
Reklama.
– Kiedy w Nowym Jorku wyszedłem na ulicę, nikt mnie nie zauważał – napisał Richard Gere. – Poczułem jak to jest być bezdomnym. Ludzie po prostu mnie mijali i zerkali z pogardą. Tylko jedna kobieta była tak miła, że dała mi trochę jedzenia. To było doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę.
Aktor, który osiągnął status gwiazdy rolami w m.in.: "Pretty Woman", "Lęku pierwotnym" czy "Cotton Club", nie mógł uwierzyć w to, co go spotkało. Uderzyła go ludzka obojętność i przekonanie, że nikt z nas nie doświadczy jakiegokolwiek braku. – Tak często zapominamy, jakim błogosławieństwem nas obdarzono. Nie powinniśmy traktować niczego, jak danego raz na zawsze – stwierdził. –A jeśli możemy pomóc komuś w potrzebie, powinniśmy to zrobić.
Po zakończeniu swojego eksperymentu, 66-letni Gere przeszedł się po okolicy i każdej bezdomnej osobie, którą spotkał, wręczył 100 dolarów i żywność. – Płakali i byli bardzo wdzięczni – opisywał. – Bądź zmianą, którą chcesz zobaczyć w świecie – dodał.
Aktor wykorzystał swoje doświadczenie do zbudowania postaci George'a, w którego wciela się w filmie "Time Out of Mind". To na poły dokumentalny obraz, który pokazuje, jak łatwo można stracić dorobek życia i wylądować na ulicy.
Film wszedł do amerykańskich kin na początku września, ale dopiero teraz Gere zdecydował się podzielić się swoimi refleksjami o chwilowym byciu bezdomnym.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl