Wchodzisz do sklepu i od progu wita cię ochroniarz. Potem często spotykasz jego wzrok podczas oglądania produktów na półkach. Patrzy ci bacznie na ręce, a ty czujesz się jak złodziej. Twoją wycieczkę po sklepie śledzą jeszcze systemy monitorujące i czujni sprzedawcy. Znasz to? Właśnie tak sklepy walczą z przestępczością, a przy okazji wpędzają w poczucie winy uczciwych klientów.
Polska ochroniarzami stoi
W zeszłym roku Główny Urząd Statystyczny wziął po lupę branżę ochroniarską. Okazało się, że ochroniarzy jest więcej niż np. policjantów czy żołnierzy. Policzono, że w Polsce pracuje 110 tys. agentów ochrony. Do tej liczby dochodzą jeszcze ci, którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin. Tych z kolei jest ok. 15 tys. Imponująca jest też liczba samych firm oferujących swoje ochroniarskie usługi – tych jest ponad 6 tys.
Nie ma się co dziwić, że spotykamy ich na każdym kroku, a swojego ochroniarza ma niemal każdy większy sklep, chociaż bywa, że pojawiają się też w tych mniejszych, najczęściej działających 24 h na dobę.
Problem w tym, że polityka sklepów wymierzona przecież w złodziei i walkę z drobną przestępczością, uderza też w zwykłego klienta, który przekraczając próg sklepu czuje się często zaszczuty przez bacznie obserwującego go ochroniarza. Sklepy w obawie przed plagą kradzieży robią ze swojego lokalu pilnie strzeżoną twierdzę - z coraz bardziej wymyślnym systemem monitorującym klientów. Kamery, bramki kontrolne, ochroniarze, numerki z liczbą ciuchów w przymierzalni – tak wygląda codzienność w sklepach.
– To jest takie opresyjne. Często łapię się na tym, że sama zaczynam uważać się za potencjalnego złodzieja. Uważam na to, co biorę do ręki i jak się z tym obchodzę. Odkładam produkty czy ciuchy ostentacyjnie na półkę, tak żeby ochroniarz widział, że nic nie zabieram – mówi mi Karolina, 26-latka z Warszawy. – Najgorzej, jak zaczyna pikać bramka i nagle wszystkie oczy są na ciebie skierowane. Nic nie kradniesz, ale pani kasjerka kiedyś zapomniała kodu zdjąć. Wstyd jak cholera – pisze na jednym z internetowych forów Krzysiek.
Sklepy jak fortece - po co to wszystko?
Z zeszłorocznych policyjnych statystyk wynika, że w Polsce co roku spada liczba kradzieży. W zeszłym roku odnotowano ponad 214 tys. rabunków i choć liczba ta nadal robi wrażenie, to jest coraz lepiej. Jeszcze dziesięć lat temu podobnych przestępstw było blisko 340 tys. Nieustannie spada też liczba Polaków obawiających się kradzieży. Stereotyp Polaka-złodzieja, tak powszechny jeszcze w latach 90-tych, dzisiaj jest obalany, ale można odnieść wrażenie, że właśnie taki wizerunek święci tryumfy w polskich sklepach i marketach.
Pracownicy sklepów problem widzą jeszcze inaczej i choć większość z nich nie uważa Polaków za złodziejski naród, to do wyobraźni skutecznie przemawia im pracodawca. Szefostwo często nalicza im kary finansowe za braki w asortymencie. Nietrudno się domyśleć, kto za to płaci z własnej kieszeni i dlaczego pracownicy i ochroniarze tak pieczołowicie wodzą wzrokiem za klientami.
Inni natomiast otwarcie przyznają, że może statystyki policyjne prezentują się lepiej, ale osób z lepkimi rękoma wcale nie ubywa. Przynajmniej w sklepach.
Ochroniarz wszechmogący? Niezupełnie
Pół biedy jeśli w sklepie czujemy, że każdy nasz krok jest obserwowany. Gorzej, jeśli ochroniarz zechce nas przeszukać i np. poprosi o pokazanie torebki. Takie zachowanie ochrony jest nie tylko skrajnie upokarzające dla klienta, ale stoi też w sprzeczności z obowiązującymi przepisami. Prawo stanowi, że przeszukania może dokonać jedynie policjant. Podobnie jest z używaniem siły – ochroniarz pod żadnym pozorem nie może naruszać nietykalności klienta, chyba, że ten sam wykaże się agresywnym zachowaniem. – W rzeczywistości to strasznie monotonne i nudne zajęcie, bo na dobrą sprawę chodzi się w kółko i nic nie robi – mówił jakiś czas temu ochroniarz w wywiadzie dla naTemat.
W zeszłym roku głośno było o jednym z wrocławskich sklepów, który wywiesił w swojej witrynie informację o tym, że będzie sprawdzał zawartość ich toreb i plecaków. Kierownik stwierdził, że jeśli ktoś nie chce, to przecież nie musi akurat u niego robić zakupów. To skrajny przypadek traktowania klienta, ale z pewnością gdyby prawo na to pozwalało, znalazłoby się więcej nadgorliwych szefów sklepów, którzy chętnie zajrzeliby do środka torebek.
Jakiś czas temu Zakłady Usługowe "EZT" przyjrzały się problemowi i przeprowadziły badanie – wynika z niego, że aż 76 proc. z nas czuje się śledzonych w sklepie. – Wielu z nas nie przeszkadza ochroniarz przy wejściu, przy kasie lub poruszający się po sklepie. Drażni nas natomiast cały czas myśl o tym, że jesteśmy śledzeni nie tylko przez pracownika ochrony, ale przede wszystkim przez czujne oko ukrytych kamer – tłumaczył Tomasz Komora, ekspert ds. ochrony Zakładów Usługowych EZT S.A. 76 proc. – to sporo – to powinien być jednocześnie sygnał dla sklepów, że być może zamiast kolejnego ochroniarza i kamery, powinny skoncentrować się na tym, jak przekonać klienta, że jest po prostu mile widzianym gościem.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
Reklama.
Janusz, były pracownik sklepu z Torunia
To nie obsługa jest przeczulona, ani ochrona, lecz niektórzy klienci. Ja też pracowałem w sklepie i jak trzeba było za skradziony towar zapłacić z własnych pieniędzy, to później nie dziwi mnie, że pracownicy sklepów (i sprzedawcy i ochroniarze) mają na uwadze każdego klienta, bo nikt nie ma na czole napisane, czy jest uczciwy czy jest złodziejem. Na mnie mogą się gapić do woli, mam to gdzieś. Ja wiem, że jestem uczciwy, więc nie mam czego się obawiać.Czytaj więcej
Były pracownik ochrony w sklepie sportowym
Studiując dorabiałem sobie m.in. jako ochroniarz w sieci sklepów GO Sport. Nawet sobie nie zdajecie sprawy, jacy ludzie potrafią być perfidni podczas kradzieży i jaki typ ludzi się tych kradzieży dopuszcza. Nie zapomnę faceta, który ubrany był w świetnie skrojony garnitur, a mimo to chciał ukraść...dwie piłki tenisowe.