Stowarzyszenie Młodzi Demokraci nie jest już jednym motorów napędowych w kampaniach Platformy Obywatelskiej.
Stowarzyszenie Młodzi Demokraci nie jest już jednym motorów napędowych w kampaniach Platformy Obywatelskiej. Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta

Jeżeli Platforma Obywatelska przegra nadchodzące wybory (a nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej), przegra przez młodych. I nie chodzi nawet o to, że ugrupowaniu rządzącemu od 8 lat nie udało się odpowiedzieć na potrzeby najmłodszych wyborców. W kampanii wyborczej przede wszystkim widać, że PO prawie całkowicie straciła swoją młodzieżówkę. Stowarzyszenie "Młodzi Demokraci", niegdyś było jednym z największych motorów napędowych przy każdych wyborach, dziś jest prawie niewidoczne.

REKLAMA
Zniechęcenie
Pierwsze symptomy tego, że z młodzieżówką Platformy Obywatelskiej jest coś nie tak wyraźnie było już widać wiosną. Można było odnieść wrażenie, że dla młodych działaczy walka o reelekcję Bronisława Komorowskiego nie istnieje. W porównaniu z tym, jak wyglądało zaangażowanie Stowarzyszenia "Młodzi Demokraci" w kampanii parlamentarnej z 2011 roku, prezydenckiej z pamiętnego 2010, a tym bardziej gorących lat 2005-2007, młodych polityków w kampanii Komorowskiego wręcz nie było.
Kampania prezydencka była jednak przedziwna, także dlatego, że wyraźnie odbijały się na niej nie tylko spory między kandydatami, ale i wewnątrzpartyjna rozgrywka w Platformie. W kończącej się powoli kampanii parlamentarnej widzieliśmy jednak w zasadzie powtórkę z rozrywki. Młodzi pojawiają się od czasu do czasu w terenie u boku swoich posłów i na większych wydarzeniach, ale zdają się robić już tylko za zwykłe tło do ładnych zdjęć. Pozytywnego fermentu i wielogodzinnego poświęcenia się pracy, z którego SMD-owcy słynęli przed laty, nie widać.
logo
W najlepszych dla PO latach SMD było w głównym partyjnym nurcie. Dziś młodzieżówka stanowi jedynie tło do zdjęć... Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta
Teoretycznie jednak wszystko jest w porządku. Organizacja działa organizując różnego rodzaju spotkania i wydarzenia, a na listach wyborczych znalazły się miejsca dla jej przedstawicieli. Jednak nie w każdym regionie wywalczenie przyzwoitego miejsca dla osób rekomendowanych przez młodzieżówkę się udało. Szczególnie gorąco na linii młodzieżówka-partia zrobiło się na Lubelszczyźnie, gdzie ludzi promowanych przez SMD upchnięto na niskich miejscach list wyborczych, lub w ogóle nie pozwolono im na start w wyborach.
Były od niedawna działacza SMD z Gdańska

Nie ma zaangażowania, bo partia nas nie docenia. Jednocześnie partia przestała doceniać, bo od lat wielu pukało do SMD tylko po to, by sobie to wpisać w CV. Tak za darmo, za gadanie. Albo pojawiali się cwaniacy, którzy liczyli, że skoro z SMD przebili się ludzie, którzy zostawali ministrami, to wystarczy być i coś się dostanie od losu. Stowarzyszenie przez coś takiego obumierało od 2007 roku. Był jeszcze 10 kwietnia 2010 roku i mobilizacja na walkę o drugą kadencję. Potem już zgasł wiatr w żaglach...

Ofiary rozbiorów
Mój rozmówca z "gdańskiego matecznika PO" zdradza też, że na najmłodszym pokoleniu platformersów wyjątkowo mocno odcisnęły się ruchy tektoniczne w partii, oraz pojawienie się nowych graczy na scenie politycznej. Całkiem sporo sił w skali kraju SMD straciło podobno, gdy rozeszły się ścieżki Jarosława Gowina i Donalda Tuska. Przez lata młodzieżówka PO przyciągnęła całkiem sporo umiarkowanych konserwatystów, czy też słynnych "konserwatywnych liberałów", których część pożegnała się Platformą wraz z byłym ministrem sprawiedliwości. Nie odeszły tłumy, ale kilkoro bardzo aktywnych i kreatywnych ludzi zabrakło. Ze skrajnymi liberałami było podobnie, gdy wcześniej dochodził Janusz Palikot
logo
W 2010 roku potencjał młodzieżówki świetnie wykorzystywał w kampanii Bronisława Komorowskiego Janusz Palikot. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Kolejnymi śmiertelnymi zagrożeniami dla PO-owskiej młodzieżówki okazują się Paweł Kukiz i przede wszystkim Ryszard Petru. Bo zamiast stania na straży ciepłej wody w kranie, oferują chętnym do zmieniania Polski udział w bardziej dynamicznych działaniach. – Nie może nikogo dziwić, że Bronisław Komorowski nie miał wsparcia młodzieżówki w wyborach prezydenckich, skoro w pierwszej turze jej członkowie często otwarcie mówili, że będą głosować na Kukiza. To było nie tylko śmieszne, czy nawet kompromitujące, ale i generowało konflikty. A podziały zniechęcają ludzi do pracy – mówi 22-letni działacz z Wielkopolski.
W oczekiwaniu na Petru
I dodaje, że sam należy do "rzeszy" tych, którzy czekają tylko na rozstrzygnięcie wyborów parlamentarnych, by ocenić, czy nie podjąć próby związania się z Nowoczesną Ryszarda Petru. – On kogoś takiego, jak my potrzebuje. Zresztą organizacja przetrwała ponad 20 lat. Jest znacznie starsza od Platformy i już zmieniała partię-matkę, gdy z Unię Wolności przekształcano w PO – stwierdza.
logo
Donald Tusk nigdy nie bagatelizował znaczenia młodzieżówki. Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta
W SMD ostatnich wiernych do Platformy zniechęca też przywództwo Ewy Kopacz i jej polityka kadrowa, która sprawiła, że na listach partii są dziś ludzie z tak innych światów, jak Ludwik Dorn i Grzegorz Napieralski, a w Senacie PO reprezentować może po 25 października Roman Giertych. A przecież wszyscy oni przed laty byli celami działań, które zaciekle prowadzili SMD-owcy. Brakuje tylko nieżyjącego już Andrzeja Leppera, ale... do Platformy przykleił się jego syn Tomasz.
Młodzi problem mają też z naczelnym spin doctorem PO Michałem Kamińskim. Bo kiedyś najlepsze pomysły na spin partii pojawiały się właśnie na burzach mózgów liderów młodzieżówki, którzy swoje idee z powodzeniem realizowali dzięki namaszczeniu dawnego wieloletniego szefa SMD Sławomira Nowaka. Dzięki niemu byli blisko ucha i serca samego Donalda Tuska. Dziś do Ewy Kopacz tak łatwo nie mogą dotrzeć. A nawet jeśli jakieś pomysły się przebijają, rozbijają się o Kamińskiego, który pomysłu na wykorzystane młodych najwidoczniej nie ma.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl