
– Fabryki rosną jedna za drugą, inwestorów przybywa, strefy ekonomiczne się rozrastają, a ona mówi, że u nas trzeba odbudować przemysł? – w głosie pana Bogdana, mieszkańca Nowej Soli, nawet teraz słychać oburzenie, choć od słynnej konferencji Beaty Szydło minęły już trzy miesiące. Wszyscy to pamiętają. Oglądali ją w telewizji i nie mogli uwierzyć, że mowa o ich mieście. – Proszę pani, pierwsza strefa ekonomiczna pęka w szwach, tyle jest tam zakładów. Właśnie uruchamiamy drugą i już są chętne firmy! – słyszę.
Trudne negocjacje i formalności trwały blisko rok. Pod koniec ubiegłego roku zapowiadałem, że na razie jest ściernisko, ale będzie... wielka fabryka, która da pracę przede wszystkim dla kobiet, a dla miasta wysokie podatki. W kwietniu schowałem pod krzaczkiem króliczka z zapowiedzią niespodzianki (na zdjęciu). Dzisiaj zajączek się zaczął materializować. Alleluja i do przodu. Czytaj więcej
Dlatego w Nowej Soli nie mogą darować Beacie Szydło, że tak ich podsumowała. Stanęła przed starą, nieczynną fabryką, i chciała pokazać, jak bardzo Polska jest w ruinie... Pan Bogdan, mieszkaniec Nowej Soli, mówi, że wszyscy wtedy o tym rozmawiali. A w mieście zapanowało powszechne oburzenie. – To był straszny wygłup, bo pokazała czasy zamierzchłe. Ktoś chyba ją źle skierował, bo sama pewnie by tego nie wymyśliła – mówi.
Nowa Sól – miasto pod Zieloną Górą, 40 tys. mieszkańców. Kiedyś były tu tylko dwie fabryki ”Odra” i ”Dozamet”. W pierwszej, włókienniczej, pracowały niemal wyłącznie kobiety. W drugiej, odlewniczej – mężczyźni. W każdej rodzinie był ktoś, kto był tam zatrudniony. Dlatego, gdy upadły, w mieście zaczęła się bieda.
Co takiego przyciąga firmy do Nowej Soli? Zewsząd słychać, że prezydent. Wadim Tyszkiewicz, powiązany z Nowoczesną.pl, cały czas zabiega o inwestorów. On sam zresztą oburzył się publicznie z powodu słów Szydło. Ma opinię pewnego siebie, ale skutecznego. Mówi, co myśli, działa szybko. A teraz pewnie podpadnie tym, którzy czekają na mieszkania komunalne. Bo miasto właśnie przygotowało 70 nowych mieszkań socjalnych, a on postanowił, że całkowicie zignoruje kolejkę oczekujących. Dlatego, że poprzednim razem, gdy takie mieszkania były oddane do użytku, po kilku miesiącach były zdewastowane. – Trzeba skończyć z zasadą, że niektórym się należy. Na pomoc trzeba zasłużyć – powiedział.
Po raz pierwszy od 13 lat złamię zasadę bezwzględnego przestrzegania kolejki oczekujących. Będzie to trudne. Jako prezydent muszę wcielić się w rolę sędziego, prokuratora, adwokata i administratora. Będę indywidualnie rozmawiał z każdym kandydatem do zamieszkania. Oczywiście już wiele osób ma do mnie pretensje, że nie dostały przydziału. Trudno. Kilkadziesiąt zdewastowanych mieszkań do tej pory przez niewiniątka wystarczy.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
