
Ze świecą szukać na Podhalu domów, w których ktoś z rodziny nie byłby w Ameryce. Albo przynajmniej nie znałby kogoś, kto tam wyjechał. Imigracja zarobkowa górali kwitła całymi latami i rozrastała się do gigantycznych rozmiarów. Jednak niektórzy jakby już o tym zapomnieli. ”Nie chcemy u nas arabskiej hołoty!” – z takimi hasłami protestowali górale z Kościeliska. Bo ani dziś, ani jutro nie zamierzają witać u siebie żadnych imigrantów.
Do dziś w wielu miejscowościach na Podhalu stoją puste domu. Pozostałość po tych, którzy wyjechali i nie wrócili. Albo piękne pensjonaty – pamiątki po czasach bardzo dużych, amerykańskich zarobków. Zakopiański serwis z-ne.pl pisał kilka lat temu, o tych, którzy wracali do kraju: ”Do Polski zjeżdżają przede wszystkim ludzie starsi, którzy dorobili się za oceanem. Wracają i zakładają własne firmy: stacje benzynowe, wyciągi narciarskie czy pensjonaty”.
Sołtys Władysław Piszczek rządzi największym polskim kurortem narciarskim od 25 lat i doskonale pamięta tamte czasy. Dobrze wie, kto był, kto ma tam rodzinę i jaką, kto został i nie wrócił. Jego chrzestny też zresztą pojechał do Ameryki. Był tam kilka lat, zarobił, a jak wrócił wybudował synowi dom i ustawił całą rodzinę. – Od nas wyjechało jakieś tysiąc osób. Można powiedzieć, że dziś na 500 domów w Białce, w co drugim domu ktoś był w Ameryce. Sporo ludzi zarobiło i wróciło po 2-3 latach. Wybudowali nowe domy. Inni zostali. Do dziś mamy w Białce 150 pustych, głównie drewnianych domów – mówi naTemat.
Czy Ameryka miała duży wpływ na lokalne biznesy? Na imperium narciarskie? Na rozwój całej okolicy? – Niektórzy nie byli w Ameryce, zaczynali od swoich małych biznesów. Ale gdzieś wszystko wokół niej się kręci. Bo ci, co za zarobione tam pieniądze kiedyś wybudowali pensjonaty, zarabiali potem na gościach. Mogli się dalej rozwijać – przyznaje sołtys. Taka na przykład rodzina Burkat. Piękny, ogromny pensjonat w Białce, piekarnia, cukiernia. Znany potentat na lokalnym rynku. – Ich mama była w Ameryce i im pomagała. Rodzice żony jednego z braci nadal są w USA. Gdzieś ta Ameryka zawsze jest obecna, choć dziś to u nas są większe możliwości – mówi.
Nikomu się jeszcze nie śniło, że ustrój padnie i nastaną czasy, kiedy w Polsce będzie się można dorobić. Postanowiliśmy poszukać szczęścia w Ameryce – opowiadał Józef Dziubasik ”Gazecie Krakowskiej”. Zdążył dojechać ledwo do Hamburga. Tam zaskoczył go stan wojenny. Na szczęście, udało mu się szybko wrócić do kraju. Z żoną doszli do wniosku, że jeśli nie udało się wyjechać do Ameryki, trzeba Amerykę zrobić w Białce. Czytaj więcej
Od kilkunastu lat emigracji zarobkowej do Ameryki już praktycznie nie ma. Skończyły się dobre zarobki, zmienił się kurs dolara, górale przestali wyjeżdżać za ocean do pracy. Zaczęli masowo wracać do kraju. Oto, co mówili decydując się na powrót:
• Wróciłem z Ameryki, bo życie w Polsce już mi się bardziej opłaca. W Stanach pracowałem po 12 godzin dziennie. Tutaj robię dużo mniej, a zarabiam tyle samo.
• Za Gierka to się opłacało wyjeżdżać. Jakżeś przywiózł tysiąc zielonych, to żeś był pan. To były astronomiczne pieniądze. A teraz za dolara dostanie się trochę ponad dwa złote. To żebraczy grosz. Mój syn pojechał do Stanów na narty do Kolorado, a nie pracować na czarno.
• Lepiej już pojechać do Irlandii, Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Niemiec, gdzie zarabia się więcej. I nie dość że górale zarobią tam lepiej, to będą pracować legalnie i odkładać sobie na emerytury.
• Amerykanie powinni przestać się bać o te wizy dla Polaków, bo coraz częściej jeździmy do Stanów nie po dolary, ale na zakupy, odwiedzić rodzinę czy zwiedzić kraj. Czytaj więcej
– Ameryka jest dalej, ale oni mówią, że czują się tam, jak u siebie.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
