Złośliwi zarzucają Januszowi Palikotowi niestałość w poglądach i wypominają, że był właścicielem spółki wydającej konserwatywny tygodnik „Ozon”. Nie zapomniano także, że składając poselską przysięgę w 2005 roku, dodał słowa „tak mi dopomóż Bóg”. Życzliwi przypominają przysłowie, że „tylko krowa nie zmienia poglądów”. A my na wszelki wypadek wyjaśniamy Januszowi Palikotowi, jak może wrócić do Kościoła. O ile tylko zechce.
Akt apostazji (czyli z greckiego „odstąpienie”) Janusza Palikota nie był przeprowadzony zgodnie z przepisami Kościoła, dlatego lider ruchu własnego imienia zapewne tak jak do tej pory figuruje w księgach parafialnych. Procedura jest skomplikowana i chyba stworzona w taki, a nie inny sposób, by utrudnić opuszczanie religii rzymsko-katolickiej, do której wielu „jest zapisanych” wbrew swojej woli.
Tak naprawdę jednak nie jest możliwe całkowite wyjście z Kościoła. Ten uznaje, że chrzest jest niezmywalny, a kto raz stał się katolikiem, ten na zawsze nim pozostanie. Co więc daje przejście procedury apostazji? Nie jest to wykreślenie jak z listy członków stowarzyszenia. Wprowadzana zostaje odpowiednia adnotacja w księgach parafialnych i dostaje się zakaz przyjmowania sakramentów.
Z drugiej strony, choć prezes Ruchu Palikota nie wykonał odpowiednich formalności, to mimo braku wpisu do dokumentów, de facto jest apostatą. Jeśliby po następnych wyborach powiedzmy zmienił polityczny front i stwierdził, że jednak do Kościoła chce, albo opłaca mu się należeć, to wątpliwe, by ksiądz chętnie udzielił mu komunii na mszy.
Czy jednak jest dla niego droga powrotna? Oczywiście tak, ale będzie to wymagało mnóstwa „zdrowasiek”.
Procedura i marketingowa szansa
Apostata według Kodeksu Prawa Kanonicznego nakłada na siebie ekskomunikę (kanon 1364 paragraf pierwszy). Jeśli będzie chciał zmienić zdanie i wrócić na łono Kościoła musi udać się do biskupa (lub innego ordynariusza – kan. 1355 paragraf drugi; w wyjątkowych wypadkach do zwykłego spowiednika – kan. 1357). Ekskomunika może zostać zdjęta w akcie spowiedzi. Jeśli Janusz Palikot wyrzeknie się swoich słów i ogłosi, że chce wrócić do Kościoła, to nawet nie będzie można mu odmówić zwolnienia z kary (kan. 1358). Oczywiście nie obejdzie się bez nałożenia odpowiedniej pokuty i nagłośnienia sprawy.
I tu widać szansę na rozpoczęcie z hukiem kolejnej kampanii wyborczej dla lidera Ruchu Palikota – piesza pielgrzymka pokutna w worku, najlepiej z biczowaniem, na Jasną Górę, albo nawet do Watykanu czy Santiago de Compostela. Całą trasę mogłyby obserwować helikoptery stacji informacyjnych, a podczas przystanków świeżo nawrócony dawałby dla miejscowych i kamer płomienne kazania-przemówienia. W wieczornych dziennikach słuchalibyśmy gniewnych komentarzy przeciwników politycznych, a w programach publicystycznych, gazetach i serwisach internetowych dyskutowali o znaczeniu każdego etapu pielgrzymki dla polityki i jej wpływie na sondaże. W tabloidach czytalibyśmy o kolejnych odciskach na stopach, rosnącej z każdym dniem brodzie i utracie wagi (modna pewnie stałaby się „dieta pielgrzymkowa”). Tuskobus się chowa!
Ale i tak złośliwi wypominaliby mu apostazję i nie dodanie w 2007 i 2011 roku do przysięgi słów „tak mi dopomóż Bóg”. Życzliwi przypominaliby przysłowie, że „tylko krowa nie zmienia poglądów”…