To jest naprawdę niezły samochód. Nissan X-Trail to jeden z najprzyjemniejszych SUV-ów, jakim miałem okazję ostatnio jeździć. A tych było całkiem sporo. Z takiego założenia wyszli też chyba inni kierowcy, bo X-Trail został niedawno uznany za SUV-a Roku przez „Playboya”. Model nie przemówi jednak do każdej grupy. Co w nim właściwie takiego fajnego?
X-Trail to najbardziej wszechstronny model w stajni Nissana. Popularnością ustępuje co prawda znanemu wszystkim Qashqai’owi, ale zasługuje na zdecydowanie więcej uwagi. W końcu nie na darmo został wyróżniony jako SUV Roku „Playboya”, gdzie jury doceniło jego solidność wykonania, przestronność, modną sylwetkę i technologie podnoszące bezpieczeństwo.
My także postanowiliśmy mu się przyjrzeć. I mamy równie dobre odczucia, choć nie zabrakło kilku minusów. No to ruszamy.
Na zewnątrz wyglądam tak...
Nissan X-Trail to naprawdę duży samochód. Mógłbym napisać, ze ma 4640mm długości, 1710mm wysokości czy 1820mm szerokości. Ale szczerze, niewiele to mówi prawda? Spróbujmy w takim razie nieco inaczej: X-Trail jest autem, w którym kwestie przestronności przestaną być zmartwieniem (o ile nie masz zamiaru wozić na raz pralki i lodówki. Widać to już z zewnątrz, a potwierdza się w środku. Wiem, że brzmi to nieco cukierkowo, ale to X-Trail zrobił na mnie najlepsze wrażenie wśród SUV-ów w ostatnim czasie. Widać, że jest większy „o głowę” od innych aut z tej kategorii, jednocześnie nie będąc jeszcze wielką i niezgrabną kolumbryną.
W zgrabnej sylwetce widać świetne przejście od starego „kwadraciaka”, który nie zachwycał, do nowoczesnego, opływowego i może lekko rozciągniętego kształtu. Patrząc na mniejsze SUV-y gdzieś tam unosi się widmo samochodu osobowego. Tutaj takiego wrażenia nie miałem. To dobrze wyrzeźbiony crossover, w którym przeważa pierwiastek terenowy, nie osobowy. Wygląd na duży plus. Waszej ocenie zostawiam intrygujący kolor, którym zazwyczaj się go promuje. Ni to zielony, ni to brązowy.
... w środku tak...
Testowany model miał opcję wyposażenia Acenta, czyli środkową (jest jeszcze niższa Visia i najbogatsza Tekna). Pierwsze wrażenie po wejściu do środka? – Przepraszam, ale gdzie są skóry? Auto, które z zewnątrz prezentuje się tak fajnie, aż dziwnie wygląda, gdy w środku widzimy najzwyklejszą, welurową tapicerkę. Trochę jak relikt sprzed kilkuletniej przeszłości, który jakimś cudem znalazł się w nowym aucie. I o ile ten rodzaj obicia może być zrobiony naprawdę fajnie i elegancko tutaj był naprawdę zwykły. Bardzo zwykły.
Czy jestem zły na fotele? Może lekko rozczarowany, ale moje plecy świadkiem, że rozczarowanie szybko zostało zapomniane. Tak, jak dawno nie widziałem tak dobrze zaprojektowanego wnętrza, jak w BMW 220d Gran Tourer, tak X-Trail wpada na samą górę najwygodniejszych aut. I nie przesadzam tutaj, bo już na pierwszym skrzyżowaniu po odebraniu auta zwróciłem uwagę na komfort jazdy. Kierowca lekko zapada się w przyjemnie miękki (ale nie do przesady) fotel, z którego ma bardzo dobrą widoczność. Tutaj także odczuwamy to, o czym wspomniałem wcześniej: przestronność. Niezależnie od tego, które miejsce sobie wybierzesz. Tak, wiem, że fotel to fotel, ale w tym przypadku naprawdę to rzecz, która zwróciła uwagę bardziej niż zwykle.
I tak jak wizualne wykończenie foteli w tym przypadku nie powaliło na kolana (ładniejsze skóry dostępne dopiero w bogatszej wersji Tekna), tak reszta wykończenia sprawuje się już dużo lepiej. Jest ergonomicznie i dobrej jakości (a przynajmniej na takie wygląda). Jest gdzie wrzucić „podręczny zestaw podróżny” (klucze, telefon, portfel, napój) bez zbędnego zastanawiania się, co i jak. Punktuje też kierownica, nie tylko ładna, ale i przemyślana pod względem przycisków. Gdy spojrzymy w górę, widzimy panoramiczny dach, który w razie potrzeby można częściowo odsunać.
W testowanej wersji zabrakło trzeciego rzędu siedzeń (dopłata 6500 zł), więc ciężko mi stwierdzić, jak kwestia przestronności wygląda wtedy. Bez niego bagażnik to 550l pojemności, X-Trail ma także przedziały do przechowywania mokrego czy suchego ładunku.
... a prowadzę się tak.
A jak jeździ? – No jeździ – chciałoby się odpowiedzieć, co byłoby dobrym podsumowaniem testowanej wersji. 130-konny silnik o pojemności 1.6l nie jest w stanie zapewnić aż tak dynamicznej jazdy, jaką może sugerować sylwetka samochodu. Nie zrozumcie mnie źle: to naprawdę wystarczy do sprawnej podróży i statecznego taty, ale ten młodszy tata wolałby jednak mieć pod nogą nieco więcej mocy. 11,4 sekundy do „setki” i prędkość maksymalna 180km/h to coś, co samochód tej klasy mógłby poprawić. Do dyspozycji są jeszcze jednostki 160-konne, a z nieco mniejszym momentem obrotowym (320Nm do 240Nm) i manualną skrzynią biegów, a nie jak w testowanym modelu automatem Xtronic. Dla chętnych bardziej terenowych wrażeń są też dostępne wersje z napędem 4x4.
Ruszając auto musi chwilę pomyśleć, a włączanie się do ruchu z małych wzniesień na pewno nie było płynne i dynamiczne. I wersja sportowa (wrzucana puknięciem dźwigni zmiany biegów w lewo) nie pomaga tutaj wiele, choć słychać już inne zachowania skrzyni biegów. Lepsze wrażenia zaczynają się przy większych prędkościach, tutaj dynamika jest już lepsza, więc wyprzedzanie na trasie odbywa się stosunkowo sprawnie i bezproblemowo. Tydzień jazdy (trasa+miasto) na komputerze wygenerował średnie spalanie 7,5l/100km/h. W tym czasie nie spadło poniżej 7, ani nie wzrosło powyżej 8.
Nissan X-Trail naturalnie ma całą gamę (podobnie jak większość nowych samochodów z tej półki) systemów bezpieczeństwa i wspomagania kierowcy. Z zewnątrz widać, że z każdej strony jest napakowany czujnikami/kamerami. Zwrócę tutaj uwagę na jedno rozwiązanie, wcale nie najważniejsze, ale wyróżniające Nissana na tle innych producentów. To kamera parkowania z widokiem z lotu ptaka. Gadżet, który nie tylko robi wrażenie, ale i faktycznie pomaga.
Jeśli szukasz SUV-a, Nissan X-Trail powinien pojawić się na twojej liście „must see”. To naprawdę przestronny i wygodny samochód, który wyróżnia się na tle całej gamy popularnych SUV-ów. Trzeba za to jednak trochę dopłacić. Ceny najtańszej wersji Visia zaczynają się od 98 400 zł, a kończą na 147 tys. za najbogatszą Teknę (dla porównania podstawowy Qashqai to koszt 76 tys. zł). Model, który tu widzicie, kosztuje 125 tys. zł. Demonem prędkości nie jest, ale raczej nie tego będą w pierwszej kolejności odczekiwać potencjalni odbiorcy. Cytując, "daję okejkę!"