
Któż by się spodziewał, że 70 lat po zakończeniu II wojny światowej, znajdą się chętni na zamieszkanie w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym. Na dodatek pierwszym, utworzonym przez nazistów zaraz po dojściu Hitlera do władzy, bo już w 1933 roku. Ale, ci, którym brakuje dachu nad głową, podkreślają, że nie mają wyboru. Wśród nich są także uchodźcy.
REKLAMA
Na noclegownię zamieniono jeden z budynków, wchodzących w skład byłego kompleksu obozowego. Władze Dachau potwierdzają, że schronienie znalazło tam ok. 50 osób - oficjalnie mówi się jedynie o bezdomnych.
Wiadomo jednak, że nie tylko miejscowi potrzebujący mieszkają na terenie byłego obozu. Dach nad głową znaleźli tam również uchodźcy. Jak ustaliła dziennikarka "The Guardian" Sophie Hardach, jest wśród nich m.in. Afgańczyk, który przedostał się do Niemiec w obawie przed talibami.
Niemiecki obóz koncentracyjny w Dachau pod Monachium rozpoczął funkcjonowanie 22 marca 1933 roku - na mocy rozkazu Heinricha Himmlera. Ośrodek, przeznaczony pierwotnie jako miejsce odosobnienia dla wrogów politycznych nazistów, powstał zaledwie 2 miesiące po dojściu Hitlera do władzy w III Rzeszy.
KL Dachau był miejscem kaźni nie tylko niemieckich opozycjonistów, ale i Żydów, sowieckich jeńców czy polskich elit (głównie księży). Szkolenia odbywali tam późniejsi prominentni naziści - z Rudolfem Hoessem (w przyszłości został komendantem KL Auschwitz) oraz głównym architektem Holokaustu, Adolfem Eichmannem.
– Dachau pozostanie na zawsze jako jeden z najstraszliwszych w historii symboli barbarzyństwa. Oddziały nasze zastały tam widoki, jęki tak straszne, że aż nie do uwierzenia, okrucieństwa tak ogromne, że aż niepojęte dla normalnego umysłu. Dachau i śmierć są synonimami – zapamiętał amerykański oficer William Quinn, który w kwietniu 1945 roku wyzwalał obóz.
Przebywało w nim wówczas 33 tys. więźniów, z czego 15 tys. stanowili Polacy. Łącznie przez to straszne miejsce przeszło ok. 200 tysięcy osób z całej Europy, z tego 41,5 tys. - według danych znajdującego się w Dachau muzeum – zmarło.
