Argentyńczyk Ever Banega, środkowy pomocnik Valencii, długo wyczekiwał ligowego meczu przeciwko Barcelonie. Starcie z najlepszą drużyną klubową w historii, rywalizacja w środku pola z Xavim, Iniestą, Fabregasem - dla takich chwil właśnie warto żyć, dla nich warto trenować. Banega trenował, ale na Camp Nou nie dane mu było zagrać. Kartki? Nie. Kontuzja? Tak. Tyle że nie odniesiona w poprzednim meczu. Ani na jakimkolwiek treningu. Uraz odniósł na … stacji benzynowej. Tankując swój samochód, zapomniał zaciągnąć hamulec. Auto przejechało mu po nodze i złamało kość piszczelową. Do gry wróci dopiero za pół roku.
Ale takich historii jest wiele. Nie każdy doznaje kontuzji na boisku, w czasie meczu, jak Rafał Murawski. Dziwnie łapane urazy dotyczą różnych piłkarzy i dzieją się w różnych miejscach świata. A czasami dzieją się w najgorszym możliwym momencie. Tak było nie tylko z Banegą, ale i z hiszpańskim bramkarzem Santiago Canizaresem. Był rok 2002, a golkiper Valencii miał pewne miejsce w bramce reprezentacji Hiszpanii na mistrzostwa świata w Korei. Biorąc prysznic upuścił na ziemię butelkę z wodą kolońską, by chwilę później postawić na niej stopę. Trysnęła krew, a zdarzenie nasuwające na myśl "Psychozę" Alfreda Hitchcocka, skutkowało rozcięciem ścięgna dużego palca. Na azjatyckich boiskach bronił więc Iker Casillas, który dziś jest najlepszym bramkarzem świata. Ktoś musiał się pociąć, by wypłynąć mógł ktoś.
Fińska recydywa
Szczególnego pecha do dziwnych urazów ma najlepszy piłkarz w dziejach Finlandii - Jari Litmanen. W 2008 roku były gwiazdor Ajaksu grał w szwedzkim Malmoe FF. Sprawcą pierwszego nieszczęścia nie był jednak agresywny przeciwnik, a prezes własnej drużyny otwierający butelkę piwa. Zrobił to tak niefortunnie, że kapsel uderzył Litmanena w oko, a sam piłkarz przez kilka miesięcy miał problemy z widzeniem.
Niedługo później sprawcą kolejnego urazu Litmanena ponownie był napój, tyle że tym razem mleko. Pewnej nocy piłkarz we własnym domu postanowił zejść po picie dla swojego dziecka i, jako że był dość mocno zmęczony, przewrócił się na schodach. Konsekwencje? Uraz kręgosłupa, z powodu którego Litmanen nie zagrał w Helsinkach przeciwko Polsce, prowadzonej wtedy przez Leo Beenhakkera. Tamten mecz zakończył się bezbramkowym remisem. A w spotkaniu między napojami a zdrowiem Litmanena te pierwsze prowadzą 2-0.
Nie ma rywala, ale jest łoś
Dzwonimy do Michała Borowego, blogera, specjalisty od piłki w Argentynie oraz Brazylii. Myślimy, że uraczy na historiami z tego właśnie regionu, tymczasem otrzymujemy różne. - Kojarzysz takiego bramkarza reprezentacji Argentyny Sergio Romero? On był kiedyś potwornie zdenerwowany i zaczął walić w drzwi, schodząc do szatni. Walił tak mocno, że złamał sobie rękę. No i pamiętna historia z Martinem Palermo. To w ogóle jest piłkarz, którego pech przyciąga praktycznie co chwilę. Swego czasu w jednym meczu z Kolumbią nie strzelił trzech rzutów karnych. Ale pytałeś o coś innego. Gdy grał w hiszpańskim Villarreal cieszył się z kibicami. Tyle, że ci byli nieco zbyt żywiołowi i nie przesadzę, jeżeli powiem, że zmiażdżyli mu nogę. Poszukaj, znajdziesz na youtube - opowiada Borowy.
Nasz rozmówca cofa się jeszcze do Skandynawii lat 70. Kraju, gdzie od rywala bardziej niebezpieczne może być przebywające na wolności zwierzę. - Był taki piłkarz Svein Grondalen, który swego czasu podczas joggingu został staranowany przez łosia. A kojarzysz amerykańskiego bramkarza Kaseya Kellera? Gość wyciągał z bagażnika kije do golfa i wybił sobie dwa zęby.
Scrabble są zdrowe? Bzdura
Czego piłkarze powinni unikać, jeżeli chcą unikać wszelkich urazów? Poniższe przykłady dowodzą, że najlepiej nie robić nic. Stoper Manchesteru United Rio Ferdinand pewnego wieczoru oglądał telewizję. Był zmęczony, zasnął. Obudził się z urazem bo leżał w nietypowej pozycji. Ale to jeszcze nic. Chorwat Milan Rapaić przez pewien czas widział jak Litmanen po uderzeniu kapsla. Tyle, że on drasnął się w oko bardzo mocno … paszportem. Na szczęście teraz, gdy mamy Schengen, dokument ten staję się dużo mniej potrzebny. A okuliści się cieszą, bo kolejki są krótsze.
Lionel Letizi był swojego czasu jednym z najlepszych francuskich bramkarzy. Zakładamy, że miał też dość bogate słownictwo i był dla dziennikarzy ciekawym rozmówcą, jego hobby była bowiem gra w Scrabble. W trakcie jednej z rozgrywek na podłogę upadła mu literka i bramkarz gwałtownie się schylił. Nie wiemy, czy była to "k" jak kontuzja, niemniej Letizi właśnie w tamtym momencie doznał urazu pleców.
Kac to pikuś
I wreszcie, na zakończenie, przykład polski, jakże typowy. Od lat słyszymy o piłkarzach znad Wisły, którzy regularnie relaksują się, spożywając alkohol. Ale i taki zwyczaj, łączący relaks z integracją drużyny, niekiedy z chrztem wchodzących do niej graczy, może skutkować cierpieniem bardziej długotrwałym niż jednodniowy kac. Oto krótka historia z Odry Wodzisław, którą napotkaliśmy na portalu Weszlo.com. Bohaterem jest Grzegorz Tomala. Bramkarz:
"Kto jeszcze pamięta tego byłego reprezentanta Polski? Karierę w ekstraklasie skończył w niebywały sposób. Nowi piłkarze zorganizowali wkupne, nasz bohater - słynący z mocnej głowy - postanowił sprawdzić, czy się nadają do zespołu.Usiadł z pierwszym - przepił go.Usiadł z drugim - przepił go.Usiadł z trzecim - został przepity. Spadł z krzesła i zerwał więzadła".