
U Panów - dobrze skrojony garnitur, niebieska koszula i stonowany krawat. U Pań - garsonka w jednolitych kolorach, ewentualnie marynarka w połączeniu ze spódnicą - te elementy garderoby królują na korytarzach polskiego Sejmu. I choć niektórzy decydują się na nieco odważniejsze stroje to i tak większość woli bardziej stonowany ubiór. Czy polskiemu politykowi przystoi, żeby pojawić się w parlamencie w dżinsach i eleganckim sweterku?
Czyżby polskim posłom brakowało odwagi w ubiorze? Dress code w Sejmie istnieje czy nie?
Kobiety się niczym w Sejmie nie wyróżniają. Noszą garsonki, które jak widzę to mam wrażenie, że zakupiły w przysejmowym butiku. Wyglądają jak panie ze szkolnej stołówki. Pozytywnie zaskakuje mnie Anna Grodzka, która przez niektórych już została porównana do Angeliny Jolie. Kreuje nowy styl. Posłanka Kempa mogłaby z niej brać przykład.
I choć często można odnieść wrażenie, że krawat z węzłem zawiązanym pod samą brodą niemal duszą polityków, oni z niechęcią się z nim rozstają.
Strój jest ważny, bo pierwsze wrażenie kształtuje się w nas przez kontakt wzrokowy w ciągu kilkudziesięciu sekund. Dlatego opłaca się politykom, chociażby dla pierwszego wrażenia, zadbać o siebie.
Posłanki jak panie ze szkolnej stołówki?

