Donald Tusk właśnie nazwał ich mordercami. Ludźmi, którzy bezpośrednio odpowiedzialni są za śmierć tysięcy ludzi. Jego zdaniem, UE powinna skupić się na walce z nimi. Czy ta walka będzie jednak wygrana? Przemytnicy tak bardzo rozkręcili swój biznes, że już mówi się o nowym przemyśle, który opanował Bliski Wschód i Europę. Brudnym i bardzo lukratywnym. W tej chwili nie do powstrzymania. Może w nim być nawet 30 tysięcy ludzi.
Łódź pontonowa, czy lepszy statek? Jacht za 5 tysięcy dolarów? Taksówka, a może prywatny samolot? Do Niemiec, czy od razu do Szwecji? Opcji jest multum. Wystarczy mieć pieniądze. Przemytnicy zawiozą wszędzie. Wystarczy śledzić media społecznościowe. Arabski Facebook, Viber, WhatsApp. Zakamuflowane ogłoszenia, które wyglądają jak oferty biur podróży. Albo pisane wprost. Po arabsku. Z cennikiem, numerami telefonów, emailem, dokładnym rozkładem jazdy lub lotów. Także z cenami paszportów. Od 1500-3500 euro.
Załatwię wszystko, również dokumenty Francesca Mannocchi, dziennikarka portalu Middleeasteye.net (MEE) opisuje konto FB niejakiego Ibrahima. Zdjęcie łodzi, zachód słońca i napis ”Ludzie mogą dobrze się bawić płynąc do Włoch”. W ofercie Ibrahima, cena podróży statkiem z Turcji do Grecji – 1500 dolarów od osoby. Statek cargo kosztuje już 7 tys. dolarów, ale dzieci mogą płynąć za darmo lub za pół ceny. Podobno większość takich ”biur” ma swoją bazę w Turcji.
Dziennikarze portalu udają syryjską rodzinę. Dzwonią na numer podany w ogłoszeniu. O pomoc proszą arabskiego tłumacza. On w ich imieniu mówi, że z trójką dzieci chce dostać się do Niemiec. Przez Włochy lub Grecję.
– Gdzie jest teraz twoja rodzina? – pyta Ibrahim. Tłumacz opowiada, że na granicy syryjsko-tureckiej i daje do zrozumienia, że ma duże środki na pokrycie kosztów podróży. Wtedy słyszy całą listę opcji – od pontonów, zwykłych łódek po wielkie statki wycieczkowe, a nawet jachty. Ibrahim proponuje też fałszywe dokumenty. Wizy, paszporty. W ciągu kilku dni. Jeśli zainteresowany zdecyduje się na statek cargo i dokumenty, może płynąć za połowę ceny. Tłumacz pyta, jak ma zapłacić. Tu pada nazwa portowej miejscowości w Turcji. Trzeba iść do wskazanego biura ze skrytkami. Ibrahim podaje numer telefonu. Na jego imię właściciel – za drobną opłatą – da tajny klucz. Ibrahim odbierze sobie pieniądze.
Wprost do raju
”Kiedyś ciężarówki przemycały papierosy, teraz znacznie bardziej kruchy towar. Ludzi. Imigranci mogą wybierać z całego menu opcji. Na portalach społecznościowych lub osobiście. Od śliskiego miejsca w pontonie płynącym do Grecji po wyczarterowany samolot wprost do raju dla uchodźców, do Szwecji” – pisze ”Washington Post”.
Codziennie tysiące nowych Syryjczyków próbuje dostać się do Europy. Setki, tysiące, miliony już tu są. Ilu z nich korzystało i będzie korzystać z takich przemytników? "Ucieczka przez Facebooka. Zdesperowani imigranci znajdują online przemytników" - to kolejny tytuł. Portal Vocativ rozmawia z jednym takim przemytnikiem. Anonimowo. Mężczyzna mówi, że ci z Facebooka to tylko pośrednicy. Prawdziwy przemytnik to on. Tamci zgłaszają się do niego, gdy zbiorą grupę chętnych, On płaci im od "głowy" po 100, 200 dolarów. Uchodźców informuje o zagrożeniach. Mężczyzna sam stracił kilku członków rodziny, gdy ci próbowali przedostać się przez Morze Śródziemne z Libii. Od tamtej pory nie wysyła już imigrantów z Libii tylko z Turcji.
– Tam nie dbają o ludzkie życie. Tu, w Turcji, jak łódź jest przeznaczona dla 70 osób to umieścimy 100. W Libii do takiej samej łodzi weszłoby 400 – opowiada Vocative.
Nowe, tańsze drogi
Cały proceder zaczyna się już w Syrii. A potem w Turcji – najczęściej pierwszym przystanku uciekinierów. Swoje informacje na ten temat ma też Europol. Według nich, łódź z Bodrum w Turcji na grecką wyspę Kos kosztuje od tysiąca do dwóch tysięcy dolarów. Z Libii na włoską Lampeduzę – nawet cztery tysiące dolarów.
Jeszcze w 2014 roku większość imigrantów płynęła właśnie tam, w kierunku Włoch. Podróż kosztowała wtedy 6 tys. dolarów. Ale w tym roku Syryjczycy odkryli inną drogę. Tańszą. I niemal zaczęli inwazję na Grecję.
”Odkryli drogę Turcja-Grecja-Bałkany-UE, która nie kosztuje 6 tys. dolarów, ale 2,5 tys. dolarów. Zamiast 1800 km łodzią odkryli podróż z Bodrum. To tylko 20 km. Droga jest tańsza i bezpieczniejsza. Więcej Syryjczyków może sobie na nią pozwolić” – napisała na twitterze Jenan Moussa, reporterka arabskiej telewizji Al Aan TV z Dubaju, która postanowiła prześledzić całą uchodźczą drogę. Rozmawiała z wieloma Syryjczykami. ”Większość z osób, które spotkałam w Syrii i na południu Turcji organizuje swoją podróż do Europy na Facebooku”. Wyprzedają dorobek życia, byle dostać się do Europy. Jeden mówił, że omal nie sprzedał swojej nerki, tak ogromne poniósł koszta.
Bo podróż do Europy to dopiero początek. Według danych Europolu, podróż z Budapesztu do Wiednia może kosztować nawet tysiąc dolarów. A wprost pod granicę z Austrią – 1200. Nielegalna taksówka z granicy serbsko-węgierskiej do Budapesztu – 200 dolarów.
– Ci biedniejsi kupują bilety na pociąg. Ci bogatsi idą do przemytników. Płacą 400-600 euro od osoby dorosłej i ciężarówkami są przewożeni do Austrii. Rano, w godzinach największego szczytu. Wtedy mają większą pewność, że nikt ich nie skontroluje – mówił kilka dni temu naTemat węgierski politolog Zsoltan Kiszelly, gdy na dworcu w Budapeszcie koczowały tysiące ludzi. Wspominał o ciężarówce znalezionej w Austrii, w której znajdowało się ponad 70 ciał uchodźców. Samochód był na węgierskich numerach. – Ale nie wiadomo, kto stoi za przemytem. To mogą być ludzie z różnych krajów. Rejestracja może być tylko przykrywką – mówił.
W ofercie są też podróże do celu. Kierunek Turcja-Niemcy to koszt 10-12 tys. dolarów, choć niektóre źródła piszą o 3-4 tysiącach, inne o siedmiu. Wszystko zapewne zależy od negogocjacji. I warunków podróży. Podobnie będzie kosztować droga do Szwecji. Tyle że, w tym przypadku, samolotem.
Wzajemnie się ostrzegają przez Facebooka ”Washington Post” cytuje szefa jednostki kryminalnej Europolu. ”Rośnie liczba siatek, które w przeszłości zajmowały się przemytem narkotyków, a dziś przemycają ludzi. Ta przestępcza działalność rozwija się z taką samą prędkością, jak liczba nielegalnych imigrantów” – powiedział Robert Črepinko.
Przemytnicy nie tylko kuszą imigrantów na Facebooku i innych mediach społecznościowych. Doskonale posługują się też tymi narzędziami, by mieć pewność, że podróż odbędzie się bez kłopotów. Wzajemnie się ostrzegają, gdy robi się niebezpiecznie. ”Każdy przemytnik w Libii ma swoich ludzi wszędzie” – pisze Francesca Mannocchi.
Te historie pozostawiają jedno wrażenie. Gdyby nie sieć - internetowa - ta przemytnicza pewnie nie kwitłaby w tak zawrotnym tempie. Kto wie, może wtedy nie byłoby tylu uchodźców w Europie?