Prezes PiS wybudził się z długiego snu i ruszył do politycznej ofensywy. Na konferencji prasowej ze środowiskami polonijnymi z Ukrainy, Białorusi i Litwy narzekał, że rząd nie zajmuje się ich sprawami. A więc poważna, twarda polityka. Co w tym czasie robiła Beata Szydło? Odwiedzała Żyrardów (z całym szacunkiem dla jego mieszkańców).
Prawo i Sprawiedliwość pokazuje jaki będzie podział ról po wyborach. Od twardej polityki będzie Jarosław Kaczyński, a Beata Szydło będzie miała za zadanie robić dobre wrażenie. W naTemat pisałem o tym, że tak naprawdę nadal rządzą Kaczyński i Tusk.
Prezes wystąpił na konferencji prasowej, na której padły poważne zarzuty pod adresem rządu. Polacy z Donbasu mówili o tym, że chcą uciec z terenów objętych wojną, a rząd nic w tej sprawie nie robi. Kolejne zarzuty padały z usta przedstawicieli organizacji polonijnych w krajach sąsiadujących z nami od wschodu. Andżelika Borys, szefowa Związku Polaków na Białorusi dziękowała rządowi PiS za ustanowienie Karty Polaka.
Wszystko podsumował prezes Kaczyński, zarzucając rządowi zaniedbania w sferze opieki nad rodakami na Wschodzie. To mocne polityczne zarzuty. Pokazują kto rządzi w PiS, w obozie Zjednoczonej Prawicy i kto jest od twardej polityki. W tym samym czasie Beata Szydło była w Żyrardowie. Z całym szacunkiem dla mieszkańców tego miasta to wizyta bez jakiegokolwiek politycznego znaczenia.
Bo Beata Szydło nie jest od polityki (a jeśli już to od jej prezentowania, ale nie projektowania). Ma jeździć po kraju i być uśmiechniętą twarzą PiS. Kiedy "sprawy stają się poważne" do akcji wkracza prezes, tak, jak podczas debaty o uchodźcach. Prezes zresztą wprost powiedział, że nie ma pewności, że Szydło będzie rządziła przez pełną kadencję.
– Dlaczego nie ma pytań? – padło z sali, gdy prezes opuszczał scenę. Dlatego, żeby Kaczyński nie zepsuł tego misternie budowanego wizerunku łagodnego PiS. Dosłownie kwadrans po konferencji prezesa swoje wystąpienie miała Szydło. To jeszcze bardziej obnażyło różnicę między politykami.
Kaczyński wystąpił z konkretnym, mocnym przekazem. Szydło ze stałą śpiewką: że jeździ, rozmawia z Polakami i to oni napisali program PiS. Poza tym jesteśmy dumni z Dudy, a ludzie chcą dobrze zarabiać. ZERO konkretu. A, i jeszcze, że młodzi nie mogą wyjeżdżać, a Ewa Kopacz nie dotrzymuje słowa.
Wystąpienia Szydło i Kaczyńskiego w odstępie kilkunastu minut to wizerunkowy samobój Prawa i Sprawiedliwości. Z jednej strony krótkie i konkretne wystąpienie, po kilkunastu minutach słowotok, z którego nic nie wynika i którego trudno się słucha. Najpierw prezes, którego można nie lubić, ale nie można mu odmówić erudycji i wizji. Po chwili Szydło, która dla wielu jest mniej straszna, ale nie stać jej na powiedzenie niczego poza wyuczonymi formułkami.