Już od pierwszych dni września 1939 roku, gdy kraj nieuchronnie chylił się ku upadkowi, polscy specjaliści od propagandy robili swoje - rozgłaszali tu i ówdzie o sukcesach wielkiej armii prowadzonej przez zwycięskiego Naczelnego Wodza. To zrozumiałe, liczyło się morale walczących i cywilów - aż strach pomyśleć co by było, gdyby wiedzieli o tym, że wszystko stracone.
A tak, tkwiąc w nieświadomości, licząc na realizację honorowych zapewnień Brytyjczyków czy Francuzów, łudząc się jeszcze, że armia marszałka Śmigłego-Rydza to wojsko na wskroś nowoczesne - co powtarzano przed wojną jak mantrę - Polacy żyli iluzją. Gdy 6 września, pośród huku bomb spadających na polskie miasta, kupowali w kioskach gazety, czytali nie tylko o broniącym się wciąż Westerplatte. Alianci walczyli ponoć za "naszą i waszą wolność" jak na sojuszników przystało, a Włochy Mussoliniego odmówiły Hitlerowi. Skompromitowany dyktator schronił się, jak niegdyś sam Napoleon Bonaparte, na wyspie Elbie. Wojna była już wtedy wygrana?!
Zetknięcie z rzeczywistością było jak przysłowiowy zimny prysznic. Polska placówka na Westerplatte skapitulowała co prawda dopiero 7 września (pierwotnie miała wytrwać 12 godzin), ale Niemcy szli jak burza na wszystkich kierunkach natarcia. Idea Blitzkriegu święciła triumfy właśnie w Polsce - szybkie pancerne związki taktyczne brały oddziały polskiego wojska w tzw. kotły. Nic dziwnego, że 8 września wróg był już u bram Warszawy.
Niemieckie bomby spadły na stolicę już tydzień wcześniej, w pierwszym dniu wojny. Panika ludności cywilnej byłaby wówczas katastrofą, dlatego wszelkimi sposobami starano się jej zapobiec. Z pomocą szła prasa i radio, które informowały, że konflikt szybko się skończy. Sromotna klęska Hitlera miała być tylko kwestią czasu.
Przykładowo w "Chwili", z 6 września właśnie, można było przeczytać, że na froncie zachodnim "Niemcy uciekają w popłochu". Francuzi przerwali ponoć Linię Zygfryda i posuwają się stale naprzód; nieprzyjaciel przyjął rozpaczliwą pozę obronną. Prawdą było, że Francuzi w ograniczonym stopniu 7 września rozpoczęli ofensywę na Zachodzie, ale wdarli się na teren przeciwnika zaledwie na 20 kilometrów, po czym - stając przed główną linią umocnień - wstrzymali natarcie. 12 września alianci zdecydowali w Abbevile, że kolejnych ataków nie będzie.
Ale polska prasa ogłosiła wszem i wobec, że honor jest nie tylko dla Polaków wartością najwyższą. Nie tylko Francuzi dawali Niemcom łupnia, także potężna flota brytyjska miała już za sobą pierwsze sukcesy. Co więcej, 30 polskich bombowców opanowało niebo nad niemiecką stolicą. Do wojny szykują się już ponoć w Ameryce Południowej. Ale i na Bliskim Wschodzie wiedzą, że trzeba chwycić za broń. "100-tysięczna armia żydowska w Palestynie staje u boku Anglii do walki z barbarią hitlerowską" - czytali nasi rodacy dokładnie 76 lat temu.
"Ataki armii niemieckiej słabną. (...) Żołnierz niemiecki, gnany do ataku wódką, obietnicą grabieży i zapewniany, że na silniejszy opór nie napotka, traci widocznie zaufanie do swego dowództwa" - donosił "Dziennik Ludowy i Powszechny" z 11 września. Niemieccy żołdacy, dosyć że zdemoralizowani, to jeszcze masowo dezerterowali - jak podkreślano - na wieść o walce z niepokonaną armią polską. Czasem sami oddawali broń, chętnie też opowiadali o piekle, jakie zgotowała im w Polsce armia dowodzona przez marszałka Śmigłego-Rydza. "Okłamali nas!" - taki krzyk połączony z oburzeniem zamieścił pamiętnego 17 września "Express Poranny".
Dla polskiej prasy - odwrotnie do rzeczywistości - im dalej postępowały wypadki wojenne, tym było dla Polaków lepiej. Już 5 września, jak pisał "Express Poranny", polska kawaleria wkroczyła do Prus Wschodnich, a brytyjscy lotnicy obrócili w gruzy niemieckie bazy marynarki wojennej. "Niemcy wzięci w dwa ognie" - donosił dziennik.
"Dziennik Polski" z 10 września straszy Hitlera 6-milionową (!) polską armią, która w każdym momencie - po mobilizacji oczywiście - mogłaby uderzyć do spółki z silnym wojskiem Francji na III Rzeszę...
Z kolei wieczorny "Czas" z 13 września, który stwierdza na pierwszej stronie, że "impet ofensywy niemieckiej w Polsce zahamowany". To, że "Francuzi prą naprzód", wiedziano już od prawie dwóch tygodni. Zresztą Niemcom - już po 12 dniach walki - miało zabraknąć paliwa lotniczego. Na dodatek - jak "krzyczą" tytuły gazet - niemieckie miasta dotkliwie odczuwają naloty Francuzów i Brytyjczyków. Triumf jest bliski!
Ten sam tytuł - w numerze z 14 września - informował, że Hitlerowi nie udała się wojna błyskawiczna, co budzi ogromny niepokój w "jaskini lwa". Niemcy wychodzą na ulice, masowo strajkują, domagają się sądu nad Hitlerem i spółką. "Według bowiem planu niemieckiego 8-go września miała być zajęta Warszawa, a 10-go b.m. miał Hitler stanąć na Zamku Warszawskim, jak to było w Hradczynie po okupacji Czech" - informował "Czas".
18 września, a więc już po sowieckiej agresji na Kresy Wschodnie, gazeta pisała o dalszych sukcesach na froncie. Połączona polsko-angielska flota odnieść miała zwycięstwo w "wielkiej bitwie" morskiej niedaleko Gdyni, a lotnicy rodem z Francji i Wielkiej Brytanii już zawładnęli polskim niebem.
Co więcej, czytamy, Niemcy podstępnie rozgłaszają "plotki" o rzekomej ucieczce polskiego rządu z ogarniętego wojną kraju. W rzeczywistości w nocy z 17 na 18 września granicę z Rumunią przekroczyli m.in. prezydent Ignacy Mościcki, premier Felicjan Sławoj-Składkowski, a także marszałek Śmigły-Rydz. Za to, że opuścił walczących żołnierzy, spadnie na niego później lawina krytyki. On sam, jak tłumaczył w pierwszej relacji po klęsce Września '39 (z 24 grudnia 1939 roku), już w momencie rozpoczęcia wojny wiedział, że będzie... ona przegrana.
Westerplatte już się nie broni, bo... nie ma kto strzelać. Wszyscy żołnierze - jak rozgłaszała propaganda - zginęli trwając na posterunku. I "czwórkami do nieba szli...".
Zaprezentowane reprodukcje gazet z września 1939 roku, a także wiele innych materiałów prasowych i druków ulotnych, udostępniła Cyfrowa Biblioteka Narodowa Polona.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
Dział Historia od teraz także na Facebooku! Polub nas!