Polskie elity marząc o przywróceniu niepodległości naszemu krajowi, nie wahały się czasem także przed obieraniem drastycznych metod. Odpowiedzialna za największą liczbę zamachów OB PPS została powołana z inicjatywy Józefa Piłsudskiego (w środku).
Polskie elity marząc o przywróceniu niepodległości naszemu krajowi, nie wahały się czasem także przed obieraniem drastycznych metod. Odpowiedzialna za największą liczbę zamachów OB PPS została powołana z inicjatywy Józefa Piłsudskiego (w środku). Fot. J. Woyszwiłło/http://bit.ly/1RjVDJp/PD

Kawiarnia w centrum miasta, poranne godziny pięknego wiosennego dnia. Ludzie piją kawę, rozmawiają. Nagle potężna eksplozja, której nikt się nie spodziewał nagle niszczy ten zwykły wielkomiejski obrazek.

REKLAMA
Poszarpane od wybuchu ciała walają się po całym lokalu. Ci, którzy przeżyli są w szoku. Zaczynają podnosić się pierwsze krzyki. Na zewnątrz robi się zbiegowisko ludzi w których strach walczy z ciekawością podejścia i przyjrzenia się bliżej masakrze. Kabul? Bagdad? Nie, centrum Warszawy, akcja bojowa polskich fanatycznych patriotów nieco ponad 100 lat temu.
Słowo terrorysta kojarzy nam się przede wszystkim z postacią brodatego muzułmanina rzucającego się z okrzykiem mówiącym o wielkości Allaha w tłum niewinnych ludzi. Nasza percepcja i to, jakie uczucia w nas wywołuje termin terrorysta, są ściśle związane z aktualnymi wydarzeniami, tym jak przedstawiają je media i wyrywkowym, niepełnym obrazem, jaki sobie na ten temat tworzymy. Boimy się imigrantów, wielu Polaków wierzy, że będą oni zabijać nasze dzieci, wysadzać kościoły i instytucje publiczne. Niezależnie od tego, czy takie apokaliptyczne wizje budzą w nas ironiczny śmiech czy nie, warto zauważyć, że inspiracje do przeprowadzania przeróżnych krwawych akcji mogą oni czerpać nie tylko z „własnego podwórka”, lecz także z naszej historii, która jest całkiem bogata w tego typu wydarzenia.
Romantyczna walka o wolność
Z terroryzmem w Polsce mieliśmy do czynienia głównie na początku XX w. Warto zaznaczyć, że postrzegano tego rodzaju akty wtedy zupełnie inaczej – były one związane z walką narodowowyzwoleńczą z carskim okupantem (głównie). Wielu ludzi uważało tego rodzaju czyny za szlachetne i godne podziwu. Zamachowcom, tudzież ludziom w jakiś sposób powiązanym z tego typu działaniami, towarzyszyła romantyczna legenda tych poświęcających się walce z uciskiem. Oczywiście, w kontekście aktualnych wydarzeń można zastanawiać się czy znaczna część społeczeństw arabskich nie patrzy podobnie na postaci, które my postrzegamy jako szaleńców, przerażających wariatów.
Śmierć w kawiarni
Przytoczona we wstępie krwawa historia rozegrała się dokładnie 19 maja 1906 r. Zamach się nie udał, służby w krytycznym momencie wpadły na trop całej sprawy. Rosyjski oficjel, Konstantin Maksymowicz, który miał być ofiarą ataku, uszedł z życiem, wydarzenie co najwyżej poszarpało mu nieco nerwy. W ataku za to zginęło dwóch agentów carskiej Ochrany, przypadkowy przechodzień i sam zamachowiec – Tadeusz Dzierzbicki, członek Organizacji Bojowej PPS, który odpalił ładunek wybuchowy (odznaczony za to pośmiertnie Krzyżem Niepodległości z Mieczami i honorowany jako bohater).

Krzyż Niepodległości z mieczami

Krzyż Niepodległości to polski order państwowy, przyznawany w 20-leciu międzywojennym w celu "odznaczenia osób, które zasłużyły się czynnie dla niepodległości Polski w okresie przed wojną światową lub podczas jej trwania oraz w okresie walk orężnych polskich w latach 1918-1921, z wyjątkiem wojny polsko-rosyjskiej na obszarze Polski". Czytaj więcej

Samobójca odpalił w kawiarni ładunek ukryty w pudełku czekoladek w momencie, w którym został zatrzymany przez wspomnianych ludzi ze służb.
Zdradziło go nerwowe zachowanie, które rzuciło się w oczy pewnemu księdzu. Dzierzbicki nie chciał dać ująć się żywcem, bo wiedział jaki los go prawdopodobnie czeka. Od dłuższego czasu trwała też obława na terrorystę i współpracowników (w krótkim czasie jeden z nich, niejaki Żukowski, wpadł w ręce policji i został bestialsko skatowany).
Nieudany zamach na cara
Jedna z najwcześniejszych i najgłośniejszych polskich akcji był nieudany zamach na cara Aleksandra II podczas parady wojskowej na Bulwarze Sewastopolskim w Paryżu. Jeden z byłych powstańców Antoni Berezowski wystrzelił do niego kilkakrotnie chybiając jednak celu. Z wydarzeniem wiąże się zabawna anegdota (bazująca jakkolwiek na dość czarnym humorze). Towarzyszący rosyjskiemu władcy Napoleon III miał podobno powiedzieć mu „Jeśli to Włoch, zamach był na mnie, jeżeli Polak – to na Waszą Cesarską Mość”.
Kobiecy akcent
W mocno zmaskulinizowanym gronie terrorystów zdarzały się także kobiety. Jedną z nich była Albertyna Halbertówna, zwana także Albertyną lub Laleczką. Działaczka m.in. OB PPS już w wieku 16-stu lat razem z Wandą Krahelską i Zofią Owczarkówną próbowała uśmiercić Generał-Gubernatora Warszawskiego Gieorgija Skałona. Próba zakończyła się fiaskiem, a dzielna nastolatka jako jedyna nie została ujęta przez Ochranę.
Adam Próchnik "Zamach na Skałona"
cyt. za: portal Rewolucja 1905

Helbertówna miała śledzić i dać znać o przejeździe Skałona i natychmiast opuścić mieszkanie. Krahelska i Owczarkówna miały kolejno rzucić bomby i również opuścić mieszkanie. Na ścianie miał zostać plakat zawiadamiający, że czynu tego dokonała PPS .

Krahelska wzięła jedną z bomb do ręki. Rzuciła ją przez okno salonu. Bomba dobrze widocznie wymierzona i rzut dobrze obliczony nie chybiły. Bomba upadła koło stopni powozu. Działanie jej byłoby niechybne. Ale nie wybuchła. Czytaj więcej

To doświadczenie jednak musiało się negatywnie odbić na jej psychice, bo już nigdy nie wzięła udziału w tego typu przedsięwzięciu, choć nadal udzielała się politycznie i społecznie.
Prezydent-zamachowiec
Ciekawą kartę w swoim życiorysie ma także Ignacy Mościcki, późniejszy prezydent II Rzeczypospolitej. Był on z wykształcenia chemikiem, dzięki czemu potrafił konstruować bomby. Zdolności te zamierzał on wykorzystać w praktyce i planował wraz z kolegą zamach na warszawskiego generała-gubernatora Josifa Hurko. Na trop sprawy jednak szybko wpadły służby bezpieczeństwa, nie podjęły jednak obserwacji na tyle zręcznie, by Mościcki nie zorientował się w sytuacji. Przeczuwając niebezpieczeństwo opuścił kraj i osiedlił się w Londynie.
Wyznania człowieka zdecydowanego na wszystko
Inną interesującą postacią w gronie polskich terrorystów jest Henryk Baron, także członek Organizacji Bojowej PPS. Ten robotnik i zagorzały patriota był dowódcą jednej z grup przeprowadzających m.in. zamachy terrorystyczne i tzw. akcje ekspropriacyjne. W ciągu zaledwie kilku miesięcy wziął udział w co najmniej 10 i zabijał głównie policjantów patrolujących ulice. Aresztowany przez służby, po tym jak wyszedł ranny z jednego z zamachów. Zdołał uratować się zmyśloną historią o bójce w barze, skąd miały pochodzić owe obrażenia. Ostatecznie wpadł na skutek donosu jednego ze swoich ludzi. Oburzony tą plamą na honorze własnej komórki ze stoickim spokojem złożył wyjaśnienia, których nonszalancja robi wrażenie, przytacza je Wojciech Lada w swojej świetnej książce „Polscy terroryści”:
Henryk Baron
źródło: Wojciech Laba "Polscy terroryści"/Znak Horyzont/2014/cyt. za: Ciekawostki historyczne

Dnia 15 sierpnia (…) o 12 godzinie30 minut w południe podszedłem do VII policyjnego cyrkułu i rzuciłem dwie bomby, które wywołały straszny wybuch, po którym natychmiast siadłem do dorożki i odjechałem do miasta, gdzie po godzinie policja mnie aresztowała, ale po krótkim badaniu zwolniła. (…) Prócz tego przyznaję, że ja osobiście zabiłem dwóch stójkowych i pięciu czy sześciu rewirowych.

Tak, jednego rewirowego zabiłem przy ulicy Pawiej, koło więzienia śledczego. Drugiego rewirowego zabiłem na rogu ulic Piwnej i Świętojańskiej. Trzeciego zabiłem na ulicy Ogrodowej w pobliżu ulicy Żelaznej. Czwartego vice-rewirowego zabiłem na ulicy Solnej dnia 15 sierpnia 1906. Tegoż dnia na ulicy Dzikiej zabiłem dwóch stójkowych. Czytaj więcej

Henryk Baron brał m.in. udział w ogromnej akcji znanej jako „Krwawa środa”, zorganizowanej przez OB PPS przeciwko caratowi. Tego dnia (15.08.1906 r.) w dziewiętnastu miastach Polski przeprowadzono 80 zamachów na przedstawicieli różnych służb rosyjskiej władzy, głównie policjantów żandarmów i agentów Ochrany. Interesującym szczegółem jest tutaj odezwa, jaką wcześniej polska podziemna organizacja wystosowała do wojska o to, by nie wszczynało akcji odwetowych, bo owe mrożące krew w żyłach akcje były wymierzone podobno w wyselekcjonowanych, najbardziej znienawidzonych przedstawicieli reżimu ciemiężcy. Oczywiście nie spotkało się to ze zrozumieniem... Dzierzbicki, Baron i im podobni byli już w wolnej Polsce honorowani jako bohaterowie, czy jest możliwe, aby ktoś w podobny sposób myślał kiedyś o muzułmańskich terrorystach? Dla nas Europejczyków to trudne do wyobrażenia, wręcz oburzające, ale tak naprawdę nie wiemy jak są właściwie postrzegani w ich własnych krajach...

Napisz do autora: manuel.langer@natemat.pl