Od willi w Miami, po pokój w Afryce. Nocowanie w czyimś domu robi furorę na całym świecie
Michał Mańkowski
16 maja 2012, 19:27·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 16 maja 2012, 19:27
Trzech mężczyzn, jedna firma, dziewiętnaście tysięcy miast w 192 krajach i ponad sto pięćdziesiąt tysięcy ofert. To w ogromnym skrócie Airbnb. Firma, która otwiera drogę do unikalnych miejsc na całym świecie. Niezależnie od tego czy szukasz jednodniowego noclegu, tygodniowych wakacji czy miesięcznego wynajmu. Od domków letniskowych w Europie zaczynając, przez zwykłe mieszkania w środku miasta, na willach przy plaży w Miami kończąc. Jeden z twórców, Nathan Blecharczyk w rozmowie z naTemat wyjaśnia, jak to możliwe, że ludzie z całego globu... pozwalają innym mieszkać w swoich domach.
Reklama.
Zaczęło się przypadkiem, tak jak w wielu innych złotych interesach.
San Francisco, rok 2007. Zbliża się konferencja designerów, a wszystkie miejsca w hotelu zajęte. I właśnie wtedy dwójka młodych Amerykanów postanowiła wynająć swoje mieszkanie uczestnikom imprezy. - Kilku nieznanym osobom oprócz noclegu zaoferowali śniadanie i miejscową gościnność - wyjaśnia programista Nathan Blecharczyk, który niedługo potem dołączył do Joego Gebbi i Briana Chesky'ego.
Wszystkim się spodobało. Jak sami mówią o sobie: to co rozpoczęło się od trzech facetów i dmuchanych materacy wyewoluowało do dużego biznesu. Nie trzeba płacić kokosów za hotel, który zazwyczaj znacząco nadwyręża nasz wakacyjny budżet. Pomysł się przyjął i ludzie z całego świata zaczęli robić coś, co dla wielu jest nie do przyjęcia. Za pośrednictwem strony Airbnb zaczęli wynajmować swoje mieszkania zupełnie obcym osobom, często z drugiego końca globu. I wcale nie chodzi o zwykły wynajem, gdzie drugie mieszkanie stoi puste i pozwala podreperować domowy budżet.
Obcy w domu? Proszę bardzo
- Największą część wszystkich ofert w naszym serwisie stanowią te, gdzie wynajmowane mieszkanie jest tym, w którym faktycznie mieszkają jego właściciele - mówi Nathan Blecharczyk. Pomysł wpuszczania obcych do swoich czterech kątów może budzić zdziwienie, ale jak widać wcale nie przeszkadza to setkom tysięcy użytkowników.
- Część z nich wynajmuje swoje mieszkania wtedy, gdy wyjeżdża w podróż lub na wakacje. Teraz zbliża się lato, więc ofert może być jeszcze więcej. Są też tacy, którzy często podróżują biznesowo lub najzwyczajniej w świecie rzadko bywają w domu. Nie brakuje też par, które większość czasu spędzają u partnera, a drugie mieszkanie po prostu stoi puste - wylicza nasz rozmówca. W takich przypadkach wynajęcie mieszkania pozwala nieźle zarobić. Ceny ustalają sami właściciele, a Airbnb pobiera jedynie prowizję od każdej ze stron umowy.
Maszyny do mieszkania. Źle urodzone budynki wracają do łask
Jednak nie zawsze chodzi tylko o pieniądze, bo nie brakuje też właścicieli, którzy w trakcie wynajmu mieszkają razem z lokatorami. - Mają po kilka wolnych pokoi w domu, więc je wynajmują - mówi Blecharczyk. Jak w takim razie zachować się, gdy np. Polak "zwala się na głowę" komuś z Sydney, Rio de Janeiro, Ottawy czy jakiegokolwiek innego miejsca na świecie?
Co można wynająć?
57% całe domy lub mieszkania
41% oddzielne pokoje
2% wspólne pokoje
- Wszystko zależy od ogłoszenia - słyszymy. A te są naprawdę różne. - Już na samym początku można zaznaczyć, czy chcemy jedynie wynająć pokój, czy może spędzać wspólnie czas nie tylko w domu, ale i na mieście. Każdy ma inne priorytety - mówi Blecharczyk. Na swoim profilu można bardzo dokładnie opisać kim jesteśmy i kogo szukamy.
Fotografowie na całym świecie
Jak jednak zaufać komuś z drugiego końca świata? Z jednej strony nie wiemy kim będzie lokator, a z drugiej w jakim faktycznie stanie jest lokal. - Wszystko jest jasne od początku do końca. Właściciel będzie musiał wynająć swój dom dopiero po zaakceptowaniu potencjalnego lokatora, więc do środka wpuści faktycznie tych, których chce - Blecharczyk wyjaśnia fenomen swojego serwisu.
Cały system jest bezpieczny, bo pośrednikiem w przekazywaniu pieniędzy jest Airbnb. - Poza tym po każdym pobycie publikuje się opinie, więc całość jest przejrzysta dla obu stron i przyszłych lokatorów - dodaje. Dodatkowo istnieje 24-godzinne wsparcie telefoniczne przez siedem dni w tygodniu.
Kilka nietypowych ofert z serwisu Airbnb
Co ciekawe, firma czasami sama weryfikuje prawdziwość ofert. Na całym świecie mają około dwóch tysięcy fotografów. - Czekają na użytkowników, którzy chcą mieć na stronie profesjonalne zdjęcie swojego lokalu. Jeżeli ktoś taki się zgłosi, fotograf jedzie na miejsce i "pstryka" - wyjaśnia nam twórca Airbnb. Aktualnie takie zdjęcia ma około 20% wszystkich ogłoszeń.
Dla turystów, przedsiębiorców, dla każdego - Google Street View w praktyce
Świat lubi Europę
Noclegu można szukać naprawdę wszędzie. Jednak przodują te najpopularniejsze miasta: Nowy Jork, Paryż, Londyn, San Francisco, Barcelona, Amsterdam, Berlin, Rzym, Madryt. Po drugiej stronie medalu jest Środkowy Wschód, Azja i Afryka, ale nie znaczy to, że nikt tam nie podróżuje. Ciężko jednak konkretnie zliczyć te, które są najmniej popularne. - Ofert z tych regionów przybywa z każdym rokiem - mówi Blecharczyk.
Wydawać by się mogło, że z tego rodzaju podróżowania korzystają przeważnie młodzi. Nic bardziej mylnego, bo przekrój właścicieli i lokatorów jest naprawdę ogromny. - To bardzo zróżnicowane, nie ma co do tego zasady. Są młodzi i starzy, studenci i pracujący. Pojedyncze osoby, ale i całe rodziny - wyjaśnia nasz rozmówca. Zdarza się, że Airbnb pomaga nie tylko w weekendowych i wakacyjnych wyjazdach. - Możesz nawet znaleźć kogoś z tego samego uniwersytetu i z nim zamieszkać - słyszymy.
Fakt, że do wyboru jest stu pięćdziesięciu tysięcy ofert z całego świata nie przeszkadza w tym, że niektóre z nich cieszą uwielbieniem naprawdę wszystkich. Furorę robi Grzybkowy Domek w Kalifornii. - Są też zamki, cudowne domy przy plaży w Miami, ale i najprawdziwsze igla - mówi Nathan Blecharczyk, który sam również podróżuje w stylu Airbnb. - Byłem w 40-50 różnych miejscach na całym świecie. Ciężko wskazać ulubione, ale ostatnio w pamięci utkwił mi dom na Hawajach w pobliżu wulkanu i dżungli - wspomina twórca.
Wyjazdy incognito
Co ciekawe, Nathan korzystając z ogłoszeń swojego serwisu zachowuje się jak najzwyklejszy klient. Nie mówi kim jestem, płaci normalnie i nie ma żadnych zniżek. - Wtedy przy okazji mogę zobaczyć, jak to funkcjonuje w rzeczywistości. Gdyby właściciele wiedzieli, że przyjeżdżam wtedy nic nie byłoby naturalne - wyjaśnia Blecharczyk. Nawet teraz, podczas wizyty w Warszawie skorzystał z ogłoszenia w swoim serwisie. - Jest niesamowicie. Bardzo mi się podoba - mówi. Do Polski zawitał przy okazji zbliżających się Mistrzostw Europy, które w sposób oczywisty wpłyną na ilość wynajmowanych mieszkań.
- Polski rynek ma naprawdę spory potencjał. Jest jednym z najszybciej się rozwijających, zwłaszcza dzięki Euro 2012 - dodaje Eugene Miropolski, szef Airbnb na Europę Centralną.
Pomysł zyskał uznanie nie tylko zwykłych użytkowników, ale i inwestorów. Nawet tych nietypowych. Jakiś czas temu w projekt zainwestował hollywoodzki aktor, Ashton Kutcher. - Ashton jest bardzo zaangażowany, bo to co robimy bardzo mu się podoba. Widać, że chce nam pomagać i bardzo się angażuje. Kilka tygodni temu był w firmie i mieliśmy wspólną "burzę mózgów" - mówi Blecharczyk.
Z dziennikarskiego obowiązku i ludzkiej ciekawości na stronie Airbnb spędziłem spory kawałek czasu. Jednak wystarczy kilka kliknięć, żeby przekonać się, że każdy znajdzie tam coś w swoim guście i na swoją kieszeń. Ceny oscylują od tych naprawdę niskich, po te wręcz nieprzyzwoicie wysokie. Przekonajcie się sami.