„Kulturoznawcy przepraszają za Barbarę Białowąs”, „Mięsna Madzia”, a może „Rzygam Smoleńskiem”. Na Facebooku kwitną kontrowersyjne fanpage'e. Wystarczy głośne wydarzenie w mediach, tak jak lądowanie Kapitana Wrony, czy śmieszny filmik umieszczony w internecie, tak jak „mięsny jeż”, by zaraz powstały strony, na których fani prześcigają się w złośliwościach i komentarzach. Spontaniczna reakcja czy marketingowa sztuczka?
Nie minęła godzina od umieszczenia w internecie pamiętnego wywiadu Barbary Białowąs z krytykiem z Filmwebu, a już na Facebooku powstał fanpage „Kulturoznawcy przepraszają za Barbarę Białowąs”. W ciągu trzech dni strona zgromadziła ponad tysiąc fanów. Bazowała na wypowiedziach reżyserki, które w mniej lub bardziej zabawny sposób umieszczono w popkulturowej oprawie, np. ze zdjęciem Paulo Coelho w tle. Nic wielkiego, a jednak 1300 osób zdecydowało się kliknąć na ich stronie „like” i w ten sposób dołączyć do grona nienawidzących kulturoznawców. Sytuacja nie jest precedensowa. Od pewnego czasu strony na Facebooku to najczęstszy sposób wyrażania społecznych emocji. Nie tylko tych negatywnych – o czym świadczyć może fanpage Kapitana Wrony, pilota i narodowego bohatera, który w kilka godzin zgromadził 9 tysięcy fanów, albo cieszący się dużą popularnością filmik o Krzysiu, który je zupę. Na Facebooku polubiło go już 77 tysięcy osób.
– Tworzenie fanpage'y jest nowym wzorcem reakcji – tłumaczy dr Jan Zając, adiunkt na Wydziale Psychologii UW, prezes SmartNet Research & Solutions i współtwórca Sotrender.pl, narzędzia do badania Facebooka. – Zrobienie strony jest łatwe i bezpłatne, więc każdy, kto ma ochotę, może w ten sposób wyrazić swoje emocje. Czasem chodzi tylko o zabawę, odreagowanie, poruszenie bolącej nas kwestii, czasem jednak za kontrowersyjnym hasłem stoją specjaliści, którzy w ten sposób zbierają fanów. Trudno rozpoznać, czy fanpage jest chwytem marketingowym czy oddolną inicjatywą. Kiedy jednak na stronie zaczynają pojawiać się konkursy, linki do zewnętrznych stron i tego typu rzeczy, to można nabrać podejrzeń, że to wykreowany twór.
Trzeba więc być ostrożnym. Nasza niezgoda na epatowanie w mediach sytuacją mamy Madzi może w rzeczywistość zasilać stronę jakiegoś produktu. Marketingowcy prześcigają się w pomysłach, jak przechwycić nasz „like”. Choć sprzedawanie fanów jest nielegalne, to jednak często ma miejsce. Na Allegro bez problemu można znaleźć oferty „sprzedam 100 fanów” czy „fanpage zawierający tylko polskich fanów”. Ceny nie są wygórowane i wahają się od kilku do kilkunastu złotych. Można więc powiedzieć, że kreowanie kontrowersyjnych fanpage'y to sposób na biznes. Nie można się na tym dorobić fortuny, ale na pewno uzbierać niemałe kieszonkowe. Czy jednak tylko pieniądze stoją za stronami „Uciekam z Polski na czas rocznicy Smoleńska i beatyfikacji JPII” czy „TVN Sosnowiec”? A może mamy do czynienia z buntem internautów, którzy w ten sposób pokazują swoją niezgodę na świat? Jeśli to miałaby być przyczyna „like'owania” kontrowersyjnych stron, to należałoby się zastanowić, czy nie jest to odrobinę niepokojące. Znaczący wydaje się chociażby to, że łatwiej jest nam zaprotestować na Facebooku niż w normalnym życiu.
– Te reakcje wcale nie są takie dziwne – mówi Joanna Heidtman, psycholożka. – Biorąc pod uwagę, że wiele tematów czy zjawisk omawianych, komentowanych i pokazywanych w mediach jako kluczowe i wiodące, odbieranych jest przez cześć społeczeństwa jako męczące i dla nich nieistotne, internet staje się coraz częściej miejscem odreagowania. Im silniej jakimś tematem epatują media, tym silniejsza reakcja następuje tam, gdzie ludzie czują się swobodnie i mają poczucie bycia w grupie. Czyli np. na Facebooku. Z pewnością strony takie mogą być odbierane jako kontrowersyjne, a grupy kontestujące jako mniejszości, ale może warto brać je pod uwagę jako nieformalny, ale jednak komentarz społeczny?
Trudno się z tym nie zgodzić. Część stron na pewno można tak potraktować. W końcu są odbiciem nastrojów społecznych. Ostatnimi czasy mam jednak wrażenie, że doszło do pewnego przesilenia. Dziś rano znalazłam świeżo stworzony fanpage "Mięsna Madzia", który łączy dwa najsilniejsze trendy, które dominują ostatnio w internecie: mięsnego jeża i dziewczynkę z Sosnowca. Czy to sprytni marketingowcy badają granice naszej wytrzymałośći? Czy może Facebook stał się miejscem przekraczania tabu, gdzie internauci mogą wyładowywać swoje frustracje bez konsekwencji? Strach znaleźć odpowiedź.