Najsłynniejszy więzień Norwegii, człowiek, który z zimną krwią zamordował 77 młodych ludzi, kompletnie nie czuje, że odbywa jakąkolwiek karę. A przynajmniej tak można sądzić, patrząc na to z zewnątrz. Terrorysta robi co chce. Wszystko kręci się wokół niego. Wszyscy wokół niego skaczą. Anders Behring Breivik wszystkim daje w kość. Z polskiej perspektywy wygląda to wprost niewiarygodnie.
Ma pojedynczą celę w więzieniu Skien. Ale jego wpływ jest tak duży, że odczuwają go również inni współwięźniowie. To on ciągle czegoś chce, ciągle się czegoś domaga, ciągle się skarży. Cała obsługa więzienia postawiona jest na równe nogi. Widzą tylko Breivika. To zaś źle wpływa na innych. Podobno inni skazańcy skarżą się, że brakuje im kontaktu ze strażnikami. Ale jak ma być, skoro wszyscy biegają tylko wokół niego?
– Obserwujemy, że inni więźniowie są sfrustrowani. Breivik ma pierwszeństwo. Wszystko inne schodzi na dalszy plan. Czujemy się wyczerpani – przyznał w norweskich mediach Ole Martin Aanensen, wiceszef związków zawodowych w Skien.
Więcej ludzi, większe potrzeby
Skazanego za terroryzm Breivika trzeba pilnować bardziej. Dlatego strażnicy pracują więcej. Tworzone są liczniejsze zmiany niż kiedyś. Czasem przysyłani są też ludzie z innych departamentów. Jak czytamy w piśmie związkowym norweskiego więziennictwa, nie ma drugiego takiego więźnia, nad którym czuwałoby tylu ludzi.
W dodatku Breivik prowadzi bardzo liczną korespondencję. Każdy list, petycję, czy skargę, które wysyła, trzeba dokładnie przeczytać. Zajmuje się tym sztab ludzi. Od stycznia ma być zatrudniony dodatkowy prawnik, bo Breivik pisze tyle skarg i tyle razy się odwołuje, że dziś jedna osoba na tym stanowisku praktycznie zajmuje się tylko jego sprawami. Inni więźniowie muszą czekać w kolejce.
Sam dostaje też mnóstwo listów. Również od zakochanych w nim dziewcząt. O jednej pisalismy w naTemat. ”Kochany Andersie” – tak zaczyna każdy list niejaka Victoria ze Szwecji. Pisze co tydzień. Napisała już 150 listów. Zanim dotrą do Breivika strażnicy również muszą je przeczytać.
Stanąć twarzą w twarz
O problemie pracownicy mówią otwarcie i nie owijają w bawełnę. Właśnie przeczytała o tym cała Norwegia, bo wywiad z szefami więzienia od kilku dni krąży po internecie, przedrukowały go anglojęzyczne media. Oni też się skarżą. Na ciągle skarżącego się mordercę. — Stanąć twarzą w twarz z Breivikiem to jest coś. To, że jest u nas, jest wyzwaniem dla zakładu jako całości a także dla poszczególnych pracowników – powiedziała szefowa więzienia.
Anders Breivik przebywa tu od 2013 roku. Wcześniej był w innym zakładzie i od początku skarżył się na złe warunki. Domagał się lepszych gier wideo, sofy, a także większej sali gimnastycznej, komputera, Playstation 3, nie mówiąc o wyższym kieszonkowym. Groził strajkiem głodowym, szantażował więzienne władze pisząc w liście, że jak mu się coś stanie, to prawicowi ekstremiści w Europie doskonale będą wiedzieli, kto go zabił.
Breivik bardzo dobrze wie, z czego i w jaki sposób może korzystać. Rok temu słał pisma na Uniwersytet w Oslo, chciał zacząć studia, ale jego wniosek został odrzucony. W tym roku mu się udało. Przeszedł w więzieniu odpowiednie kursy i tym razem się dostał. Właśnie zaczyna studiować nauki polityczne. Ponieważ nie ma dostępu do internetu, na pewno będzie musiał korzystać z pośrednictwa strażników. A to znów będzie oznaczało dla nich dodatkową pracę.