Pisać z błędami nie tylko nie wolno, ale przede wszystkim nie wypada. Zwłaszcza dziennikarzom. Wiadomo jednak, że mała pomyłka może się zdarzyć się każdemu. Wtedy na miejscu są już "gramatyczni naziści". Nie ma znaczenia, czy chodzi o jedną literówkę, brak przecinka i kropki czy rażącego ortografa. W komentarzach pod tekstem zaczyna się jatka i konkurs na to, kto znajdzie więcej błędów oraz lepiej ośmieszy autora. Teraz twórca bloga AntyWeb postanowił ukrócić ich panowanie. W rozmowie z naTemat, Grzegorz Marczak wyjaśnia, kim są "gramatyczni naziści" i czemu trzeba z nimi walczyć.
Dlaczego akurat teraz przebrała się miarka. Przecież takie komentarze można czytać od bardzo dawna
Zawsze coś wypadało, brakowało czasu i nie było to dla mnie najważniejsze. Miarka przebrała się w momencie, gdy pod jednym tekstem, który nie odnosi się do zagadnień z języka polskiego, wywiązała się dyskusja o błędzie, którego nie było. W komentarzach zrobiła się farsa, bo kilkanaście osób w obraźliwy sposób dyskutowało o czymś, czego nie ma. Nikt z nich nie przeczytał tekstu do końca. Liczyło się, żeby dorzucić coś od siebie.
Wpis Grzegorza Marczaka przeczytasz na blogu AntyWeb.
Po co? Jaką mają z tego satysfakcję?
Zauważam, że powstają swojego rodzaju zawody, kto pierwszy znajdzie błąd, kto wypatrzy ich najwięcej, kto napisze złośliwszy komentarz. Niektórzy pilnują poprawności dla sportu, inni tylko przeglądają teksty i robią głupie komentarze. Tu trzeba może już psychologa spytać, dlaczego ludzie chcą na siłę zbawiać świat wszędzie tam, gdzie się da. Nie jestem najlepszą osobą do dyskusji o błędach, bo sam robię ich sporo, ale ja jako autor i pewnie większość czytelników po prostu nie chce czytać rechotu na temat gramatyki w tekście o czymś zupełnie innym.
Ale z drugiej strony może niektórzy nie chcą czytać tekstów z błędami?
Jeżeli ktoś chce zwrócić uwagę na błąd i naprawdę zależy mu na tym, żeby go poprawić, a nie jedynie wytknąć to znajdzie na to dobry sposób. Można wysłać informację mailem lub zostawić kulturalny komentarz w stylu: "Cześć Grzesiek, tutaj i tutaj jest taki błąd. Popraw i skasuj potem komentarz". Takich przypadków też trochę mamy i na pewno będziemy poprawiać. Zaznaczam, że akcja odnosi się do tych, którzy robią to niekulturalnie i naprawdę nie interesują się tekstem.
Podobnie, jak w przypadku trolli internetowych.
Dokładnie. Jest mnóstwo odmian trolli i można o nich książkę napisać. Troll to dla mnie taki nastolatek, który ma za dużo energii, grają mu hormony i w internecie wypowiada się na każdy temat, na którym często niekoniecznie się zna. Gramatycznych nazistów zdecydowanie zaliczam do tego grona. Starają się popsuć atmosferę, narzucić tryb dyskusji, który zniechęca innych.
Często widzimy to w komentarzach u nas. Niektórzy po przeczytaniu jednego akapitu, a czasami nawet mniej, przechodzą do komentarza i bez jakiejkolwiek konstruktywnej krytyki zaczynają nawalankę skierowaną w autora, albo samych siebie
Witamy w internecie… Tacy ludzie nie są dla mnie wartościowym czytelnikiem. W moim tekście podałem dość znamienny przykład. Widać, że nie czytają tego, pod czym się udzielają. Takie osoby nie są dla mnie czytelnikami, tylko nabijaczami komentarzy, a na tym w takiej formie mi nie zależy. Moja teoria jest krzywdząca dla tych, którzy wskazują błędy kulturalnie, ale tutaj chodzi o specyficzne osoby. One mają głęboko w dupie tekst do którego się odnoszą. Interesuje ich znalezienie błędu i wytknięcie go autorowi.
"Gramatyczni naziści" wchodzą tylko po to, żeby zrobić trochę zamieszania w komentarzach, czy są to normalni użytkownicy, przewrażliwieni na punkcie poprawności językowej?
Myślę, że to bardzo nieliczna i wąska grupa. Przynajmniej na AntyWebie. Ci najbardziej agresywni zawsze robią dużo hałasu, ale rzadko się zdarza, że normalny czytelnik wchodzi z nimi w polemikę. Czytają w internecie, żeby czegoś się dowiedzieć, a nie się męczyć.
Nie boisz się, że spadnie przez to oglądalność bloga?
Ani trochę. Takie osoby nie są dla mnie wartościowym czytelnikiem. Warto w ten sposób podnieść jakość serwisu, a jako jego twórca mogę to zrobić. To będzie z korzyścią dla wszystkich. Napisałem tekst, żeby wszystko było jasne i ci, których komentarze zostaną usunięte, wiedzieli dlaczego tak się stało. Od paru lat stosuję praktykę moderowania komentarzy pod względem jakości. Jeżeli ktoś jest agresywny lub zupełnie nic nie wnosi, to wypada. Teraz dochodzi do tego nowa kategoria "gramatycznych nazistów".
Czy nie będzie tak, że w ten sposób niebezpośrednio będziecie przymykać oko na błędy?
Błędów oczywiście nie powinno być i ci, którzy zwracają na nie uwagę mają rację. Chodzi jednak o sposób, w jaki to robią. U nas naprawdę o to dbamy, ale pewnie, czasami każdemu może się zdarzyć. Chcemy, żeby w komentarzach była kulturalna dyskusja na dany temat, a nie o tym, gdzie postawić przecinek.
Reklama.
Udostępnij: 351
Grzegorz Marczak
twórca bloga AntyWeb.pl
Rozumiem, że błędy mogą irytować, jeśli jednak ktoś robi się z tego powodu napastliwy i posuwa się do obrażania innych, to dla mnie jest kretynem, z którym nie mam zamiaru dyskutować, ani też gościć na moim blogu. CZYTAJ WIĘCEJ
Grzegorz Marczak
założyciel AntyWeb
Moja teoria jest krzywdząca dla tych, którzy wskazują błędy kulturalnie, ale tutaj chodzi o specyficzne osoby. One mają głęboko w dupie tekst do którego się odnoszą. Interesuje ich znalezienie błędu i wytknięcie go autorowi.