– Fabryki rosną jedna za drugą, inwestorów przybywa, strefy ekonomiczne się rozrastają, a ona mówi, że u nas trzeba odbudować przemysł? – w głosie pana Bogdana, mieszkańca Nowej Soli, nawet teraz słychać oburzenie, choć od słynnej konferencji Beaty Szydło minęły już trzy miesiące. Wszyscy to pamiętają. Oglądali ją w telewizji i nie mogli uwierzyć, że mowa o ich mieście. – Proszę pani, pierwsza strefa ekonomiczna pęka w szwach, tyle jest tam zakładów. Właśnie uruchamiamy drugą i już są chętne firmy! – słyszę.
Fakt. Właśnie wbito pierwszą łopatę pod budowę gigantycznej piekarni. To duński koncern Lantmannen Unibike znany choćby z pieczywa Schulstad, postanowił wybudować tu swój zakład, największy w Polsce. W mieście to duże wydarzenie. Wystarczy rzucić hasło ”piekarnia”, a wszyscy wiedzą o co chodzi.
A nowe inwestycje zapowiedziało jeszcze co najmniej pięć innych firm. Dla mieszkańców oznacza to minimum 700 nowych miejsc pracy, a może i więcej. W Nowej Soli mówią, że potencjał w całym powiecie jest co najmniej na 1000. Dla miasta to ogromny rozwój. A także prestiż. – Od dawna mamy aspiracje, by stać się liderem ekonomicznym w województwie lubuskim. I myślę, że już nim jesteśmy – przyznaje wprost Artur Lawrenc, dziennikarz nowosolskiego tygodnika ”Krąg”.
Jego koleżanka Anna Rybarczyk wtóruje: – Najpierw powstała pierwsza strefa ekonomiczna, ale w niej nie ma już miejsca. Wiele fabryk dobudowało tam nowe hale produkcyjne. Dlatego miasto przygotowało teren pod drugą strefę, która właśnie zaczyna działać. Nowa Sól naprawdę ma się czym pochwalić!
Uczniowie LO "Elektryk"im. Włodzimierza Krukowskiego w CKZiU nakręcili niedawno krótki filmik o tym, jak ich miasto się zmieniło od powodzi w 1997 roku. Dali tytuł ”Nowa Sól nie śpi. Nowa Sól walczy” i wzięli udział w konkursie organizowanym przez Parlament Europejski. A kilka dni temu dowiedzieli się, że w nagrodę jadą do Strasburga.
Wszyscy oburzeni
Dlatego w Nowej Soli nie mogą darować Beacie Szydło, że tak ich podsumowała. Stanęła przed starą, nieczynną fabryką, i chciała pokazać, jak bardzo Polska jest w ruinie... Pan Bogdan, mieszkaniec Nowej Soli, mówi, że wszyscy wtedy o tym rozmawiali. A w mieście zapanowało powszechne oburzenie. – To był straszny wygłup, bo pokazała czasy zamierzchłe. Ktoś chyba ją źle skierował, bo sama pewnie by tego nie wymyśliła – mówi.
Kiedyś była bieda
Nowa Sól – miasto pod Zieloną Górą, 40 tys. mieszkańców. Kiedyś były tu tylko dwie fabryki ”Odra” i ”Dozamet”. W pierwszej, włókienniczej, pracowały niemal wyłącznie kobiety. W drugiej, odlewniczej – mężczyźni. W każdej rodzinie był ktoś, kto był tam zatrudniony. Dlatego, gdy upadły, w mieście zaczęła się bieda.
– Bardzo dużo ludzi ją odczuło. Ta sytuacja ciągnęła się latami. Ale dziś, jak ktoś po latach wróci do Nowej Soli, to nie pozna tego miasta – mówi Anna Rybarczyk. I właśnie przed ”Odrą” stanęła Beata Szydło. Budynkiem, który, owszem, jest ruiną, ale jednocześnie jest zabytkiem, i wszyscy w mieście mówią, że nikt nic z nim już nie zrobi. I który dla normalnego funkcjonowania miasta nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Bo teraz liczą się tylko strefy.
Artur Lawrenc mówi, że dzięki nim miasto ożyło, i przede wszystkim spadło bezrobocie. – Strefy mają ogromny wpływ. Sami ludzie podkreślają, że żyje się przyjemniej, lepiej, widać więcej entuzjazmu. A kiedyś, jak Urząd Marszałkowski budował drogę przez pole, w miejscu, gdzie teraz stoją fabryki, mówiono, że to droga donikąd – przyznaje.
Strefy stały się też swoistym centrum sportowo-rekreacyjnym. – Tu są dobre ścieżki, oświetlenie. Dlatego ludzie jeżdżą tu na rowerach, biegają, uprawiają nordic walking – mówi Anna Rybarczyk.
Mieszkania socjalne nie dla każdego
Co takiego przyciąga firmy do Nowej Soli? Zewsząd słychać, że prezydent. Wadim Tyszkiewicz, powiązany z Nowoczesną.pl, cały czas zabiega o inwestorów. On sam zresztą oburzył się publicznie z powodu słów Szydło. Ma opinię pewnego siebie, ale skutecznego. Mówi, co myśli, działa szybko. A teraz pewnie podpadnie tym, którzy czekają na mieszkania komunalne. Bo miasto właśnie przygotowało 70 nowych mieszkań socjalnych, a on postanowił, że całkowicie zignoruje kolejkę oczekujących. Dlatego, że poprzednim razem, gdy takie mieszkania były oddane do użytku, po kilku miesiącach były zdewastowane. – Trzeba skończyć z zasadą, że niektórym się należy. Na pomoc trzeba zasłużyć – powiedział.
Po raz pierwszy od 13 lat złamię zasadę bezwzględnego przestrzegania kolejki oczekujących. Będzie to trudne. Jako prezydent muszę wcielić się w rolę sędziego, prokuratora, adwokata i administratora. Będę indywidualnie rozmawiał z każdym kandydatem do zamieszkania. Oczywiście już wiele osób ma do mnie pretensje, że nie dostały przydziału. Trudno. Kilkadziesiąt zdewastowanych mieszkań do tej pory przez niewiniątka wystarczy.
Różnie ludzie oceniają jego poczynania. Jedni cieszą się, że miasto się zmienia (remonty dróg, elewacji, jest piękniej, jak w wielu miastach) i ściąga inwestycje. Drudzy marudzą, że 100 czy 300 miejsc pracy to wciąż mało, w dodatku za niewielkie pensje. 2 tys-2,2 tys. lub ok. 6 tys. dla wykwalifikowanych specjalistów. Na takie stawki, jak mówią mieszkańcy, można tu liczyć.
Jakby nie było, zawsze jest lepiej. A gdyby te fabryki w ogóle tu nie powstały?
Trudne negocjacje i formalności trwały blisko rok. Pod koniec ubiegłego roku zapowiadałem, że na razie jest ściernisko, ale będzie... wielka fabryka, która da pracę przede wszystkim dla kobiet, a dla miasta wysokie podatki. W kwietniu schowałem pod krzaczkiem króliczka z zapowiedzią niespodzianki (na zdjęciu). Dzisiaj zajączek się zaczął materializować. Alleluja i do przodu.Czytaj więcej