Do udzielenia pierwszej pomocy osobie potrzebującej obliguje nas prawo, które nakłada nawet sankcje karne za bierność w przypadku zagrożenia czyjegoś życia. Niestety nadal wielu Polaków nie wie, jak pomóc osobie poszkodowanej.
– Pierwsza pomoc to coś, czego każdy dorosły człowiek w Polsce powinien się nauczyć. Niestety, prawo nie wskazuje źródła, z jakiego powinniśmy tę wiedzę pozyskać i być może stąd wynika problem – mówi nam dr Przemysław Paciorek, kujawsko–pomorski konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej.
Ciągle słabo
W ostatnich latach było wiele akcji promujących pierwszą pomoc, włączyła się w nie nawet Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Wydawać by się mogło, że już nikt nie przejdzie obojętnie wobec człowieka, któremu taka pomoc jest potrzebna. Niestety nadal krąży wiele mitów dotyczących udzielania pierwszej pomocy.
Tak dobry wynik Izraela, jeśli chodzi o umiejętność udzielania pierwszej pomocy, to jak tłumaczy specjalista, efekt tego, że w tym kraju większość obywateli odbywa służbę wojskową, podczas której przechodzą przeszkolenie z zasad pierwszej pomocy.
Mundurowi pomagają
Naszą, polską reputację ratowniczą (oczywiście jeśli chodzi o ludzi bez wykształcenia medycznego) ratują pracownicy służb mundurowych. Dr Paciorek chwali ich przeszkolenie, mówi, że strażacy, policjanci czy też inni przedstawiciele służb mundurowych są bardzo dobrze przeszkoleni, przechodzą zwykle kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy. Jest to bardzo profesjonalne szkolenie państwowe, które spełnia wyśrubowane standardy.
Natomiast wracając do ogółu polskiego społeczeństwa. Najgorszym problemem, jak mówi nam dr Paciorek, jest bezczynność. Większość ludzi widząc człowieka potrzebującego pomocy nie robi nic, ewentualnie wzywa pogotowie ratunkowe, co i tak jest już postępem.
Dlaczego nic nie robią? Powody są różne. Po pierwsze nie wiedzą jak udzielić pierwszej pomocy, po drugie boją się, że źle udzielą pierwszej pomocy i spotka ich za to odpowiedzialność karna a po trzecie są zwyczajnie nieczuli na problem drugiego człowieka, uważają, że to nie ich sprawa.
Utonąć w kałuży
– Pamiętam takie zdarzenie jak nietrzeźwy mężczyzna utopił się w 15–centymetrowej kałuży. Leżał nieprzytomny w tej kałuży i nikt go nie podniósł, bo ludzie stwierdzili, że na pewno ma uraz kręgosłupa, więc niewolno go ruszać do przyjazdu pogotowia – opowiada konsultant.
Dodaje, że jeśli już ktoś zareaguje prawidłowo i udzieli pomocy to najczęściej robi to dobrze, dlatego nie trzeba się bać.
Skoro prawo nakazuje udzielenie pierwszej pomocy, to powinniśmy nauczyć się jej udzielać. Ostatnio dosyć modne stały się kursy, które pojawiają się jak grzyby po deszczu. Jednak zanim się na taki kurs zapiszemy trzeba sprawdzić, czy ktoś, kto go organizuje, ma odpowiednie kwalifikacje i czy program rzeczywiście wyczerpuje zagadnienie.
Zdaniem dr. Paciorka najlepszy kurs to ten organizowany przez podmioty związane np. z PCK. Taki kurs nazywany jest kursem kwalifikowanej pierwszej pomocy i trwa 66 godzin. Po szkoleniu dostaje się certyfikat, który jest ważny przez 3 lata.
Nadzieja w szkole
Kiedyś podstawowych działań dotyczących udzielania pierwszej pomocy można było nauczyć się w szkole podczas zajęć z Przysposobienia Obronnego, dziś niestety nauka tych umiejętności możliwa jest w szkole tylko kiedy nauczyciel czy dyrektor chce by jego uczniowie przyswoili te umiejętności.
Miejmy nadzieję, że coraz więcej nauczycieli będzie odczuwało potrzebę organizowania takich zajęć swoim uczniom. Może dzięki temu uda nam się poprawić sytuację dotyczącą udzielania pierwszej pomocy.
Napisz do autora: anna.kaczmarek@natemat.pl
Reklama.
Dr Przemysław Paciorek
kujawsko–pomorski konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej
Jeśli chodzi o udzielanie pierwszej pomocy, to po tych różnych akcjach mamy niewielki postęp. To wszystko za mało. Przykładowo Izrael jest uznawany za państwo, w którym najwięcej osób umie udzielić pierwszej pomocy. Tam 20 proc. społeczeństwa posiada te umiejętności. W takich krajach jak Austria, Niemcy, Wielka Brytania ok. 5 proc. społeczeństwa wie jak pomóc. U nas wiadomo, że ten odsetek jest mniejszy, choć nie prowadzi się dokładnych badań w tym zakresie.