
Dzięki Dariuszowi Szpakowskiemu "Tygodnik Kibica" to najbardziej znana w Polsce gazeta, której nikt nie widział, a Ryszard Drewniak z "Tygodnika Kibica" to najbardziej znany w Polsce dziennikarz, którego tekstów nikt nie czytał. Jednak tym razem nie mamy zamiaru drwić z tej wyjątkowo obrzydliwiej kryptoreklamy, jaką w publicznej telewizji uskutecznia "Szpak". Mało tego - tym razem przyjrzymy się właśnie "TK" i to w dodatku artykułowi red. Drewniaka. Nadszedł bowiem ten dzień, gdy musimy napisać: brawo! Drewniak przeprowadził świetny wywiad z wiceministrem finansów, Jackiem Kapicą.
Współpracujący z "Tygodnikiem Kibica" dziennikarz w rozmowie ze mną potwierdza te informacje. - To jest taki barter. Przygotowujemy w gazecie unikalne statystyki, dogłębne analizy i przekazujemy je do TVP. Oni w ramach barteru przekazują to telewidzom w czasie meczu, zaznaczając oczywiście, że wszystko wyliczył "Tygodnik Kibica" - słyszę od niego w słuchawce. Dodaje, że współpraca została zapoczątkowana jakieś 7-8 lat temu. Ciekawe, to akurat wtedy gdy Szpakowski został na Woronicza przywrócony do łask. Mój rozmówca dwa razy prosi, by nie podawać jego nazwiska.
- To jest taki barter. Przygotowujemy w gazecie unikalne statystyki, dogłębne analizy i przekazujemy je do TVP. Oni w ramach barteru przekazują to telewidzom w czasie meczu, zaznaczając oczywiście, że wszystko wyliczył "Tygodnik Kibica"
Dziennikarz TVP, będący blisko Szpakowskiego, też prosi o anonimowość. - Czy Szpakowski chce się Drewniakowi odwdzięczyć? Wiesz co, pierwszy raz słyszę o takiej teorii, uważam to za mało prawdopodobne. Napisz, że takie coś uważam za możliwe, ale jednocześnie sądzę, że gdyby doszło do jakiejkolwiek współpracy na linii TVP - "Tygodnik Kibica", to raczej nie koncentrowałoby się wokół Szpakowskiego - analizuje. Na Woronicza mówią mi, że od pewnego czasu komentatorzy "publicznej" na tygodnik już się tak nie powołują. Że jeszcze pół roku temu jedna osoba współpracująca i z "TK" i ze Szpakowskim, przygotowywała informacje, które ten wykorzystywał, komentując mecz. I potem słyszeliśmy z jego ust zdanie rozpoczynające się od słów: "Jak wyliczył Mariusz Gudebski z Tygodnika Kibica".
Wikipedia? A co to jest?
Może jest zatem inaczej? Może po prostu Szpakowski jest nieco na bakier z internetem, z możliwościami znalezienia i weryfikacji zawartych w nim informacji? Ciekawą historię, potwierdzającą tę tezę, opowiada mi inny dziennikarz, zarazem jego były współpracownik w TVP Sport: - Robiłem kiedyś materiał o pewnej mocnej reprezentacji, która mierzyła się z polską kadrą. To poszło na antenie, a on ten materiał zajawił. Jakiś czas później podchodzi do mnie Szpakowski i, wyraźnie zainteresowany, pyta mnie, skąd ja wziąłem tak ciekawe dane. A wiesz gdzie je znalazłem? Na Wikipedii. Mówię mu to, a on: - Na czym? Na czym? I ja tłumaczyłem, że to taka encyklopedia internetowa.
- Robiłem kiedyś materiał o pewnej mocnej reprezentacji, która mierzyła się z polską kadrą. To poszło na antenie, a on ten materiał zajawił. Jakiś czas później podchodzi do mnie Szpakowski i, wyraźnie zainteresowany, pyta mnie, skąd ja wziąłem tak ciekawe dane. A wiesz gdzie je znalazłem? Na Wikipedii. Mówię mu to, a on: - Na czym? Na czym? I ja tłumaczyłem, że to taka encyklopedia internetowa
Bliski współpracownik Szpakowskiego ma nieco inną opinię. - Z nim naprawdę nie jest tak źle jak piszą babole i inne portale. Kilkanaście razy widziałem jak szukał informacji na komputerze i szło mu to dość sprawnie. Potrafił w ten sposób się przygotować. Niedawno w ramach obowiązków służbowych oglądałem ważny mecz sprzed kilkunastu lat, który komentował. I wiesz co? Nie popełnił żadnego błędu.
Opinia o "Tygodniku Kibica" jest dość jednoznaczna. Gazeta opiniotwórczo słabiutka, ale za to zawierająca szereg ciekawych, rzetelnie przygotowywanych statystyk i opracowań. Na pewno nie dla ludzi, którzy o sporcie chcą ciekawie poczytać. Ale już dla mających fioła na punkcie różnorakich zestawień - jak najbardziej. Jeszcze dwie ciekawostki. Pierwsza - czasami dochodziło do sporu o czyjąś tysięczną bramkę albo setny mecz w reprezentacji. Różne media podawały różne dane, potem okazywało się, że to właśnie "TK" miał rację. I druga rzecz, którą słyszę z kilku źródeł. Ludzie, z którymi gazeta rozmawia, nigdy nie chcą autoryzacji. Bo są przyzwyczajeni do tego, że ta niczego nie przeinaczy.
Pomogli kadrze Engela
- Ta gazeta jest fenomenem. Wychodzi w Opolu na całą Polskę a tworzona jest przez grupkę zapaleńców i statystyków. Opowiem ci zresztą taką fajną historię. Przed losowaniem eliminacji do mundialu w Korei FIFA rozstawiła nas w określonym koszyku. Ludzie z tygodnika wszystko przeanalizowali i doszli do wniosku, że powinniśmy być o koszyk wyżej, a spaść powinna Bułgaria. Poszliśmy z tym do Michała Listkiewicza, on interweniował, federacja błąd naprawiła i dalszy ciąg znasz. Po raz pierwszy od 16 lat awansowaliśmy na mundial - opowiada dziennikarz współpracujący z opolskim pismem.
Przed losowaniem eliminacji do mundialu w Korei FIFA rozstawiła nas w określonym koszyku. Ludzie z tygodnika wszystko przeanalizowali i doszli do wniosku, że powinniśmy być o koszyk wyżej, a spaść powinna Bułgaria. Poszliśmy z tym do Michała Listkiewicza, on interweniował, federacja błąd i naprawiła i dalszy ciąg znasz. Po raz pierwszy od 16 lat awansowaliśmy na mundial
Na koniec sprzedaje mi jeszcze jedną historię. - Kiedyś spotkałem dziennikarza z Anglii i jakoś przy okazji pokazałem mu naszą gazetę. On był nią zachwycony. Tam były dokładne statystyki spotkań z trzeciej ligi angielskiej. Powiedział, że to jest niesamowite, bo tam, w ojczyźnie futbolu, takich gazet nie mają. Zresztą ja uważam, że w ogóle takich gazet nie ma.
Drewniak przekonuje, że jego gazeta, choć mówi się, że przeznaczona dla dziwaków, jest jednak bardzo potrzebna. Wspomina też pewną sytuację. - Pamiętam, jak jedna z polskich gazet napisała, że mecz jednej kolejki naszej ligi obejrzało na żywo ponad 100 tysięcy osób. I dodała, że to jest rekord. A ja pytam, rekord czego? My napisaliśmy, że to jest po prostu pierwsza taka sytuacja od dwudziestu paru lat, bo przecież kiedyś na mecze przychodziło więcej kibiców - tłumaczy. Dodaje, że swego czasu mistrz Izraela mógł grać od razu w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Zadecydowała o tym jedna tysięczna punktu, co pokazuje, że statystyki w futbolu jednak mają znaczenie.