Zrzucają sutanny, zdejmują koloratki i stają przed dylematem. Co dalej? Wielu eks-księży ma trudności z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości. Przez lata żyli pod kloszem Kościoła i często nie wiedzą, jak wygląda życie poza murami plebanii. Mieszkanie, praca, finanse – te zwyczajne dla każdego sprawy spadają na nich jak grom z jasnego nieba. Okazuje się, że prowadzenie mszy to przy tym pestka. – Oni są jak więźniowie, którzy opuścili cele. Są bezradni jak dzieci – mówi Lesław Juszczyszyn, który od wielu lat uczy byłych księży jak nie dać się codzienności.
Pożegnanie z Kościołem
Każdego roku lista duchownych, którzy postanowili odejść z Kościoła, albo którzy zostali wyrzuceni przez swoich przełożonych rośnie. Ostatnie głośne przypadki ks. Charamsy i byłego już rzecznika Światowych Dni Młodzieży - ks. Tomasza Kijowskiego są spektakularnym przykładem tego, co spotyka wielu anonimowych księży, o których nie usłyszymy w mediach.
Ks. Charamsa postanowił zawczasu zadbać o swoją najbliższą przyszłość. I chociaż jeszcze oficjalnie księdzem jest, to przypuszczalnie już niedługo będzie musiał podzielić los zwykłego śmiertelnika. Jego sensacyjny coming out, jak i książka, którą niebawem wyda, zapewnią mu, przynajmniej na jakiś czas, źródło utrzymania. Inni najczęściej nie mają takiej żyłki do interesów, a ich codzienność po odcięciu pępowiny od Kościoła zamienia się w rozpaczliwą szamotaninę z powszednim życiem. Jak to wygląda w praktyce?
Liczba duchownych topnieje
Nie są znane dokładne liczby odejść z Kościoła, ale od lat przygląda się im prof. Józef Baniak, socjolog i wykładowca na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z opublikowanych jakiś czas temu przez niego badań wynika, że sutannę przez ostatnie pół wieku zrzuciła ok. jedna trzecia z 35 tys. polskich duchownych. Jak podkreśla, skala tego zjawiska jest duża. Co to oznacza? Że w Polsce żyje już mała armia eks-księży. Powody, dla których rezygnują z posługi kapłańskiej od lat są takie same: kryzys związany z celibatem lub wiarą, konflikt z przełożonymi albo przemożna chęć założenia rodziny.
I mimo że decyzja o opuszczeniu wspólnoty kościelnej nie jest pochopna i nie zapada z dnia na dzień, to i tak na to, co ich czeka nie da się przygotować. – Oni są zupełnie zagubieni i bezradni. Nie potrafią zabrać się za szukanie pracy, nie wiedzą jak znaleźć sobie mieszkanie, mają trudności z podstawowymi czynnościami. Zrzucenie sutanny to dla nich szokujące doświadczenie – opowiada nam Lesław Juszczyszyn z Fundacji Centrum Rozwoju i Poradnictwa CEREO, która jako jedna z nielicznych instytucji wyciąga pomocną dłoń do byłych księży.
Jak opowiada szef fundacji "w tak religijnym kraju, księża są otoczeni czcią, ale jeśli tylko zrzucą sutannę, zostają wyrzuceni poza nawias".
Zawód: były ksiądz
Duchowni, którzy porzucili stan duchowny w pierwszej kolejności muszą zadbać o mieszkanie i pracę. Większość z nich ima się jakichkolwiek zajęć, każda najdrobniejsza fucha jest dla nich w cenie. – Nie ma się co oszukiwać; bycie byłym księdzem jest raczej kulą u nogi i splendoru nie dodaje. Poza tym, jakie oni mają kwalifikacje? Jedynym atutem jest to, że są komunikatywni i mają łatwość zjednywania sobie ludzi. Ale znam wiele przypadków, w których byli duchowni wykonują proste prace: jeden został palaczem, inny kierowcą w biurze turystycznym, inny sprzedaje oświetlenie. Biorą wszystko, żeby tylko związać koniec z końcem – przyznaje Juszczyszyn.
Byli duchowni, którzy zgłaszają się do niego po poradę mają wątpliwości, czy przyznawać się do tego, że kiedyś nosili sutannę. – Pamiętam takiego księdza, który nie chciał o tym mówić na rozmowach kwalifikacyjnych. Za którymś razem powiedział prosto z mostu, że jest byłym księdzem. Wie pani co się wtedy stało? Okazało się, że osoba, która przeprowadzała z nim rozmowę bardzo się ucieszyła i powiedziała, że świetnie w takim razie trafił, bo w branży ubezpieczeniowej najlepsi pracownicy to właśnie byli księża! Nadmienił też, że kierownik placówki jest eks-dominikaninem – mówi Juszczyszyn.
Rzeczywiście wszystko wskazuje na to, że branża ubezpieczeniowa jest tą, która upodobała sobie byłych duchownych. Jedna z firm zajmujących się ubezpieczeniami zamieściła w sieci ogłoszenie tej treści: "Dla tych, którzy lubią pracować w bezpośrednim kontakcie z ludźmi, (a więc dotyczy to zasadniczo byłych księży), jawi się możliwość zatrudnienia w funduszach inwestycyjnych i ubezpieczeniowych. Nowego agenta czeka przeszkolenie i wspierające towarzystwo doświadczonego pracownika, wywodzącego się z naszego środowiska byłych duchownych. Zainwestować trzeba tylko swój czas."
Równie często byli już duchowni znajdują zatrudnienie na prywatnych uczelniach. Byli księża i ich wykształcenie jest tam doceniane. Na sale wykładowe najczęściej trafiają ci z dyplomem doktora. – Znam wiele takich przypadków, gdzie po opuszczeniu stanu duchownego byli księża zaczynali kariery właśnie akademickie – przyznaje szef fundacji CEREO.
Ex-księża mają pod górkę
Łatka byłego księdza nie otwiera jednak wielu drzwi. Wręcz przeciwnie. Najbardziej na głucho zamykają się z oczywistych względów wrota Kościoła. Nie ma powrotu, nie ma możliwości bycia zatrudnionym na innym stanowisku - zazwyczaj po zrzuceniu koloratki, Kościół bezpowrotnie odwraca się od byłych duchownych.
Juszczyszyn opowiada, że Kościół bywa też mściwy, a niektórzy duchowni, którzy się do niego zgłaszali opowiadali o tym, że "władze kościelne nie zapominają, a macki Kościoła sięgają naprawdę daleko". Dlatego wielu byłych księży wybiera nieeksponowane stanowiska i nie lubi robić wokół siebie szumu –żeby przypadkiem nie zwrócić na siebie uwagi i nie robić niepotrzebnych problemów.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
Reklama.
Lesław Juszczyszyn, szef Fundacji Centrum Rozwoju i Poradnictwa CEREO
Byli księża nie mają doświadczeń innych niż te, które przez lata nabywali w Kościele. Kiedy rozstaja się z tą instytucją muszą się zmierzyć nie tylko z odium ze strony byłych kolegów w sutannie, parafian, ale i większej części społeczeństwa. Są w tej sytuacji sami jak palec, osamotnieni i bezradni. Wielu ex-duchownych chciałoby po prostu zniknąć, rozpłynąć się.
Ks. Marcin, były zakonnik
Fragment ogłoszenia z forum prezbiter.pl
Poszukuje pracy. Mam 37 lat, jestem kapłanem-zakonnikiem.Rok temu opuściłem zakon. Obecnie mieszkam w Warszawie. Poszukuje pracy na terenie całej Polski a nawet zagranicy. Czy jest ktoś mi w stanie pomóc znaleźć pracę? Będę bardzo wdzięczny za tę pomoc. Pozdrawiam i zapewniam o mej modlitwie.
Jestem ex zakonnikiem od 6 miesięcy. Szukam normalnej pracy z godziwym wynagrodzeniem i co ważne - legalnej. Obecnie pracuję w gastronomii, ale mogę to nazwać tylko obozem pracy za 900 zł. Przez lata bylem kucharzem. Posiadam prawo jazdy "B". Zrobiłem także uprawnienia do opieki nad starymi i chorymi ludźmi. Mieszkam w Warszawie. Mogę poprowadzić kuchnie nawet w seminarium, domu zakonnym czy na plebanii, choć wiem, że tam na "eksow" patrzy się wrogim okiem.
Lesław Juszczyszyn, szef Fundacji CEREO
Historie byłych księży bywają naprawdę przykre. Jak np. ta: były ksiądz i zakonnica zakochali się w sobie. Odeszli z Kościoła i postanowili się pobrać. To była niewielka miejscowość i wszyscy się od nich odwrócili. Jej nie chcieli zatrudnić nawet jako sprzątaczki. Utrzymywali się tylko dzięki życzliwości znajomego, który pozwolił mężczyźnie dorabiać na doradzaniu na spotkaniach AA.