
Korespondent w Europie, korespondent za Oceanem
Dla Bartosza Węglarczyka powszechne picie w Rosji było zmorą.
Za mundurem panny sznurem, a urzędnik to największy nudziarz. Jaki zawód najlepszy na podryw
"W porządku. Teraz tylko opłata za rozpatrzenie wniosku o wynajem (50 dolarów) i depozyt. Sięgam po kartę kredytową. – Nie akceptujemy kart – słyszę. Dobrze, to pojadę po gotówkę. Ale gotówka też odpada. – Przyjmujemy tylko czeki – wyjaśnia grzecznie Rachel. Ja jednak nie mogę mieć czeku, bo żeby mieć książeczkę czekową, trzeba mieć konto w banku, a żeby mieć w konto w banku, trzeba mieć adres. I kółko się zamyka." CZYTAJ WIĘCEJ
Niedogodności korespondenta przybierać mogą przeróżne formy.
Co jest jednocześnie wielką zaletą i olbrzymią wadą waszyngtońskiej placówki? Odpowiedź jest banalnie prosta: godziny pracy. Sześć godzin różnicy między Warszawą a Waszyngtonem sprawia, że gdy korespondent kładzie się spać, jego szefowie właśnie się budzą. Dzień w dzień taki delikwent, jak gdyby nigdy nic, spóźnia się więc do pracy co najmniej o kilka godzin. A do tego, gdy wszyscy jego redakcyjni koledzy – pełni energii po dwudaniowym obiedzie – już zaciekle stukają w klawisze klawiatury, taki to bezczelnie odbiera telefon z centrali, odpowiadając jeszcze zaspanym głosem lub z jednym okiem zamkniętym czyta kolejne mejle z redakcji. CZYTAJ WIĘCEJ
Egzotyczny korespondent
W Chinach coraz częściej pojawiają się szkodliwe chemikalia w jedzeniu - przekonuje Jan Żdżarski