– Tylko politycy i media w Czechach przekonują, że Polacy zdradzili sąsiadów w sprawie uchodźców. Zwykli Czesi tak nie twierdza. Bo żeby była zdrada, musi być jedność. A oni jedności z Polakami nie czują – mówi w rozmowie z naTemat Martin Ehl, dziennikarz gazety "Hospodarske noviny".
Czescy politycy są rozczarowani postawą Polski, która wyłamała się z Grupy Wyszehradzkiej i zagłosowała za obowiązkowym rozdziałem uchodźców w Europie. Czy słowo "zdrada" dobrze opisuje nastroje społeczne wokół tego tematu?
To nie jest tak, że Czesi jakoś szczególnie zwracają na to uwagę. Oczywiście wiadomo, że w kontekście uchodźców funkcjonuje takie poczucie, że jesteśmy w tym razem. Dlatego dla Czechów nie jest zrozumiałe, dlaczego Polacy to zrobili, dlaczego zagłosowali inaczej. Chciałbym jednak zaznaczyć, że dyskusje na ten temat toczą się przede wszystkim w mediach i wśród polityków. Postawa Polski dopiero wczoraj została zauważona, kiedy odbyło się to głosowanie na poziomie ministrów spraw wewnętrznych. Wcześniej temat współpracy środkowoeuropejskiej nie był szczególnie omawiany. Bo dla nas to nie jest dyskusja o relacjach z sąsiadami. Tematem numer jeden są muzułmanie, których Czesi się boją.
No dobrze, ale jesteśmy jednak razem w Grupie Wyszehradzkiej. Czesi nie komentują tego, że jako jedyni przyjęliśmy inne stanowisko?
Wie pan, społeczeństwo nie ma poczucia, że Polacy są partnerami Czech. Dla ekspertów, ludzi ze środowisk politycznych, poczucie "zdrady" może być właściwe. Ale w sensie społecznym o zdradzie można mówić, kiedy czujemy się bliskimi sojusznikami, kiedy jest jedność. A Czesi nie czują z Polakami jedności. Nie mamy z wami takich powiązań, jak np. ze Słowakami.
Z drugiej strony, czy naprawdę możemy mówić o zdradzie? Niedawno pisałem o tym, że odbyło się spotkanie premierów Czech, Słowacji i Austrii. I my też w pewnym sensie "zdradziliśmy" Polaków, sugerując, ze możemy budować nową grupę w środku Europy.
W moim odczuciu cała ta sprawa z uchodźcami powoduje, że ludzie są zainteresowani polityką własnego kraju, a nie polityką europejską. Dlatego na postawę Polski aż tak się nie zwraca uwagi. To, co jest paliwem dla dyskusji, a przede wszystkim paliwem dla populistów, to uchodźcy i muzułmanie.
Jak dzisiaj wygląda u was ta dyskusja?
Mniej więcej tak jak w Polsce. Po pierwsze, czeskie społeczeństwo boi się wszystkiego co obce. Dziś tymi obcymi są muzułmanie, choć mamy ich w kraju 20-25 tysięcy. Partie polityczne boją się iść wbrew głównemu nurtowi społeczeństwa, więc także sprzeciwiają się uchodźcom. Mamy prezydenta, który jest sprawnym populistą [mówił do uchodźców: "nikt cię tu nie zapraszał" - red.] i zbija na tym punkty. Mamy dwie, trzy małe partie, które grają na tym lęku. Pojawił się nowy nurt facebookowo-polityczny "Nie chcemy islamu w Republice Czeskiej". Ostatnio zebrał parę tysięcy ludzi na demonstracji w Pradze.
Są też rządzący socjaldemokraci, którzy też grają w grę pod tytułem "nie chcemy uchodźców". W moim odczuciu to spowodowane jest tym, że oni po prostu nie znają się na polityce europejskiej. Nie znają reguł gry. Polska polityka jest trochę bardziej zaawansowana, w tym sensie, że wie, że trzeba coś oddać, gdzieś ustąpić, by zyskać w innym miejscu. Tymczasem ja wczoraj widziałem czeskiego ministra, który ogłosił, że nie dogadali się w sprawie uchodźców i że Polska się wyłamała. Nie był w stanie się porozumieć, więc napisał komentarz na Twitterze. Taki jest stan czeskiej politycy. Nie wiemy, nie znamy się, a gramy tak twardo, że stajemy bliżej postawy Victora Orbana, niż chcielibyśmy.
Zwykli Czesi rzeczywiście są tak wrogo nastawieni do uchodźców?
Nie są zadowoleni na myśl, że mieliby mieć obok siebie jakichś "obcych". Tak jak wspomniałem, generalny stosunek do takich grup jest negatywny. My mamy np. mniejszość wietnamską i traktujemy ją z wyższością, jakbyśmy byli ponad nimi. To jest czeska ksenofobia i rasizm. To samo jest z Romami. My się na nich obrażamy i to jest u nas duży problem.
Właśnie natknąłem się na ciekawy sondaż. Zrobiono go w czeskich firmach. I wyszło, że one są przygotowane, by natychmiast przyjąć pięć tysięcy ludzi - uchodźców, bo potrzebują rąk do pracy. Z drugiej strony na początku miesiąca było inne badanie, pokazujące stosunek młodych do uchodźców. Wyszło, że tylko 1/3 nie miałaby nic przeciwko, by obok był ktoś wyznania islamskiego. Jeszcze w 2007 roku to było 2/3 młodych. Widać więc, że różnice są bardzo silne. I stąd się bierze tak gorąca debata. Wy jednak w Polsce macie trochę inną sytuację, bo jesteście miesiąc przed wyborami...
Wróćmy do tematu polsko-czeskich relacji. Zastanawiam się, czy kwestie politycznych decyzji ws. uchodźców mogą zmienić nastawienie Czechów do Polaków. Pisaliśmy już w naTemat, że postrzegacie nas dość negatywnie...
Tak jest rzeczywiście. Mam wrażenie, że stosunek Czechów do Polaków nie może się zmienić, bo nie ma ku temu powodów. Nie zmieni się ani na lepsze, ani na gorsze. Między naszymi krajami nie ma zbliżenia na poziomie społecznym. Nie ma nawet połączeń autostradowych czy pociągowych. Do Drezna się jeździ na zakupy i w dwie godziny z Pragi jesteśmy na miejscu. Do Wrocławia, który na zakupy jest może nawet lepszy, nie jeździ się, bo nie ma połączeń. Nie ma tego naturalnego przepływu ludzi, z wyjątkiem pewien stref przygranicznych. Nie ma postawy typu: "jedziemy na weekend do Wrocławia czy Krakowa". Na Słowację jeździmy na wakacje, do Polski nie.
To jak dziś pana rodacy patrzą na Polaków?
Uważają, że w Polsce wszystko jest brudne, że nie ma produktów dobrej jakości. Przyczyniła się do tego np. afera z polską żywność. Dziś polski rząd robi w Czechach kampanię promocyjną, ale nie widzę po drugiej stronie zrozumienia. Myślę, że Czesi widzą przeciętnego Polaka chociażby w Jarosławie Kaczyńskim, który ostatnio straszył "obcymi" w Sejmie. Typowy Polak to też katolik, który co tydzień, jeśli nie codziennie, chodzi do Kościoła, produkuje rzeczy o niskiej jakości i któremu przypisuje się najgorsze cechy. Ostatnio polski kierowca wjechał w Czechach na przejazd kolejowy i sprowokował wypadek. Skomentowano to tak, że polscy kierowcy nie znają się na przepisach. Także sprawa uchodźców na pewno nie pogorszy wizerunku Polski w Czechach. On już i tak jest bardzo zły.