
Janusz Piechociński przyznaje, że Platforma Obywatelska może mieć nie lada problem z wygraniem wyborów parlamentarnych. Tusk wyeksploatował ją przez sześć lat swoich rządów i teraz niełatwo jest powrócić do dawnej formy. Zapowiada jednak, że najlepszy scenariusz dla Polski to – mimo obecnych konfliktów – wielka koalicja PO-PiS-PSL.
Wicepremier przekonywał, że trwający przez lata konflikt między dwiema największymi partiami zniszczył polską politykę i doprowadził ją do skrajnej niewydolności. Zdaniem Piechocińskiego, konflikt PO-PiS napędza obie partie tylko do wyborów parlamentarnych, ale zaraz po nich przestanie mieć rację bytu. – Do wydania będzie 300 mld zł z nowego budżetu UE, ostatniego tak hojnego dla Polski – mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
Platforma ma ponad 200 posłów i kilkudziesięciu senatorów. Większość z nich rozleniwiły realia rządów Tuska – jego ekipa, zgromadzone pieniądze i życzliwe media pomagały wygrywać wybory. Dziś są pogubieni. Ewa Kopacz musi potrząsnąć partią i zdeterminować ją do wygranej. Czytaj więcej
Sam wobec porozumienia z PiS-em nie mówi jednoznacznego „nie”. Przekonuje, że koalicję wskazują wyborcy za pomocą swoich głosów i przypomina, że podczas dwuletnich rządów partii Jarosława Kaczyńskiego niejednokrotnie proponowano ludowcom rządowe porozumienie. Dziś Piechociński przyznaje jednak, że z PiS ma „konkretny problem”, którym jest brak polityków znających się na finansach i ekonomii. – Z kim w tej partii mogę poważnie porozmawiać o gospodarce? Nie chcę się licytować na wiek emerytalny, podatki i kwotę wolną, bo to demagogia – mówi.
Lider PSL skomentował także ostatnie zamieszanie wewnątrz własnej partii. Przyznał, że mimo prób jego odwołania – panuje nad sytuacją. – Wygrałem w tej rozgrywce, a wynik poszedł w świat – mówi. Na pytanie, dlaczego część ludowców chciała wypowiedzieć mu swoje posłuszeństwo odpowiada, że to konsekwencja wystawienia własnego kandydata w wyborach. Część członków od początku domagała się bowiem poparcia Bronisława Komorowskiego.
Nawet po tej operacji żadna głowa nie spadła. Buntownicy dostali proste zadanie: potwierdźcie swoje przygotowanie do przywództwa poprzez wynik w wyborach parlamentarnych. Czytaj więcej
