Roman Giertych zamierza startować w wyborach do Senatu jako kandydat niezależny.
Roman Giertych zamierza startować w wyborach do Senatu jako kandydat niezależny. Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta

Senator niezależny z okręgu podwarszawskiego – w takiej roli widzi siebie już niebawem Roman Giertych, który w programie „Kropka nad i” przyznaje: "Na 90 proc. wystartuję w najbliższych wyborach”. Jako kandydat niezależny liczy na poparcie wszystkich ugrupowań, z wyjątkiem Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ to właśnie na przekór im – jak przyznaje – wraca do polityki.

REKLAMA
– Bardzo bym nie chciał, aby PiS wrócił do władzy i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby tak się nie stało – mówi mecenas w rozmowie z Moniką Olejnik. Nie zamierza łączyć się z Platformą Obywatelską z wielu względów. Podstawowy to zbyt duży ideologiczny skręt w lewo, który – według Giertycha – przyczynił się do porażki Komorowskiego w wyborach prezydenckich. – Nie czułbym się tam dobrze – przyznaje.
PiS beneficjentem afery taśmowej. Prokurator ma dowody
Krucjata przeciwko politykom PiS-u, którą planuje już niebawem Giertych jest konieczna, m.in. ze względu na nieuczciwą politykę, jaką partia ta proponuje. Były lider Ligi Polskich Rodzin w bardzo ostrych słowach zarzuca opozycji, że to właśnie ona stoi za aferą taśmową i przyznaje, że słowa wypowiedziane przez Radosława Sikorskiego w ostatnim wywiadzie dla „Newsweeka” odnośnie pełzającego zamachu stanu nie były wyssane z palca.
Roman Giertych

To nie przypadek, że na taśmach nagrani są tylko przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. (…) Ciągle toczy się gra taśmami i aferą. To PiS jest jej beneficjentem.

Roman Giertych przekonywał bowiem, że Prokuratura Generalna posiada w swoich aktach specjalne bilingi, które dokumentują połączenia między kelnerami nagrywającymi polityków, a działaczami związanymi z Mariuszem Kamińskim i służbami, na czele których stał. – Prokuratura nie chce ujawnić tych materiałów, a powinna. Pogląd na aferę taśmową byłby wówczas zupełnie inny – przyznaje. Giertych krytycznie ocenił również samego prokuratora Andrzeja Seremeta, któremu zarzucał, że zachowuje się jak polityk partii opozycyjnej.
Szydło – drugim Marcinkiewiczem
Przy okazji Giertych przyznał, iż nie sądzi, aby prezes PiS całkowicie wycofał się z aktywnej polityki. Beata Szydło to – jego zdaniem – dobry ruch, dzięki któremu Kaczyński może się ponownie ukryć. – Bardzo bym chciał, aby Kaczyński się zmienił, ale w to nie wierzę. Wiem natomiast, że jest bardzo inteligentnym człowiekiem – przyznał i zapewnił, że w przypadku Beaty Szydło powtórzy się scenariusz, z jakim mieliśmy do czynienia wtedy, kiedy premierem został Kazimierz Marcinkiewicz.
Były wicepremier nie ukrywał również swojej sympatii do jednego z głównych bohaterów afery (a przy okazji swojego klienta) – wspomnianego Radosława Sikorskiego. Przyznał, iż jest to jeden z najzdolniejszych polskich polityków i szkoda byłoby, gdyby na trwałe odszedł z polityki.
Źródło: "Kropka nad i"