Nawet niektórzy Syryjczycy są przeciwni pomaganiu migrantom. – Prawdziwi uchodźcy to może jedna piąta tego tłumu. Większość chce łatwego życia na zasiłku, który obiecała Angela Merkel – mówi Ghaze Abdulloh, właściciel znanych w Warszawie restauracji Amrit Kebab.
Co Pan czuje widząc relacje telewizyjne o uchodźcach i imigrantach?
Ghaze Abdulloh: Jestem zakłopotany. Zapewniam, że większość z nich nie musiała uciekać z własnych domów z powodu wojny. Rozpoznaję tam Erytrejczyków, Marokańczyków. Owszem, są też Syryjczycy. Cały czas dostaję SMS-y i wiadomości na Facebooku. W rodzaju: "Jedziemy do Niemiec, pomieszkać u Angeli"
Zatrudniłby Pan kogoś z imigrantów czy uchodźców u siebie w restauracji?
W mojej restauracji ludzie ciężko pracują, bo kanapkę kebab trzeba umieć zrobić w 9 sekund. Karmimy 5 tys. ludzi dziennie. A ci imigranci nie chcą ciężkiej pracy. Dostaję więc mnóstwo pytań w rodzaju, jak przedostać się z Polski do Niemiec. Jak urządzić się w Niemczech. Zapewniam was wszystkich, że Polska nie jest celem tej migracji.
Słyszał pan o Syryjczykach, którzy w Polsce otrzymali pomoc, ale woleli uciec do Niemiec?
Polacy są oburzeni dlatego to wytłumaczę. Akurat znam jedną z tych rodzin. To moja znajoma, która napisała na Facebooku, że nareszcie jest w Niemczech. Ona nie będzie mieszkać w polskiej parafii, bo jej ojciec jest znanym biznesmenem w Damaszku, a mieszkają w najdroższej dzielnicy Baktuma. Tacy ludzie korzystają z pomocy - by jako syryjscy uchodźcy uzyskać prawo stałego pobytu w UE i swobodnie podróżować. Mówię to po to, aby przekonać Polaków, że pomoc udzielana pod wpływem emocji, bez zastanowienia i każdemu, trafi do niewłaściwych osób.
Jest jakiś sposób, aby w fali imigrantów wyłowić tych naprawdę poszkodowanych przez wojnę?
Raczej nie. Z tego co słyszałem, ci ludzie nie chcą już poddawać się kontroli i rejestracji na granicy, niszczą swoje paszporty. Ja na przykład poznałbym Marokańczyka po akcencie, a taki pogranicznik już nie. Z kolei jak byłem w Turcji, to facet na ulicy proponował mi kupno syryjskiego paszportu za 1000 euro. Z drugiej strony, nikt nie będzie oficjalnie rozmawiał ze służbami Asada, które powiedzmy sobie, dość dobrze orientują się kto ucieka przez granicę. I znowu pokażę wam coś z Facebooka. Jest taki chłopak, który niedawno jako żołnierz twierdził, że służy Bogu, a teraz się ironicznie pisze, że służy Niemcom podając hot-dogi.
Wielu ekspertów przekonuje, że Polska mogłaby skorzystać na przyjęciu uchodźców i imigrantów, bo Syryjczycy są wykształceni, a swoją przedsiębiorczością mogą wiele wnieść nawet do naszej gospodarki.
Tak mówi ktoś, kto nie rozumie realiów. Jeśli syryjski stomatolog straci dom na wojnie, to przeprowadzi się do Libanu, Turcji czy Jordanii i nie musząc uczyć się języka, będzie zarabiał dwa razy więcej niż polski dentysta. Ci, którzy szturmują granice, to w większości słabo wyedukowani ludzie z pustyni. Zobaczcie jaki bałagan zostawiają za sobą. Wstyd mi. Przykro mi to mówić jako dumnemu Syryjczykowi. Oni usłyszeli, że Niemcy przyjmują wszystkich, więc porzucają dobytek i jadą po łatwe życie. Co oni wniosą? Koran pod pachą.
Skąd ta pewność?
Trzy dni temu byłem w Damaszku, jadłem kolację ze znajomymi w restauracji. Na ulicach widać normalne życie. W nadmorskich hotelach Latakii ludzie tańczą na basenie przy najnowszych przebojach. Dlaczego tam nie widać wielkiej ucieczki?
Łatwo powiedzieć, akurat tam nie toczy się wojna.
Fala migracji liczona w setkach tysięcy ruszyła dopiero wtedy, gdy rozeszła się wieść, że Niemcy i Europa przyjmą każdego uchodźcę. Po drugie mafia handlująca ludźmi dogadała się z gangami z Kosowa. Tak powstał ten nowy szlak przez Turcję, Grecję, Bałkany na Węgry. Dlaczego większość to mężczyźni? Trudy wyprawy ciężko wytrzymać. Mężczyźni liczą na to, że po pierwszych zasiłkach będą w stanie opłacić podróż swoim żonom i dzieciom. Jeśli na osobę Niemcy oferują 500 euro zasiłku, to łatwo policzyć ile dostanie mąż, żona z dwójką dzieci. W Polsce imigrant nie zarobi 9 tys. złotych miesięcznie.
Chyba że jak pan założy knajpę i będzie smażył kebab, falafel...
Dobre sobie. Chyba pan nie wie, ile kosztują inwestycje w gastronomię?
Czytałem, że przyjeżdżając do Polski miał pan garść dolarów.
Jeśli 200 tys. ktoś nazywa garścią… Miałem inną motywację. Zakochałem się w mojej żonie Justynie, chciałem tutaj żyć i pracować. Żeby zainwestować w Amrit Kebab sprzedałem mieszkanie w Syrii i pożegnałem się z rodziną, która 50 lat prowadzi biznesy restauracyjne w Damaszku. Nie chciałem otwierać, jak inni, jakiejś brudnej budki kebabem z mrożonego mięsa. Celowałem w coś w rodzaju McDonalds'a. Chciałem zmienić wizerunek kebabu w Polsce, do dziś pokutuje opinia, że to słabe jedzenie podawane z okienka. Gdyby od początku był serwowany w formie restauracyjnej, inaczej byłby postrzegany.
Nie ma Pan współczucia dla migrantów skoro 10 lat temu sam pan nim był?
Zdecydowałem się na rozmowę, aby uzmysłowić Polakom, że ten kraj angażuje się w coś, co go nie dotyczy. Niezależnie od motywacji ci ludzie nie chcą do Polski i stąd uciekną, co tylko będzie prowokować dalsze problemy. Ponadto nie wszyscy ci imigranci muszą szturmować europejskie granice, bo ich domy spłonęły, nie wszyscy są skrzywdzeni wojną. Tak naprawdę nie wiemy komu pomagamy. I dlatego bardziej rozumiem tych ludzi, którzy obawiają się, że przybysze narobią tu bałaganu.