Wyznał w jednym z wywiadów, że jedyną wadą Jarosława Kaczyńskiego jest to, iż prezes "zawsze mówi prawdę". Dziś okazuje się, że Marcinowi D. nie tylko z prawdą nie po drodze. Mąż Marty Kaczyńskiej został zatrzymany przez CBA pod poważnymi zarzutami. I choć od 4 lat są w separacji z córką byłego prezydenta, Marcin D. wciąż rzuca cień na rodzinę Kaczyńskich.
Zanim zainteresowało się nim CBA, nazwisko D. pojawiało się w prasie wielokrotnie i w przeróżnych kontekstach. Najpierw interesowała się nim prasa kolorowa, później poważne tytuły związane z polityką, a dziś jest odmieniane przez wszystkie przypadki począwszy od Pudelka, na portalu braci Karnowskich kończąc. Niemal nigdy nie były to jednak pozytywne konotacje.
Drugi ślub Kaczyńskiej
Najstarszego wpisu o Marcinie D. szukam właśnie na Pudelku, bo jeszcze wówczas w świadomości społecznej istniał jedynie jako nowy partner córki prezydenta. Już wówczas pojawiły się pierwsze zgrzyty. Po pierwsze, Kaczyńska była drugi raz w ciąży. – Nie da się ukryć, że rozwód, pozamałżeńska ciąża i ślub z synem działacza wrogiej partii nie są do końca spójne z wizerunkiem Lecha Kaczyńskiego lansowanego od czasu wyborów prezydenckich – komentowali dziennikarze.
Drugim problemem było wspomniane już pochodzenie polityczne wybranka prezydentówny. Ojcem urodzonego w 1980 roku prawnika jest członek PZPR i były funkcjonariusz SB, co stało w całkowitej sprzeczności z polityką uprawianą przez PiS i rodzinę Kaczyńskich. Sam D. przekonywał jednak, że Lech Kaczyński, którego poznał jeszcze w czasie studiów, podchodzi szumu wokół swojej córki "bardzo normalnie".
Po ślubie media zaczęły interesować się D. na dobre, a jego postać sprawiała problem prawicowym dziennikarzom. Z jednej strony był człowiekiem pokroju tych, z którymi IV RP miała walczyć, z drugiej był już członkiem rodziny Kaczyńskich. Zadziwiające było dla wielu to, że w przeszłości startował z ramienia SLD w wyborach samorządowych do Rady Miasta Kwidzyna. Później zaś jego poglądy uległy zmianie.
D. wyszedł z cienia żony po katastrofie smoleńskiej. Przestał funkcjonować w mediach wyłącznie jako mąż Marty Kaczyńskiej, a zaczął jako polityk. Jednak nawet ta wyjątkowa sytuacja nie pomogła mu dostać się na szczyty. Prasa pisała wówczas, że to karierowicz, który chce wejść do polityki na plecach swojej małżonki. Gdy dziennikarze pytali go, czy widzi siebie na fotelu prezesa PiS, nie zaprzeczał.
D. był gotów startować w wyborach do sejmiku pomorskiego z list Prawa i Sprawiedliwości, do czego ostatecznie nie doszło. – Marcin D. ma poglądy inne niż PiS, więc byłoby to coś niezwykłego, gdyby pojawił się na naszych listach” – mówił Mariusz Błaszczak z Prawa i Sprawiedliwości. Jego karierze politycznej nie sprzyjały też doniesienia o zamiłowaniu do luksusowych samochodów. – D. zrobi karierę w polityce i stanie się jeszcze bogatszy? – pytały kolorowe media.
Gdy zatrzymała go policja, jechał bez pasów z telefonem komórkowym w ręce. Okazało się, że na 24 możliwe punkty karne ma na swoim koncie już 33. Tabloidy prześcigały się donosząc o tym, że D. musi wrócić na kurs prawa jazdy i na jakiś czas odwiesić kluczyki do swojego bmw i porsche.
Wiązał nadzieje z PiS
Jarosław Kaczyński za nim nie przepadał, nawet nie był na jego ślubie z Martą Kaczyńską. Powód? Prezes czuł, że pojawienie się tego człowieka w ich życiu nie wróży nic dobrego. Wskazywało na to rodzinne pochodzenie, interesy robione przez D. i wreszcie krytyka pod adresem posłanki Jolanty Szczypińskiej, na którą pozwolił sobie zięć Kaczyńskich. D. poczuł się mocny w PiS, czemu dawał wyraz w wielu wywiadach. Jednak jego pewność siebie została szybko wygaszona.
Interesy prowadzone przez D. nie podobały się też Okręgowej Radzie Adwokackiej w Gdańsku, która wszczęła postępowanie dyscyplinarne w jego sprawie. Gdy zrobiło się o nim głośno, media zaczęły pytać o jego – nie do końca przejrzyste – interesy. Ten zbył pytania osławionym "niech pan się ode mnie odpier..." i stwierdzeniem, że to jego sprawa, czy robi interesy z gangsterami. Co wywołało tak gwałtowną reakcję? Marcin D. założył spółkę ze skazanym za wyłudzenie Adamem S., ułaskawionym przez ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ułaskawienie Adama S. przygotowywał w ramach swych obowiązków ówczesny pracownik kancelarii - Andrzej Duda.
Kłopotliwe ułaskawienie
Co wiąże Dubienieckiego z Adamem S.? 15 maja 2009 r. Adam S. założył spółkę z mężem Marty Kaczyńskiej. Wcześniej został skazany na rok i 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Przed sądem Adama S. reprezentował ojciec Marcina Marek Dubieniecki. Czytaj więcej
D. w ostatnich latach był coraz dalej od Prawa i Sprawiedliwości. W mediach ukazała się fotografia meczu Polska – Portugalia, na którym Marcin D. znalazł u boku Aleksandra Kwaśniewskiego. Podobno przypadkiem.
Prezes przedobrzył
Ostatni raz nazwisko D. pojawiało się w mediach w kontekście głośnej sprawy prof. Chazana. To właśnie on reprezentował pacjentkę, która urodziła dziecko niezdolne do życia. D. i Marta Kaczyński żyją w separacji od czterech lat, a to i tak duży problem dla polityków PiS.
Nieuporządkowane życie Marty Kaczyńskiej do dziś sprawia problem na prawicy. W nieoficjalnych rozmowach również politycy PiS przyznają, że nie mogą wykorzystać potencjału córki Lecha Kaczyńskiego. Po zatrzymaniu D. stało się to jeszcze trudniejsze.
Paradoksalnie, przyczynił się do tego Jarosław Kaczyński, który chciał odsunąć sprawę rozwodową bratanicy na czas tegorocznych kampanii. Pisało się, że to prezes PiS zadecyduje o dacie rozwodu. Dziś, gdy wielu Polaków zadaje sobie pytanie, "czy oni nadal są małżeństwem", wygodniejsza byłaby odpowiedź, że nie. Ale tego już prezes nie przewidział. Według doniesień medialnych, do tematu rozwodu mieli wrócić jesienią, tuż po wyborach.