Polska flaga coraz częściej dumnie powiewa na balkonach i na masztach przed domami. Widać je w oknach, można je też dostrzec na samochodach. I to nie tylko od wielkiego święta, ale na co dzień, bez patosu i zadęcia. Ta swoista patriotyczna moda na manifestowanie polskości dała o sobie znać już kilka lat temu. Nie jest tak powszechna jak w Stanach Zjednoczonych, ale zdobywa coraz więcej zwolenników, a łopocząca flaga już nikogo nie dziwi. Zaczynamy być dumni z Polski?
– Kiedy wybudowałem sobie maszt z flagą, ludzie patrzyli na mnie spod ukosa i mieli mnie za nacjonalistę. Albo pytali, czy nie startuję przypadkiem na posła. Dzisiaj wywieszają ją razem ze mną – śmieje się Grzegorz Chachuła, który od czterech lat przekonuje Polaków, że wywieszanie polskiej flagi nie jest obciachem. Nie tylko on robi to skutecznie. Polacy sami przeprosili się z narodowymi symbolami i chętnie po nie sięgają.
Biało-czerwona w każdym oknie?
W modzie na eksponowanie narodowych symboli mamy jeszcze sporo do nadrobienia, ale jak zaznacza Grzegorz Chachuła, twórca i promotor akcji "Wywieś flagę!", powoli zaczynamy deptać innym narodom obnoszącym się ze swoimi sztandarami po piętach. Chachuła zaraża Polaków miłością do flagi od paru lat. To właśnie wtedy wrócił z wycieczki po Skandynawii. – Uderzyło mnie to, że tam było tyle flag! Poza tym, znajomi, których odwiedzałem, specjalnie na moje odwiedziny przygotowali maszt ze szwedzkim sztandarem. Uznałem, że to szalenie fajne i dobrze by było, gdyby u nas też tak było – opowiada.
Możliwość wywieszania flagi przez cały rok jest u nas stosunkowo nowym przywilejem obywateli. Dopiero w 2004 roku weszło w życie prawo, które zdjęło z flagi urok koturnowego symbolu, którego można używać jedynie na święta czy rocznice ważnych wydarzeń historycznych. Od tego czasu Polacy uczą się, że biało-czerwona flaga nie jest orężem ideologicznej walki czy narzędziem w rękach nacjonalistów albo rozszalałych fanatyków. Uczą się wyjątkowo szybko. W tym samym roku ustanowiono oficjalne Święto Flagi - przypada 2 maja, a w dniach 1-3 maja w oknach dominuje bezapelacyjnie biel i czerwień. – Byłoby pewnie więcej flag w oknach, ale ludzie często nie wiedzą, że mogą je wieszać na okrągło i nikt ich za to nie będzie ścigał – mówi Chachuła.
– Teraz widzę, że coraz więcej osób po prostu chce bezinteresownie pokazać przynależność narodową. Po wielu latach budzimy się z jakiegoś letargu i uczymy się miłości do ojczyzny. Górnolotnie to brzmi, ale nie o wzniosłość, ale o normalność tu idzie. Nie tylko zwykli ludzie, ale samorządowcy zaczynają w tej sposób promować patriotyzm. W Białymstoku czy Poznaniu flagę można dostać w prezencie od urzędników – mówi Malwina Gaja, współwłaścicielka sklepu z flagami.
Mąż pani Malwiny i dyrektor przedsiębiorstwa sprzedającego flagi potwierdza diagnozę żony. – Coś się dzieje, jest postęp – przyznaje. Według niego Polacy długo wzbraniali się przed wywieszaniem flag w następstwie historycznych naleciałości. – Kiedyś na każdym kroku łopotały u nas czerwone sztandary. To właśnie z tamtych czasów, tak podejrzewam, brała się niechęć do obnoszenia się z jakąkolwiek przynależnością, w tym z taką narodową – tłumaczy.
Szwalnie, gdzie powstają flagi nie mają powodów do narzekania, a pracy przy ich szyciu starcza na cały rok. – Zamówienia na flagi mamy przez okrągły rok. Wiadomo, szczególnie dużo takich zamówień jest w okolicach świąt narodowych, ale poza tymi najgorętszymi okresami też jest zapotrzebowanie – mówi Lidia Naplocha-Szczygieł, manager ds. handlowych w szwalni Sign Poland.
Coraz więcej flag, ale opory jeszcze są
Grzegorz Chuchała od dawna marzył, żeby przed jego domem pojawił się maszt, na którym zawiesi flagę. Jego historia z flagą zaczęła się w czasach komunistycznych, kiedy jego sąsiad - żołnierz Armii Krajowej wywieszał flagę na 1 maja. 2 maja trzeba było szybko zwijać flagi, ich widok narażał na nieprzyjemności i kłopoty z władzą. – Pamiętam, że mój sąsiad nigdy się do tych przepisów nie stosował i flaga wisiała u niego od 1 do 3 maja. 3 maja przychodził do niego interweniować dzielnicowy. To był dla mnie wtedy taki symbol – wspomina.
W końcu, po wielu latach, Chachuła doczekał się swojego masztu, konstrukcja stała się stałym elementem jego przydomowego ogródka. – Przeprowadziłem się na wieś w 2008 roku. Kiedy wybudowałem maszt ze sztandarem, wielu sąsiadów się dziwiło. Zdarzały się komentarze, że "ocho, nacjonalista się wprowadził", ale z biegiem lat przekonałem mieszkańców, że żadnym nacjonalistą nie jestem, a w okolicy flagi stają się coraz bardziej powszechnym zjawiskiem.
Dariusz Gaja, właściciel sklepu z flagami uważa, że Polacy chętniej sięgają po flagi, ale ciągle się martwią o to, co ludzie powiedzą i czy przypadkiem nie spotkają się z kąśliwym komentarzem tylko i wyłącznie dlatego, że postanowili wywiesić flagę. – Jest trochę tak, że jeden patrzy na drugiego, zastanawiamy, czy to wypada, a może jednak nie. Chociaż jak w bloku parę osób wywiesi flagę, to potem to już idzie i nagle robi się biało-czerwono – mówi.
Więcej bieli i czerwieni dostrzega też Mariusz Sidor, który szefuje stronie dzienflagi.pl. Jak przyznaje, widok polskiej flagi wywieszonej bez okazji zaczyna być jakimś rodzajem trendu. – Faktycznie jest tak, że spotyka się coraz więcej miejsc, gdzie taka flaga wisi. Można je zaobserwować znacznie częściej i to nie tylko wtedy, kiedy pretekstem do jej wyeksponowania jest święto narodowe. To nie jest jeszcze powszechny trend wskazujący, że przestaliśmy się wstydzić polskości, jest jeszcze na tym polu jest sporo do zrobienia – opowiada.
Więcej flag, więcej przypadków deptania narodowych symboli
Eksponowanie flagi to sztuka. Oznacza to, że nie można robić tego po macoszemu, a zdaniem Mariusza Sidora, Polacy, którzy coraz bardziej garną się do wywieszania flagi, nie wykazują już tej samej żarliwości, jeśli chodzi o dbanie o jej nieskazitelny wizerunek. – Super, gdyby wisiała częściej, ale też gdyby była bardziej szanowana. Mam gdzieś w głowie takie obrazki, że widzę flagę wiszącą cały rok, ale ona jest brudna, zaniedbana, postrzępiona. To mi się stanowczo nie podoba – mówi.
Jego zdaniem wiele dobrego w tej sprawie zdziałał prezydent Lech Kaczyński, który zlecił przygotowanie specjalnego serwisu poświęconego polskiej fladze dla Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Zmiana w fotelu prezydenta zepchnęła projekt na margines, jak przyznaje. – Poprzedni rząd i prezydent bardzo mocno wspierali kulturę wywieszania flag – podkreśla.
Zaniedbane flagi nie są jedynym problemem. Chachuła, dumny właściciel masztu z flagą i gorący zwolennik wywieszania flagi przez cały rok uważa, że często używamy niewłaściwej flagi. – Tej z orzełkiem, która jest zarezerwowana dla Polaków mieszkających poza granicami kraju. To flaga eksportowa, a ludzie często o tym nie wiedzą. Poza tym, jesteśmy mistrzami mazania po fladze. To widać szczególnie mocno podczas relacji ze sportowych imprez. Jak się ogląda np. skoki narciarskie to widać pociapane sztandary. Kiedyś zrobiłem nawet sondę w Zakopanem i zapytałem właścicieli pomazanych flag, dlaczego piszą na biało-czerwonym tle. Okazało się, że bardziej niż o wizerunek flagi dbają o to, żeby w telewizji ktoś zobaczył, że tutaj są mieszkańcy tego, a nie innego miasta – opowiada.
– Nie podoba mi się też bieganie z flagą i wymachiwanie nią w sytuacjach, w których nie ma takiej rzeczywistej potrzeby. Czym dla mnie jest flaga? No nie chcę odwoływać się do wojowniczej przeszłości Polski, ale nie sposób nie łączyć tego z historią. Dla mnie ten mój maszt to po prostu wysyłanie sygnału: lubię być Polakiem i nie mam z tym problemu – mówi Chachuła.