Reprezentacja Polski rozegra dziś mecz towarzyski z Łotwą w austriackim Klagenfurcie. Nuda? Niekoniecznie. Dla wielu piłkarzy to jedna z ostatnich szans na wywalczenia miejsca w podstawowym składzie ekipy Franciszka Smudy. Jednym z nich jest Kamil Grosicki. Zdaniem jednych, wiecznie niespełniony talent polskiej piłki. Zdaniem innych "materiał" na gwiazdę Euro. Jakie będzie kurs "Grosika"?
W Turcji wyrósł na gwiazdę. Choć gra w przeciętnym Sivassporze, głośno o nim prawie co tydzień. Strzela bramki, asystuje, inicjuje akcje. W całym sezonie zdobył dla swojej drużyny siedem goli, a do tego dołożył jedenaście asyst. Statystyki całkiem przyzwoite. Nic więc dziwnego, że interesują się nim największe kluby Superligi. Według doniesień medialnych nawet Galatasaray Stambuł. Tym bardziej powinno mu zależeć na dobrym występie podczas Mistrzostw Europy. Wcześniej jednak trzeba przekonać selekcjonera Franciszka Smudę, że to on, a nie Maciej Rybus zasługuje na grę w pierwszym składzie biało-czerwonych.
Pierwszy krok w tym kierunku uczynił już podczas zgrupowania Polaków w Lienzu. Obok Legionisty Rafała Wolskiego, Grosicki był najlepszym piłkarzem podczas sparingowego spotkania z czwartoligowym austriackim zespołem Rapid Lienz (8:0). - Kamil Grosicki, który doskonale współpracował z Wolskim, stwierdził, że szło im dobrze, bo świetny piłkarz zawsze dogada się ze świetnym piłkarzem - mówił trener naszych napastników Tomasz Frankowski. Dziś kolejna szansa, by przekonać Smudę o swojej wysokiej formie.
Dla Grosickiego najlepszym rozwiazaniem byłoby zaliczenie hat-tricka przeciwko Łotyszom. Tak, w jak w ligowym spotkaniu przeciwko Manisasporowi. W obecnej sytuacji kadrowej, selekcjoner może bowiem rozważać jego kandydaturę nie tylko na skrzydło, także w kontekście gry w ataku. Grosicki jest wznoszącej fali, z kolei Paweł Brożek czy Artur Sobiech ostatnich tygodni z pewnością nie mogą zaliczyć do najbardziej udanych.
Grosicki staje się w Turcji co raz bardziej rozpoznawalny. Tamtejsza telewizja gościła niedawno u niego w domu, by przybliżyć widzom sylwetkę młodego pomocnika Sivassporu.
W reprezentacji pomocnik zadebiutował w 2008 roku w meczu z Finlandią. Choć Smuda powoływał go kilkukrotnie, prawdziwej szansy na zaprezentowanie swoich umiejętności praktycznie nie otrzymał. A to dostał kwadrans w meczu z Australią, po tym jak zmienił Sławomira Peszkę. A to 22 minuty z Ekwadorem. A to pół godziny w meczu z Norwegię. Całe spotkanie rozegrał jedynie z Bośnią i Hercegowiną w grudniu ubiegłego roku. Dziś prawdopodobnie zdarzy się to po raz drugi. Od samego "Grosika" zależy tylko, czy będzie największym wygranym sparingu z Łotyszami. W porównaniu do Maciej Rybusa, piłkarz Sivassporu jest nieco szybszy, bardziej błyskotliwy. Zdobywa więcej bramek, ale z drugiej strony Rybus bazuje na dobrym wyszkoleniu technicznym oraz stałych fragmentach gry. Niedawno Grosicki stwierdził: "Tylko jeden z nas może znaleźć się w jedenastce. Albo on, albo ja".
Wygląda na to, że piłkarz, którego nazwisko przez wiele lat było kojarzone z hazardem, uwolnił się od tego nałogu. Przynajmniej w znacznym stopniu. Podobno gdy grywał jeszcze w Legii Warszawa, potrafił tuż po meczu wsiąść w samolot i udać się do Szczecina. Dlaczego do Szczecina? Tam znajdowało się pewne kasyno, to którego z chęcią chadzał. Sam często przyznawał, że tego typu zabawy niszczą mu karierę.
Raz zinterweniowała Legia, wysyłając go na terapię do ośrodkach w Starych Juchach. Następnie postanowiono wypożyczyć go do FC Sion z nadzieją, iż tam zostanie odpowiednio zdyscyplinowany. Szwajcarskiej przygody nie będzie jednak "Grosik" dobrze wspominał. Po dobrym początku, trafił na ławkę, z której rzadko kiedy wstawał. Wrócił do Polski i zaopiekowała się nim Jagiellonia Białystok. Tam się odbudował, m.in. przy wydatnej pomocy zawodnika "Jagi", Tomasza Frankowskiego.
- W ostatnim czasie Grosicki zrobił bardzo duży postęp. Jest wyróżniającym się piłkarzem ligi tureckiej. Gdy patrzę na niego, to dostrzegam elementy, w których wydatnie się poprawił. Mam na myśli skuteczność, zaczął bardziej wykorzystywać nadarzające się okazję. Ponadto poprawił grę defensywną. Wcześniej zostawał w ataku, nie cofał się, by wesprzeć kolegów na własnej połowie. Teraz haruje od pola karnego do pola karnego. Myślę jednak, że lepiej wystawiać go na skrzydle, aniżeli w ataku, gdyż po prostu tam jest groźniejszy - przekonuje Michał Probierz, który trenował go Jagiellonii.
Z kolei były reprezentant Polski Andrzej Iwan uważa, że Grosicki dysponuje o wiele większym potencjałem niż Rybus. - Gdyby porównywać tych dwóch zawodników, to Grosicki ma o wiele większe umiejętności czysto piłkarskie. Jednak moim zdaniem idealnie nadaje się nie do gry w pierwszym składzie, a do roli jokera. Kogoś, kto ma wejść na kilkanaście minut, zrobić dwie akcje i przesądzić o wyniku spotkania. Mógłby też z powodzeniem grywać na szpicy. Wówczas jego koledzy mogliby wykorzystywać jego nadzwyczajną szybkość - zaznacza Iwan.
Wielu obserwatorów podkreślało, że marnuje swój talent. Sam zainteresowany jednak twierdzi, że hazard to już przeszłość. W Turcji rozpoczął nowe życie. Wolne od kasyna. Czy jednak można się całkowicie uwolnić od takiego uzależnienia? - Jak znam Kamila, to wydaje mi się, że nie do końca zrezygnował z tego. Wciąż robi swoje, tylko, że w taki sposób, by nikt go nie nakrył. Na pewno mógł ograniczyć swoje zainteresowaniem tego typu formami rozrywki. Jednak nie jest to takie proste, by całkowicie się od tego odciąć - przekonuje Iwan.