraju.
Są inne kraje w Unii Europejskiej, które również uważają za nieodpowiednie, aby komuś z Polski, kto tu przyjeżdża i ciężko pracuje – z czym całkowicie się zgadzam – płacić pieniądze na dziecko przebywające z pozostałą częścią rodziny w Polsce. Pieniądze z norweskich podatków nie mogą finansować życia rodzin mieszkających w Polsce. 1000 koron (480 zł) zasiłku na dziecko w Norwegii ma zupełnie inną wartość w polskich realiach.Czytaj więcej