Polski internet kipi od niechęci, nawet nienawiści. Chrześcijańscy publicyści straszą zalewem muzułmanów i atakują tych, którzy myślą inaczej. Miłosierdzie? Jakby nie było takiego słowa. Chyba że wobec uchodźców takich, jak my. Chrześcijan. W głowie przeciętnego Kowalskiego pojawia się sprzeczność. Ktoś mówi o Bogu, moralności, a potem pisze, że nie rozumie, dlaczego papież wzywa do udzielenia uchodźcom pomocy?
Kościół głośno mówi o potrzebie pomocy uchodźcom. Wzywa do tego papież, prymas Polski, liczni biskupi. Pomoc bliźniemu to przecież podstawa chrześcijaństwa. – Jezus uczył bezinteresownej miłości i Kościół zawsze ma stać po stronie potrzebujących, słabszych i bezradnych. Cierpiącym ludziom po pierwsze trzeba pomóc i to jest przed i poza wszelką dyskusją. Dopiero potem można roztropnie rozważać co dalej: jak długo pomagać, jak usunąć przyczyny migracji, czy i jak asymilować? – mówi naTemat dominikanin o. Maciej Zięba. Podkreśla, że najgorzej jest uchodźcami pogardzać. – Ale bardzo źle jest też pogardzać tymi, którzy obawiają się zalewu uchodźców. Trzeba ich przekonać, pokazać, że jest to nasz chrześcijański obowiązek – dodaje. I zaraz cytuje Ewangelię wg św. Mateusza. – Byłem głodny, a daliście Mi jeść. Byłem spragniony, a daliście Mi pić. Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie do domu.
Apokaliptyczna wizja Francisza
Dlatego, jak człowiek czyta niektórych katolickich publicystów, zastanawia się, o co tak naprawdę z tym miłosierdziem chodzi. ”Jako syn Kościoła, choć nie rozumiem, to akceptuję to wezwanie” – pisze redaktor naczelny ”Frondy” Tomasz Terlikowski w odpowiedzi na apel papieża. Ostrzega, że wraz z napływem muzułmańskich uchodźców, dla chrześcijan nadchodzą czasy męczeństwa. Że wielu z nich nie ukrywa, iż chce na Bazylice św. Piotra w Rzymie zawiesić zieloną flagę proroka Mahometa. Przesłanie papieża Franciszka, który wzywa parafie do przyjęcia uchodźców, wręcz nazywa apokaliptycznym.
Jak to zatem z tym miłosierdziem jest? Trzonem chrześcijaństwa. Jednym z najważniejszych przykazań katechizmu. Nie ma miejsca na współczucie? Na dodatkowy talerz na wigilijnym stole? Jak pisał Jacek Kurski w ”Gazecie Wyborczej”, dziś islamofobia wygrywa z nakazami ewangelicznymi, a na internetowych forach pojawia się ksenofobiczny bluzg. Zamiast miłosierdzia są groźby. Ostrzeganie, jak Polska będzie wyglądać, gdy zaleją nas muzułmanie. Bo wtedy chrześcijańska na pewno już nie będzie.
– Faktycznie, może być w tym pewna sprzeczność. Chrześcijaństwo zawsze podkreślało potrzebę niesienia pomocy. A szczególnie za Jana Pawła II mówiło, że miłość bliźniego jest sprawą podstawową – przyznaje religioznawca, prof. Jan Drabina. Dodaje jednak, że religia chrześcijańska to jedno, a obawy człowieka to drugie. – Strach przed islamem, który podkreśla, że jest jedną, najważniejszą religią, jest ogromny. Ta religia od zawsze różnicowała chrześcijan, w wielu krajach zostali przez nią zepchnięci. Ludzie po prostu boją się, że muzułmanie będą nawracać na swoją religię – mówi.
Mamy prawo się obawiać
Trudno polemizować z tym, że imigranci i uchodźcy sieją strach w wielu krajach. Że, jak człowiek patrzy na tysiące zdesperowanych, często agresywnych ludzi, to zwyczajnie się boi. Jak słyszy o kradzieżach, napadach, zamieszkach. Jak widzi brud, myśli o rozprzestrzeniających się chorobach, o terroryzmie i zwyczajnie o tym, co dalej. Gdzie będą mieszkać, pracować, czy będą się integrować.
Ale trudno też ocenić dziś po zdjęciach, kto jest uchodźcą, a kto się pod niego podszywa. Kto ucieka przed wojną, a kto chce tylko – lub aż – lepiej żyć. Dlaczego zakładać, że większość to terroryści? Albo tacy, którzy tylko ciągną do "sytej Europy"?
O. Zięba tłumaczy, że miłość bliźniego to początek i podstawa działania, ale obawy przed imigrantami też trzeba zrozumieć. - Mamy prawo do bezpieczeństwa, a w takim zalewie mogą być osoby, które mają złe intencje. Ja też mam takie obawy. I ludzie mają prawo je posiadać. Boją się, że wojujący islam do nich dotrze. Zwłaszcza, że islam jest dla nas egzotyką. Pamiętajmy też, że mamy bliżej Ukrainę i narastający problem uchodźców stamtąd. Kto im pomoże? Portugalczycy? Włosi? Nasz pierwszy obowiązek pomocy to właśnie pomoc ofiarom wojny na Ukrainie – przyznaje o. Zięba.
Dodaje inny argument, z którym też trudno polemizować. – Można racjonalnie uznać, że częściowo dzisiejszy problem wygenerowała rabunkowa i okrutna polityka niektórych państw europejskich. Francja czy Anglia przez setki lat łupiły kraje afrykańskie. Te państwa mają dziś z nimi silniejsze więzy, również kulturowe, a na byłych kolonizatorach ciąży większa za nie odpowiedzialność. – mówi. I dodaje - Ale to nieprawda, że Polski nie stać na hojność wobec uchodźców z Bliskiego Wschodu. To jest przede wszystkim sprawa naszej solidarności i wielkoduszności. Nie może ich w Polsce zabraknąć, gdy na naszych oczach cierpią tysiące niewinnych ludzi.
Nie dajmy się pałować
Jak zatem odbierać język, który do takiej pomocy raczej zniechęca? W którym dużo jest niechęci również do wszystkich, którzy myślą inaczej? ”W sprawie uchodźców nie dajmy się pałować i moralnie szantażować. To samobójcze” – pisze prawicowy portal braci Karnowskich. Tylko dlatego, że paru publicystów ”pokroju Żakowskiego” podważyło chrześcijańską postawę Polaków. Dostało im się za moralne pouczanie, z którego wynika, że Polacy są ”ksenofobami i rasistami nienawidzącymi obcych, którzy mają gdzieś nauczanie papieża”.
Moralne wzmożenie, najczęściej w wydaniu wszelkich odmian lewactwa, teraz odwołującego się do zasad chrześcijaństwa, z których wcześniej kpili, jest zwykłym pałowaniem ludzi, którzy nie chcą się zachowywać jak barany czy istoty kompletnie bezrozumne. A udawanie, że pod osłoną prawdziwego dramatu prawdziwych uchodźców nie może być do Europy przerzucana i tu instalowana siatka terrorystów z tzw. państwa islamskiego oraz komórki najbardziej wojowniczych odłamów islamu, jest bezgraniczną głupotą i lekkomyślnością.Czytaj więcej
Gdy ksiądz Adam Boniecki opowiedział się za przyjęciem muzułmańskich uchodźców do Polski, chrześcijański portal PCH24 napisał, że ”uległ ideologicznemu zaślepieniu”, bo przyjmowanie muzułmanów często kończy się dla Europy tragicznie.
„Tygodnik Powszechny” zapomina także o tradycyjnej, katolickiej zasadzie porządku miłości (ordo caritatis). Zgodnie z nim po Bogu należy kochać najbardziej tych, którzy są nam najbliżsi. Owa bliskość może oznaczać rodzinę, ale w dalszej kolejności także naród lub (dlaczego nie?) religię. Chrześcijanin musi kochać wszystkich, ale nie wszystkich jednakowo. Nie tylko jako polityk.Czytaj więcej
Jak wynika z sondaży, co czwarty Polak nie chce widzieć w naszym kraju ani muzułmańskich uchodźców, ani imigrantów.