Ze świecą szukać na Podhalu domów, w których ktoś z rodziny nie byłby w Ameryce. Albo przynajmniej nie znałby kogoś, kto tam wyjechał. Imigracja zarobkowa górali kwitła całymi latami i rozrastała się do gigantycznych rozmiarów. Jednak niektórzy jakby już o tym zapomnieli. ”Nie chcemy u nas arabskiej hołoty!” – z takimi hasłami protestowali górale z Kościeliska. Bo ani dziś, ani jutro nie zamierzają witać u siebie żadnych imigrantów.
Oczywiście są górale, którzy nie mają nic przeciwko uchodźcom. Część z nich również pojawiła się podczas demonstracji w Kościelisku. Od gotującego się z oburzenia tłumu można było ich odróżnić po naklejkach. Z napisem ”Uchodźcy mile witani”.
Ale czym był ich głos wobec podhalańskich radykałów? Tu padały takie słowa: ”My i nam podobni, gdy przyjdą tu muzułmanie, chwycimy za broń i sami zrobimy porządek. Możecie mówić i pisać, że jesteśmy ksenofobami i rasistami. Nam to nie przeszkadza”. Albo: ”Jestem stąd, ale pracuję w Holandii. Widziałem obozy z uchodźcami, oni kradną wszystko, co zobaczą, dewastują miasteczka. Widziałem to na własne oczy”.
Teoretycznie mówią, że są tylko przeciw muzułmanom, że nie chcieliby mieszkać w ich sąsiedztwie. Ktoś rzucił: ”Chodzi o to, żeby poszedł medialny przekaz, że Kościelisko jest ksenofobiczne, a uchodźcy nie wyjdą stąd żywi. Wtedy ich tu nie przywiozą”. Ilu z tych górali było w Ameryce? Albo ma tam rodziny? Przecież oni też wyjeżdżali. I to w ogromnych ilościach.
Jedno piętro za 100 dolarów
Do dziś w wielu miejscowościach na Podhalu stoją puste domu. Pozostałość po tych, którzy wyjechali i nie wrócili. Albo piękne pensjonaty – pamiątki po czasach bardzo dużych, amerykańskich zarobków. Zakopiański serwis z-ne.pl pisał kilka lat temu, o tych, którzy wracali do kraju: ”Do Polski zjeżdżają przede wszystkim ludzie starsi, którzy dorobili się za oceanem. Wracają i zakładają własne firmy: stacje benzynowe, wyciągi narciarskie czy pensjonaty”.
– Za 100 dolarów można było wtedy wybudować jedno piętro. Jak ktoś przywiózł kilka tysięcy dolarów, mógł wybudować za to dwa domy – przyznaje sołtys Białki Tatrzańskiej. Wtedy – czyli głównie w latach 80-tych, bo na tamten czas przypada największy zarobkowy exodus górali. Ale też wcześniej, bo wyjazdy zaczęły się już w latach 60.
Mamy 150 pustych domów
Sołtys Władysław Piszczek rządzi największym polskim kurortem narciarskim od 25 lat i doskonale pamięta tamte czasy. Dobrze wie, kto był, kto ma tam rodzinę i jaką, kto został i nie wrócił. Jego chrzestny też zresztą pojechał do Ameryki. Był tam kilka lat, zarobił, a jak wrócił wybudował synowi dom i ustawił całą rodzinę. – Od nas wyjechało jakieś tysiąc osób. Można powiedzieć, że dziś na 500 domów w Białce, w co drugim domu ktoś był w Ameryce. Sporo ludzi zarobiło i wróciło po 2-3 latach. Wybudowali nowe domy. Inni zostali. Do dziś mamy w Białce 150 pustych, głównie drewnianych domów – mówi naTemat.
W innych miejscowościach też słyszę o pustostanach. Stoją nadal. – Praktycznie każda rodzina ma kogoś w Ameryce – mówi jeden z mieszkańców Maruszyny. Ci, co zostali też zresztą dobrze sobie radzą. Oto Floryda po góralsku:
Amerykę można zrobić u nas
Czy Ameryka miała duży wpływ na lokalne biznesy? Na imperium narciarskie? Na rozwój całej okolicy? – Niektórzy nie byli w Ameryce, zaczynali od swoich małych biznesów. Ale gdzieś wszystko wokół niej się kręci. Bo ci, co za zarobione tam pieniądze kiedyś wybudowali pensjonaty, zarabiali potem na gościach. Mogli się dalej rozwijać – przyznaje sołtys. Taka na przykład rodzina Burkat. Piękny, ogromny pensjonat w Białce, piekarnia, cukiernia. Znany potentat na lokalnym rynku. – Ich mama była w Ameryce i im pomagała. Rodzice żony jednego z braci nadal są w USA. Gdzieś ta Ameryka zawsze jest obecna, choć dziś to u nas są większe możliwości – mówi.
Właściciel innego, również imponującego pensjonatu w Białce, też podobno ma siostry w USA, byli tam jego rodzice, on również wyjeżdżał. Któż nie słyszał takich historii? Ja też pamiętam jeden z pensjonatów na zboczach Gubałówki z przepięknym widokiem na Tatry. Piękny i na zewnątrz, i w środku. Luksusowo wykończony. Właściciel przyznał, że swego czasu był w Ameryce. Pomagała mu też rodzina, która jest tam do dziś. – Tu każdy był w Stanach. Jak nie zarobkowo, to jeździ się w odwiedziny. Na wesela, chrzciny. Chicago znamy bardzo dobrze – opowiadał mi kilka lat temu.
Albo udziałowcy Kotelnicy Białczańskiej. Niektórzy nadal mieszkają w USA. Od sołtysa słyszę, że Józef Dziubasik, twórca narciarskiego imperium, też miał ojca w Stanach. Sam zresztą chciał tam wyjechać, ale mu się nie udało.
Nikomu się jeszcze nie śniło, że ustrój padnie i nastaną czasy, kiedy w Polsce będzie się można dorobić. Postanowiliśmy poszukać szczęścia w Ameryce – opowiadał Józef Dziubasik ”Gazecie Krakowskiej”. Zdążył dojechać ledwo do Hamburga. Tam zaskoczył go stan wojenny. Na szczęście, udało mu się szybko wrócić do kraju. Z żoną doszli do wniosku, że jeśli nie udało się wyjechać do Ameryki, trzeba Amerykę zrobić w Białce.Czytaj więcej
Dziś to u nas są większe możliwości
Od kilkunastu lat emigracji zarobkowej do Ameryki już praktycznie nie ma. Skończyły się dobre zarobki, zmienił się kurs dolara, górale przestali wyjeżdżać za ocean do pracy. Zaczęli masowo wracać do kraju. Oto, co mówili decydując się na powrót:
• Wróciłem z Ameryki, bo życie w Polsce już mi się bardziej opłaca. W Stanach pracowałem po 12 godzin dziennie. Tutaj robię dużo mniej, a zarabiam tyle samo.
• Za Gierka to się opłacało wyjeżdżać. Jakżeś przywiózł tysiąc zielonych, to żeś był pan. To były astronomiczne pieniądze. A teraz za dolara dostanie się trochę ponad dwa złote. To żebraczy grosz. Mój syn pojechał do Stanów na narty do Kolorado, a nie pracować na czarno.
• Lepiej już pojechać do Irlandii, Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Niemiec, gdzie zarabia się więcej. I nie dość że górale zarobią tam lepiej, to będą pracować legalnie i odkładać sobie na emerytury.
• Amerykanie powinni przestać się bać o te wizy dla Polaków, bo coraz częściej jeździmy do Stanów nie po dolary, ale na zakupy, odwiedzić rodzinę czy zwiedzić kraj. Czytaj więcej
Sołtys Białki też był cztery razy w Ameryce. Służbowo. Ale są też tacy, których nadal coś ciągnie za ocean. – Znam dwie rodziny, które wróciły ze Stanów do Zakopanego. Jedna dorobiła się, wybudowała pensjonat i świetnie z niego żyje. Drugiej, niestety nie wyszło. Przyjechali do Polski, wyrwali dzieci z amerykańskich szkół. I od czasu do czasu na kilka miesięcy jadą do pracy w Ameryce – mówi jeden z lokalnych dziennikarzy.
– Nie lepiej do Anglii, Irlandii, dokąd dziś wyjeżdża większość Polaków?
– Ameryka jest dalej, ale oni mówią, że czują się tam, jak u siebie.