Samolot leciał ze Stambułu do San Francisco, ale na jednym z siedzeń załoga znalazła komórkę, do której nikt nie chciał się przyznać. Myśleli, że to bomba. – Wszystko jest normalne. Znajdujemy się w polskiej przestrzeni powietrznej i będziemy mieć awaryjne lądowanie. W takich okolicznościach towarzyszą samoloty bojowe. Jeśli je państwo zobaczycie, to również jest normalne – uspokajał pilot ponad 300 pasażerów boeinga 777-300 Turkish Airlines.
Na pokładzie znajdowała się Helena Smith, korespondentka brytyjskiego ”The Guardian” w Grecji, Turcji i Cyprze. Jak inni pasażerowie, przeżyła chwile grozy. I w szczegółach opisała je na łamach swojej gazety.
Z jej relacji wynika, że w samolocie panowała przerażająca cisza. Ale na początku słychać było płacz dziecka i jego matki. – Boże, to jest to. To odwet. Zabierzcie ten telefon z samolotu – powiedziała jedna z pasażerek myśląc o Państwie Islamskim, z którym Turcja weszła ostatnio na wojenną ścieżkę.
Przez godzinę, jak pisze Smith, załoga debatowała, co zrobić z telefonem. Steward Gökhan Ataç (trzy lata w zawodzie), myślał o najgorszym. Wreszcie zastosowali się do regulaminowych zasad bezpieczeństwa. Chwycili komórkę i przenieśli za drzwi w najdalszej części samolotu. Położyli na bagażu. Na nim położyli kolejny bagaż i całość przykryli kocem.
Jak pisze dziennikarka, wszyscy poczuli ulgę dopiero, gdy zobaczyli lasy nad Polską, a także spiczaste dachy domów, które zarysowały się na tle polskich pól.
Gdy samolot wylądował, komórka jeszcze długo leżała na pokładzie. Co najmniej 15 minut, jak polskie służby podstawiły awaryjne schody. Ataç mówił, że nie pozwolili im otworzyć drzwi. Nie chcieli, by załoga sama oddała telefon. Komórkę usunęli dopiero, jak cały samolot został ewakuowany.
Smith konkluduje – jedna komórka, a tyle zamieszania. Polskie służby postawione w stan gotowości, wysłane samoloty bojowe, tony paliwa zrzucone nad Polską.
Podobne historie zdarzały się już jednak w tureckich samolotach. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Soczi samolot tureckich linii lotniczych Pegasus Airlines wylądował na lotnisku w Stambule po tym, jak jeden z pasażerów stwierdził, że na pokładzie jest bomba i chciał, by samolot leciał do Soczi. Wszystko skończyło się dobrze.