
Reklama.
Polska konstytucja mówi – jak argumentował – że wcale nie mamy państwa neutralnie światopoglądowego. Wyraźnie wskazuje na chrześcijański system wartości. A rozdział Kościoła od państwa ma być przyjazny. – Czyli współpracujący – tłumaczył Sellin. A to oznacza, według posła Prawa i Sprawiedliwości, że Kościół ma prawo zabierać głos w sprawach moralnych poruszanych przez Sejm.
Chodzi np. o ustawę o in vitro, czy o związkach partnerskich. – Nie widzę powodu, dla którego Kościół i jego ludzie nie mogliby uczestniczyć w polityce – powiedział. Granice tego ingerowania wyznacza, jego zdaniem, sam Kościół. Na przykłada zabraniając kapłanom kandydowania do Sejmu, Senatu, obejmowania władzy politycznej. – Natomiast nie można Kościołowi zabronić uczestnictwa w dobry wspólnym, jakim jest działalność polityczna – podkreślał.
Temat wraca nieustannie, gdyż biskupi nie ustają w walce o utrzymanie swoich wpływów w polityce. Abp Wacław Depo, metropolita częstochowski, przekonywał 15 sierpnia, że mówienie o państwie wyznaniowym to demagogia. - Nam nie grozi – demagogicznie ujmując – państwo wyznaniowe, ale - jak mocno wołał św. Jan Paweł II - zagraża nam kłamstwo udające prawdę i grzech udający dobro - cytowało hierarchę Polskie Radio.
Źródło: Fakty po Faktach