Producenci wyrobów tytoniowych w Polsce znaleźli się w impasie. Nowe unijne wymagania odnośnie wyglądu paczek papierosów mijają się z obowiązującymi polskimi regulacjami dotyczącymi banderol. Tymczasem rząd nie jest skory do usunięcia sprzeczności. Zagraża to zarówno krajowej produkcji papierosów, jak i finansom państwa. Dochody z tytułu handlu wyrobami tytoniowymi to aż 10 proc. wszystkich wpływów budżetowych Polski.
Zamieszanie wokół nowych przepisów tytoniowych to skutek prac resortu zdrowia. Polska branża tytoniowa narzeka, że ministerstwo opracowało nie dość, że opóźniony, to jeszcze wadliwy projekt ustawy, który ma implementować postanowienia unijnej dyrektywy tytoniowej (2014/04/UE). Zawiera on wiele luk oraz narzuca do realizacji nierealne terminy. Przedstawiciele przemysłu tytoniowego zwrócili się nawet z apelem o interwencję do premier Ewy Kopacz.
Największe zdumienie branży budzi brak precyzyjnej informacji ws. wyglądu paczek papierosów. Zgodnie z nowymi wymaganiami Brukseli zdrowotne ostrzeżenia w postaci obowiązkowych ilustracji mają zajmować łącznie 65 proc. opakowania i znaleźć się przy górnej krawędzi przedniej i tylnej strony paczki (obecnie umieszczone są w dolnej części – przyp. red.). Problem tkwi jednak w tym, że w świetle rozporządzenia Ministra Finansów jest to miejsce, gdzie ma się znajdować znak akcyzowy. Ministerstwo Zdrowia czy Ministerstwo Finansów w opracowanych przez siebie przepisach nie wspominają ani słowem, jak pogodzić sprzeczności.
Przedstawiciele branży tytoniowej kilkakrotnie zwracali się do władz o sprecyzowanie zasad umieszczenia ostrzeżeń zdrowotnych i banderoli na opakowaniach prosząc, by wprowadzić w Polsce przewidziany przez dyrektywę tytoniową okres przejściowy, który umożliwia utrzymanie znaków akcyzy w górnej części paczki do maja 2019 roku. Branża tytoniowa wnosi też o możliwość umieszczenia banderoli na górnej ściance opakowania w przypadku miękkich paczek. Apele te pozostały jednak bez odpowiedzi zarówno w Ministerstwie Zdrowia, jak i Ministerstwie Finansów.
W efekcie polskie firmy tytoniowe znalazły się w patowej sytuacji. W chwili wejścia w życie nowego prawa o ochronie zdrowia muszą zadecydować same, które przepisy złamać – opracowane w Ministerstwie Zdrowia czy Ministerstwie Finansów dotyczące sposobu naklejania banderol. Sytuację pogarsza też zwłoka towarzysząca procesowi implementacji unijnej dyrektywy w polskim prawie. Według pierwotnych zapowiedzi Ministerstwa Zdrowia projekt ustawy miał być gotowy pod koniec ubiegłego roku. Został jednak przedstawiony publicznie dopiero w połowie lipca. Budzi to prawdziwy popłoch w branży tytoniowej, która musi mieć czas na kosztowną adaptację zaplecza produkcyjnego. Proces ten trwa od 8 do 12 miesięcy. Tymczasem nowe przepisy tytoniowe zgodnie z pomysłem polskich ustawodawców mają obowiązywać od maja 2016 roku.
Wszystko to sprawia, że ryzyko całkowitego wstrzymania produkcji papierosów nad Wisłą staje się realne. Byłby to fatalny scenariusz dla blisko pół miliona Polaków pośrednio bądź bezpośrednio zatrudnionych przez branżę tytoniową. Opieszałość władz dziwi tym bardziej, że branża tytoniowa należy do grona największych podatników w kraju. Tylko w ubiegłym roku przemysł przelał do budżetu blisko 23 mld zł, z czego 78 proc. to wpływy akcyzowe.
Przedstawiciele branży tytoniowej wielokrotnie zwracali uwagę na niezrozumiałą opieszałość władz w polityce tytoniowej. Kolejnym jej wyrazem jest brak aktywnych działań Ministerstwa Finansów na rzecz wprowadzenia w Polsce systemu kontroli obrotów wyrobami tytoniowymi na rynku, określanego jako Track and Trace (T&T). Pozwala on śledzić produkt w trakcie całego łańcucha dostaw – od producenta, poprzez hurtownie, aż po detalicznych sprzedawców. Zgodnie z wymogami dyrektywy tytoniowej taki system kontroli ma funkcjonować w każdym z państw członkowskich najpóźniej za cztery lata. Ma on ukrócić szarą strefę i przy dodaniu odpowiednich funkcji mógłby poprawić ściągalność podatków. Tymczasem – jak wynika z raportu CASE Doradcy Sp. z o.o., opracowanego na zlecenie Krajowej Izby Gospodarczej – Polska nie śpieszy się z wprowadzeniem wymaganych zmian.