"Supermarket" straszy ochroniarzami. A jak jest naprawdę? "To monotonne łażenie po sklepie"
Michał Mańkowski
04 stycznia 2013, 17:22·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 stycznia 2013, 17:22
– Wszystko sprowadza się generalnie do monotonnego łażenia po sklepie – tak pracę ochroniarza w supermarkecie kwituje Tomasz, który przez kilka miesięcy pracował w ogólnopolskiej sieci sklepów. Jednak mitów o tym, na co pozwalają sobie jego koledzy po fachu jest sporo. Część uzasadnionych, część nie. Chamstwo, nadużywanie siły, przeszukania na zapleczu. Film "Supermarket", który właśnie wchodzi do kin, nie zostawia na zachowaniu ochroniarzy suchej nitki.
Reklama.
Czy jako ochroniarz w supermarkecie może pracować każdy, czy jednak ta praca ma jakieś szczególne wymagania?
Absolutnie każdy może tam pracować. Zresztą trudno się dziwić, bo o ile tylko jest zapotrzebowanie na ochroniarza, to przyjmują wszystkich jak leci. Zwłaszcza studentów, bo firma, która ich zatrudnia, ma różne finansowe udogodnienia, jakieś zniżki lub ulgi. Podobnie jest w przypadku osób z grupą inwalidzką. Po prostu bardziej opłaca się im zatrudniać takie osoby, bo zatrudnianie licencjonowanego ochroniarza nie jest potrzebne. Sporo jest też osób starszych, które chcą sobie dorobić.
Nie musisz mieć żadnych wcześniejszych szkoleń lub kursów?
Coś ty. Przynajmniej, jak pracowałem ja i moi znajomi, to nikt od nas takich nie wymagał. Czasami oferują wyrobienie licencji, ale wtedy chcą, żebyś podpisał umowę, w której wiążesz się z daną firmą na kilka lat. To nieopłacalne zwłaszcza dla tych, którzy chcą sobie popracować kilka miesięcy i jedynie dorobić.
Ale po rozpoczęciu pracy miałeś jakieś kursy, typu: jak postępować w konkretnych przypadkach, co można zrobić, a czego nie?
Pracowałem w ogólnopolskiej sieci marketów i tam nie mieliśmy takich szkoleń. Dostajesz po prostu wytyczne, gdzie masz chodzić. Sprowadza się to do zasady: stój i pilnuj, żeby nikt nic nie ukradł.
To skąd ochroniarz ma wiedzieć, jak się zachowywać?
Na każdym ochranianym obiekcie jest jedna osoba dowodząca, kierownik ochrony. Na początku pracy on wyjaśnia ci wszystkie obowiązujące zasady, więc od biedy to można nazwać takim miniszkoleniem. Ciekawe jest to, że właściwie dostajesz większe uprawnienia, niż możesz mieć w rzeczywistości.
Czyli?
Chociażby najpopularniejszy przykład z magnetycznym paskiem do bramek...
To jest możliwe przy każdej bramce, więc nie ma zasady, jaki to sklep. To malutki magnetyczny pasek, którym możesz uruchomić alarm w bramce w momencie, gdy ktoś przechodzi. Wtedy masz powód do przeszukania, nawet jeżeli nie widziałeś, że ktoś próbuje coś ukraść. To raczej nie do końca uczciwa praktyka.
Stoisz, widzisz, że ktoś kradnie. I co dalej? Ile opowieści, tyle wersji, gonisz, biegniesz, ignorujesz, szarpiesz, wołasz innych kolegów?
Tak, jak mówiłem, praca sprowadza się do stania i patrzenia, czy nikt nie kradnie. Jeżeli widzisz, że ktoś coś kombinuje, to i tak nie możesz go ruszyć. Ochroniarz może podejść do klienta w momencie, gdy ten wyjdzie za linię kas. Dopiero możesz stwierdzić, że chciał coś ukraść. W żadnym przypadku nie wolno oskarżać, trzeba powiedzieć, że masz przypuszczenie, iż coś zostało wyniesione i chciałbyś zobaczyć, co ma w torbie lub kieszeniach. Jeżeli się zgodzi i nic nie ma, to przepraszamy i wypuszczamy, jeżeli klient odmawia lub faktycznie coś ukradł, to dopiero wzywamy policję.
No okej, to jest teoria, ale słyszy się dziesiątki historii o tym, jak źle w stosunku do klientów zachowują się ochroniarze. Co jeżeli klient powie, że nie pokaże co ma w kieszeniach i zacznie wychodzić ze sklepu?
Jeżeli ktoś nie chce pokazać kieszeni lub plecaka ani czekać na wezwanie policji, to wtedy niestety bierze się go za ręce i prowadzi do pokoju na zapleczu. Tam albo zgodzi się pokazać, albo czeka na wezwanie policji. Zazwyczaj wzywa się też kierownika sklepu.
Sporo mówi się także o chamskim zachowaniu ochroniarzy.
Jak wszędzie, można spotkać różnych ludzi. Ochroniarz ma ściśle określony sposób postępowania. Powinien być grzeczny i uprzejmie stanowczy.
Do kin właśnie wszedł polski film "Supermarket". Trailer w dość mocny sposób przedstawia to, co może dziać się na zapleczach supermarketów. Czy zdarzają się takie sytuacje jak tam? Użycie siły, rozbieranie klienta itd.?
Ta scena jest oderwana od polskiej rzeczywistości. Pewnie, mogą zdarzyć się sporadyczne przypadki przekroczenia uprawnień. Jedyna możliwość użycia siły, z którą ja się spotkałem, to moment, w którym ktoś nie chce udowodnić, że nic nie ukradł, ani nie chce czekać na policję. Oczywiście można użyć też siły wtedy, gdy ktoś zaatakuje ochroniarza. To musi być w samoobronie, do tego całe zajście powinno być nagrane na monitoringu, bo naprawdę łatwo o pozew. Jest masa procedur, która stawia klienta nad ochroniarzem.
Trailer filmu "Supermarket"
Problem w tym, że klienci nie zawsze o tym wiedzą.
Ale ochroniarz nie wie, czy konkretna osoba jest świadoma swoich praw. Tak naprawdę on nie ma prawa cię tknąć i jest zwykłą osobą, która po prostu pilnuje sklepu. Pewnie, może zdarzyć się, że ochroniarz przesadzi, ale jak już to robi, to tylko tam, gdzie nie ma kamer, ale to naprawdę sporadyczne przypadki. W rzeczywistości to strasznie monotonne i nudne zajęcie, bo na dobrą sprawę chodzi się w kółko i nic nie robi.