
Ciekawe, co by się stało, gdyby politycy z Wiejskiej posłuchali rad obywatela z południowej (zgodnie z ówczesnymi granicami) Polski, który chcąc nie chcąc w połowie 1939 roku... przewidział przyszłość. Wiedzielibyśmy o podwójnej grze Hitlera i Stalina trzy miesiące przed tragedią Września!
REKLAMA
Wizjoner czy prowokator? Niejaki Ilko Myhał, mieszkaniec Siedlisk niedaleko Przemyśla, już w czerwcu 1939 roku rozgłaszał w karczmie okolicznym chłopom, że Hitler porozumiał się ze Stalinem. Obie totalitarne potęgi zawarły pakt o nieagresji. O sprawie doniosło już drugiego dnia wojny, 2 września, "Tempo Dnia". Zdigitalizowaną wersję gazety w całości zamieściła Cyfrowa Biblioteka Narodowa Polona.
Fakt, że wieśniak głośno mówił o ugodzie dwóch tyranów, okazał się dla niego... niekorzystny. Oskarżony o sianie niepokoju, stanął przed sądem. Ale informacje z trzeciej dekady sierpnia - o zawarciu Paktu Ribbentrop-Mołotow - potwierdziły jego przewidywania. Sprawa miała szczęśliwy dla Myhała finał - sędzia był ponoć pod wrażeniem politycznego zmysłu podsądnego. Wyrokiem mogło być tylko uniewinnienie.
Porozumienie Ribbentrop-Mołotow było paktem o nieagresji, nie zaś formalnym sojuszem. Idąc na układ ze Stalinem Hitler doskonale wiedział jednak, co robi. Uzyskał w ten sposób ciche przyzwolenie na wojnę na Zachodzie. Planował ją po błyskawicznym - jak zakładał - opanowaniu naszego kraju.
Co interesujące, gazeta napisała o przypadku Myhała w momencie, gdy na terenie Polski znajdowały się już niemieckie wojska, ale Armia Czerwona ciągle czekała na swoją inwazję. Ta stała się faktem dopiero 17 września. Napaść była następstwem dołączenia do paktu z 23 sierpnia tajnej klauzuli o podziale wpływów. Polacy nie wiedzieli o planach rozbiorowych aż do samego końca, co innego Zachód - ten poznał je już 24 sierpnia, a więc dzień po umowie Hitlera ze Stalinem. Nie wiadomo, czy i tę katastrofę przewidział "wizjoner" spod Przemyśla.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
